(Aut.: Z uwagi na to, że Blizzard wszystko zepsuł, wypuszczając kolejny cinematic, chyba dobrze by było wrzucić następne części mojego opowiadania. A co się będę, raz się żyje. ;D tak więc zapraszam do czytania i komentowania. Ps. Jestem za Hordą, ale moje spostrzeżenia zostaną ujęte w finale.)
* * *
2 tygodnie później:
Od ostatniego spotkania Varok'a z królem minęło sporo czasu. Saurfang nie ruszał się nawet na krok ze swojej celi, mając jako towarzysza tylko dominującą ciszę i słabe światło świecy. Jedynie od czasu do czasu ktoś otwierał szparę w drzwiach, aby rzucić okiem na ork'a, by upewnić się, że nie opuścił on tego pokoju. A gdy źródło światła powoli zanikało, strażnicy przynosili mu kolejną święcę, stawiali na miejsce i bez słowa wychodzili na zewnątrz. Saurfang'owi to nie przeszkadzało, a nawet było mu to na rękę. Nie czuł nawet najmniejszej ochoty, aby ucinać sobie z nimi pogawędkę, a tak ork mógł bez przeszkód pogrążyć się w przemyśleniach.
Przez głową Varok'a nieustannie przelatywało pytanie, co się dzieje w całym Azeroth. Jak przebiega wojna, kto zdobywa przewagę, gdzie trwają walki i jak wielu jest poległych. Saurfang przejmował się tym, gdyż wśród tych wszystkich wojowników są tacy, którzy nie zapomnieli dawnego ducha Hordy. Takimi osobami był Baine, Thall, a nawet Gazlowe, ale też taki młody szaman, troll Zekhan, którego spotkał tuż przed bitwą o Lordaeron. Dla Varok'a było to zaskakujące, jak taki niedoświadczony młodzik mógł zawrócić takiego upartego i dumnego ork'a przed rzuceniem się w samobójczą walkę z wojskami Przymierza. I że zdołał mu przypomnieć, czym jest Horda dla wszystkich, którzy zostali do niej przyjęci i dlaczego warto umrzeć w jej obronie. Saurfang zrozumiał, że tacy właśnie młodzi jak Zekhan byli przyszłością Hordy i obrońcami ich najświętszych wartości. Ta świadomość dodawała Saurfang'owi siły, aby każdego dnia mieć nadzieję na powrót wojowników Hordy do starych tradycji. Na tą myśl Varok ujrzał w wyobraźni dawną scenę, kiedy to czuł dokładnie to samo: za każdym razem kiedy patrzył on na swojego syna. Ork odgonił jednak te wspomnienia, nie chcąc ponownie poddać się żałobie, tylko ze skupieniem spoglądać w przyszłość, a nie w przeszłość.
Ciszę zakończył dźwięk otwieranej klapy w drzwiach, przez którą to strażnicy wsunęli ork'owi jego dzisiejszy posiłek. Z politowaniem Varok spojrzał na srebrną tacę, na której to znajdował się upieczony, dekoracyjnie przyozdobiony kurczak, miska z soczystymi owocami i butelką czerwonego wina. Od rozmowy z królem jego racje diametralnie się zmieniły, a stary ork otrzymywał dania na miarę szlachty Stormwind. To jednak wcale nie ucieszyło wojownika. Ten westchnął krótko, po czym wyciągnął rękę w stronę tacy. Oderwał on jedną nóżkę i zjadł ją w jednej chwili. Chwycił jeszcze kilka jabłek z misy i po kolei zgniatając je w dłoni, wysycał z rąk słodki sok. Wytarłszy po tym usta, Varok podszedł do drzwi, uchylił klapę i wykopał resztę posiłku na zewnątrz. Z uśmiechem słuchał, jak jeden ze strażników rzuca srogie przekleństwa nad zmarnowanym jedzeniem, po czym wrócił on na swoje miejsce. Ta sytuacja powtarzała się każdego dnia, a mimo jawnego sprzeciwu Varok'a, strażnicy wciąż przynosili mu takie oraz inne dania, a to specjalne traktowanie tylko Saurfang'a irytowało. Zaspokajając jednak częściowy głód, ork ponownie pogrążył się w przemyśleniach, będąc gotowym na to, że przez kolejne dni nie stanie się nic niezwykłego.
Jak się później okazało, Varok nie miał w tym racji.
Następnego dnia, gdy nadeszła pora posiłku, ork zamiast dźwięku klapy usłyszał za sobą odgłos przekręcania klucza w drzwiach, które następnie się otworzyły, a u progu stanęło pięciu zbrojnych. Żołnierze weszli do środka i okrążyli siedzącego ork'a, a stojący naprzeciw niego strażnik rzekł.
YOU ARE READING
WoW: Battle of Azeroth, "Prawdziwy Honor"
FanfictionPo bitwie o Lordaeron Horda i Przymierze wracają do domu opatrzeć rany i zebrać nowe siły do dalszej walki o dominację w Azeroth. Każda ze stron straciła już wiele na rzecz trwającej wojny. Jednak pośród tego wszystkiego dzieje się coś dziwnego. Cze...