Bruderszaft

635 73 20
                                    

  Wiadomość o zaginięciu Tonks i ciężkim stanie Szalonookiego wprawiła trójkę przyjaciół w przygnębienie. Co prawda Hermiona usiłowała wytłumaczyć Harry'emu, że to, co się stało, nie jest jego winą, że nawet Remus nie zdołał przekonać Dory, by nie ryzykowała, ale Harry miał swoje zdanie na ten temat. Szukanie horkruksów było jego zadaniem i nikt poza nim nie powinien cierpieć, usiłując je wykonać.
Próbowali też odwiedzić Moody'ego, ale magomedycy nie wpuścili ich do skrzydła szpitalnego. W końcu Hermiona zmusiła przyjaciół do pójścia na zajęcia, a w przerwie na lunch Malfoy odciągnął Harry'ego na bok.
— Co masz dziś taką ponurą minę od rana?
Harry wzruszył ramionami. Nie miał ochoty rozmawiać o tym wszystkim z Malfoyem.
— Nie mów mi tylko, że tak cię to zmartwiło — zakpił.
Malfoy puścił uwagę Harry'ego mimo uszu.
— Pewnie chodzi o moją kuzynkę, tak?
— Kuzynkę? — Harry spojrzał zdziwiony na chłopaka.
— Nimphadorę — wyjaśnił Ślizgon. — Jest córką mojej ciotki, nie wiedziałeś o tym?
— No tak, zapomniałem. Biedna Tonks.
— Faktycznie nasze rodziny nie są w najlepszych stosunkach, odkąd Andromeda puściła się ze szlamą.
— Ale z ciebie dupek, Malfoy — stwierdził ze złością Harry.
Chłopak uśmiechnął się złośliwie.
— Myślałem, że to już dawno mamy ustalone. A tak przy okazji: masz dziś wolne popołudnie?
— A co, nie masz kogo wkurzać?
— Rozumiem, że jesteś zajęty.
— Tak, mam dwie randki w Hogsmeade — odparł kwaśno Harry.
Malfoy wyraźnie się ożywił.
— Z kim?
— To była ironia. I-ro-nia.
— W takim razie masz przed sobą żmudne godziny ćwiczeń, bo była zupełnie nierozpoznawalna. Co powiesz na lekcje od mistrza?
— Goń się, Malfoy — warknął Harry.
Chłopak wygiął wargi w krzywym uśmiechu.
— No dobra, w randki i tak nie uwierzyłem, nawet przy twoim marnym wydaniu ironii. Kto chciałby... — Tu chłopak urwał i obrzucił znaczącym spojrzeniem całą osobę Harry'ego od butów aż po koniuszki włosów, z szczególnym uwzględnieniem tych ostatnich. — Chciałem cię tylko sprowokować.
Harry sapnął gniewnie.
— Udało ci się.
Ślizgon rozpromienił się.
— Wiem. Zawsze mi się udaje.
— Skończyliśmy już tą pasjonującą rozmowę? — zniecierpliwił się Harry.
— Wciąż nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Masz wolne popołudnie czy planujesz może jakąś małą misję ratowania świata na dziś?
— Chcesz mnie jeszcze bardziej wkurzyć, czy rozejdziemy się do swoich zajęć? — wycedził Harry. Naprawdę nie znajdował się w nastroju do żartów, a Malfoy wyraźnie nie miał zamiaru tego uszanować.
— Wiesz, ja na twoim miejscu zająłbym się poszukiwaniem Tonks na własną rękę. Przecież zawsze tak robiłeś...
— Skończyłeś? — Harry był już naprawdę wściekły. Nie chodziło nawet o jego samopoczucie. To prostu nie był temat do żartów. Szalonooki umierał, a o Dorze nie mieli wieści od ponad doby. — Jeszcze słowo i przysięgam, że ci przywalę.
— Rany, o co te nerwy? — Malfoy cofnął się o krok, widząc minę Harry'ego. — Chciałem tylko ustalić, czy możemy się dziś spotkać.
— I, oczywiście, musiałeś wybrać najbardziej irytujący sposób zdobycia tej informacji.
— Cóż... — Ślizgon uśmiechnął się rozbrajająco. — Chciałem cię trochę rozweselić.
— Nie próbuj tego więcej, w takim razie — mruknął Harry. Malfoy był wprost niemożliwy.
— Czyli nie zamierzasz dziś opuszczać Hogwartu?
— Nie, nie zamierzam. Coś jeszcze?
Przez ułamek sekundy Harry miał wrażenie, że Malfoyowi ulżyło, ale gdy spojrzał na niego ponownie, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
— W takim razie spotkajmy się o siedemnastej w pokoju życzeń. Może uda nam się trochę poćwiczyć, zanim się pozabijamy — zaproponował chłopak.
— Wątpię — mruknął Harry, ale pomyślał, że dobrze mu zrobi, jeśli się czymś zajmie i nie będzie mógł zbyt wiele rozmyślać. Czuł się tym wyczerpany.
— Zatem jesteśmy umówieni? — upewnił się Malfoy.
— Tak, chyba tak — potwierdził Harry i odwrócił się, żeby odejść.
— Znajdzie się, zobaczysz. W końcu głupi ma szczęście... — Malfoy poklepał go po plecach. Gdyby nie ten dotyk, który sam w sobie wydawał się już dziwny, Harry uznałby, że się przesłyszał.
Harry nic nie odpowiedział. Z całych sił pragnął, żeby to, co się właśnie wydarzyło, było prawdziwe, ale bał się, że gdy się odwróci, okaże się, że po Malfoyu nie ma już śladu, a ciepło jego dotyku było tylko iluzją.

Duma i uprzedzenieWhere stories live. Discover now