Czy ja umarłam? Nie czułam nic, prócz potwornego bólu głowy i uczucia, jakby ktoś przeszył mnie włócznią. Otwierając oczy oślepiło mnie światło, więc spróbowałam ostrożnie wstać. Nic z tego, ktoś popchnął mnie z powrotem na łóżko.
- Nie przemęczaj się - usłyszałam głos jakiegoś chłopaka - idź spać, niedługo porozmawiamy.
Nadal nie wiedziałam nic, już chciałam zaprotestować, lecz ogarnęło mnie nagle takie zmęczenie, że postanowiłam się poddać.
Kolejne przebudzenie nie było już tak przyjemne. Jakaś niska blondynka o krótkich, prostych włosach uderzała mnie w policzek. Gdy po kilkunastu minutach w końcu się otrząsnęłam, zrozumiałam, że każe mi połknąć podejrzanie wyglądającą tabletkę.
- Nie bój się, to lekarstwo postawi Cię na nogi - uśmiechnęła się i wetknęła mi w rękę okrągłą pigułkę.
Niechętnie wzięłam ją do ust, dziwne, bo smakowała jak najlepsza czekolada z rodzynkami.
- Gdzie jestem? - spytałam, lecz nie doczekałam się żadnej odpowiedzi.
Po krótkiej ocenie sytuacji stwierdziłam, że prawdopodobnie miałam wypadek, przez co straciłam pamięć i wylądowałam w szpitalu. W sali na której leżałam nie było nikogo, prócz małego chłopca o jaskrawo-zielonych włosach. Na oko mógł mieć może z dziesięć lat. Blondynki - zapewne pielęgniarki - nie było już w pomieszczeniu. Wokół panowała jedynie martwa cisza, zakłócana szumem dochodzącym zza okna. Padał ulewny deszcz, dlatego w gruncie rzeczy cieszyłam się, że mam schronienie nad głową.
Próbowałam przypomnieć sobie, kim właściwie jestem, czy mam dom, a może gdzieś tam za tym oknem ktoś mnie wyczekuje. Moje usilne próby nie przynosiły żadnego skutku, i nic nie wskazywało na to, żeby cokolwiek miało się zmienić.
Tabletka zaczynała działać, cały ból i wyczerpanie, jakie odczuwałam ulatniały się w nadzwyczajnym tempie. Postanowiłam więc, że się rozejrzę. Powoli postawiłam stopy na zimnej posadzce i ruszyłam w kierunku drzwi, jednakże były one zamknięte. Dziwne, nie powinni tak traktować pacjentów. Wyjrzałam przez okno, za którym rozciągał się nadzwyczajny widok.
Wszędzie wokół znajdowały się budynku w stylu średniowiecznym. Wielkie ulice wyłożone były brukiem, po którym spacerowały tłumy młodzieży. Wszyscy ubrani byli w niecodzienne czarne szaty sięgające do kostek lub po prostu mieli narzucone peleryny. Nie było ani jednego starszego człowieka. W oddali odznaczał się gruby betonowy mur oblegający całe miasto.
Widok ten wzbudził we mnie nieopisany lęk. Zaczęłam szarpać drzwi w nadziei, że dam radę jakoś uciec. Jedno było pewne. Na pewno nie znajdowałam się w szpitalu, a ludzie tutaj mogli stanowić poważne niebezpieczeństwo.
CZYTASZ
Tajemnicza
FantasyBudzę się sama pośrodku lasu. Moja przeszłość jest zagadką, lecz wiem jedno. Muszę uciekać.