Mineły 4 lekcje. Karzda taka sama. Nauczyciel nawet nie zwracał wagi na te wszystkie śmiechy. Śmiechy które dotyczyły mnie. Nawet nie wiem dlaczego! Jedyne co usłyszałam pomiędzy śmiechami to moje nazwisko. Czy moi nowi rodzice mieli jakąś tajemnicę? No bo przecież z ich nazwiska się śmieją. A może po prostu zazdroszczą im tego, że są bogaci? A może to j...
- No to ta nowa o której ci mówiłem.- Powiedział chłopak z mojej klasy który cały czas się ze mnie śmieje. Teraz też się śmiał.- Zgadnij jak ma na nazwisko.
- Hym. No nie wiem- Odpowiedział jego kolega.
- Shmit!- Wykrzyczał Kacper z mojej klasy.
- Co? Ale oni mają 2 synów.
- No bo ona jest adoptowana.- Powiedział Kacper. Czy to, że jestem adoptowana tak ich bawi?
- Shmit'owie ją adoptowali? Hahaha- Teraz tamten drógi też się śmiał.- Boże, ale ci współczuje, że ona musiała trafić akórat do was.
- Dajcie mi spokój! O co wam chodzi?!- Bezwładnie podniosłam się z podłogi. Moje usta same zaczeły krzyczeć.- Znajdzcie sobie inny obiekt kpin! Może śmiejcie się z samych siebie bo z twojego kolegi- Teraz krzyczałam tylko na Kacpra.- fałdy wylewają się ze spodni, a ty sam mógłbyś się zacząć uczyć a nie śmiać się z innych! Odkąd jestem w tej szkole już dostałeś 3 jedynki!- Wykrzyczałam to z siebie. Nie wiem jak to się stało, nie panowałam nad sobą. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na ich przerażone twarze...
Wszędzie na ścianach były ślady po piorunach! Ściany się spaliły! No może przesada, ale były ślady po podpaleniu. Rozejrzałam się dookoła tego wszystkiego po czym mój wzrok spoczoł na moich butach...
To nie były moje buty! Jeszcze chwilę temu miałam na sobie czarne adidasy... a teraz mam ciemno granatowe pantofelki! Popatrzałam dalej po sobie. Zamiast dżinsów i koszulki miałam granatową sukienkę z żółtymi wzorami piorónów. Popatrzyłam na moje włosy. Całe naelektryzowane! Ekspresowo wbiegłam do łazienki, naszczęście nikogo tam nie było. Podeszłam wolno do lustra nie wierząc własnym oczom.
Oprócz tej sukienki, pantofelków i naelektryzowanych włosów miałam granatowe źrenice w których błyszczały się żółte linie wyglądające jak pioróny!
- Co tu się stało?!- Usłyszałam rozgniewany głos nauczyciela dochodzący zza drzwi od łazienki. Popędziłam do kabiny i się w niej zamknełam.
- Nie wiem co to było! To coś wbiegło do damskiej!- Krzyczał gruby kolega Kacpra. Następnie usłyszałam otwieranie drzwi...
- Kto tu jest?!- Krzykną nauczyciel po czym zaczął kolejno szarpać za klamki od kabin. Po chwili trafił na klamkę kabiny w której siedziałam ja.- Wychodź!
Rozejrzałam się za jakąś drogą ucieczki. Mój wzrok padł na okno. Plecak miałam przy sobie więc nie musiałam się martwić o moje rzeczy osobiste. Niepokoiło mnie tylko to, że byłam obecnie na 3 piętrze. Otworzyłam okno w sumie co mam do stracenia? Jak rodzice się o tym dowiedzą znów trafię do domu dziecka.
- Masz ostatnią szansę żeby wyjść!- Krzyczał nauczyciel. Wdrapałam się na kabinę, następnie na parapet i wystawiłam nogi przez okno. Może jak skoczę na nie to będę miała minimalną szansę na przeżycie? Usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach. Skaczę. Nie mam wyboru.
***
Niestety przerzucam się na krótkie rozdziały bo ze względu na 2 szkoły nie daję rady zrobić długiego rozdziału w tydzień. Przez to też będę musiała przerywać w taki świński sposób😜.Olivia.
CZYTASZ
Po Drugiej Stronie Miasta
Teen Fiction13.01.2003. To była niezwykle mroźna zima. Tego dnia zmieniło się wszystko. Wszystko a zarazem nic. Bo kogo obchodzą losy pewnej rodziny? Może to właśnie Ty jesteś ciekaw co kryje ta opowieść i co stało się tego okropnego dnia. Podpowiem ci, że był...