Rozdział 15

92 13 11
                                    

Siedziała przy całkowicie otwartej bramie swojego garażu, wdychając zarówno świerze wieczorne powietrze, jak i dym z papierosa, trzymanego w wytatuowanej dłoni.

Wróciła do domu jakieś dziesięć minut temu, ze zdziwieniem stwierdzając, że nie ma w nim Alys. Nie przejęła się tym jednak na dłuższą metę.

Shelby nigdy nie była zbytnio refleksyjną osobą. Wręcz przeciwnie, działała instynktownie, rzadko zwracając uwagę na potencjalne konsekwencje. Błędy nie były dla niej formą nauki, a raczej dobrymi znajomymi, z którymi wędrowała ramię w ramię.

Podobnie teraz, gdy poznała Ronana Lyncha. Ten chłopak był chwilowo największym z jej kłopotów, a Shelby doskonale zdawała sobie z tego sprawę. I choć dobrze wiedziała, że Vane brnie w zaparte, że Connor nie powinna wdawać się w konfrontacje z problemami, czarnowłosa nie mogła odmówić sobie tej satysfakcji z widoku skrzywienia na twarzy Ronana, za każdym razem, gdy ona sama gasi go trafnymi ripostami.

Teraz zapadał zmrok. Dziewczyna najpierw usłyszała głośne powarkiwanie silnika, potem zobaczyła światła na końcu ulicy, aż pod jej szeregówką pojawiło się znajome bmw.
Wyszła z garażu na podjazd, znów zaciągając się dymem papierosa. Kiedy przyjrzała się uważniej samochodowi, zauważyła, że na tylnim miejscu ktoś siedzi, jednak szyby były zbyt przyciemniane, by dostrzec dokładniejszą sylwetkę.

Ronan wyszedł z auta.

- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - spytała od razu Shelby. Jej głos był chłodny, ale i zdystansowany.

Chłopak zaśmiał się krótko.

- Uwierz, akurat w tym momencie jest to sprawa najmniejszej wagi - zapewnił, uśmiechając się diabelsko. - Przyjechałem, bo mam dla ciebie interesującą niespodziankę. - Odebrał jej z ręki papierosa i sam się zaciagnął. - Masz alko?

Shelby zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia, co planował Ronan.

- Mam - przytaknęła.

- To przynieś, będzie jeszcze zabawniej - polecił Lynch. Connor zaczynała podejrzewać, że on sam już pił.

- Jeździsz autem pijany? - spytała. Poczuła się tak, jak wtedy, w podziemnym garażu Aglionby, gdy chłopak zapytał ją, czy jeździ na motorze bez kasku.

- Mam swoje granice - odparł tylko. Rzucił papierosa na podjazd i zgasił go butem. - Gotowa?

- Zapewne. - Podnosiła wysoko głowę.

- Błędna odpowiedź - syknął cicho chłopak. Diabelski uśmiech nie znikał z jego twarzy, gdy chwytał za klamkę od tylnych drzwi pasażera. Otworzył je.

Z auta wydostała się niezbyt wysoka dziewczyna z czarnozielonymi włosami oraz wytatuowaną prawą ręką. Uśmiechała się złowieszczo, stając obok Lyncha i opierając się ramieniem o jego ramię.

Innymi słowy, z auta wysiadła Shelleby Connor.

- Co do kurwy... - Prawdziwa Shelby stała jak słup soli, patrząc to na Lyncha, to na swoją własną kopię. Wiedziała, że mogła spodziewać się po Ronanie Lynchu naprawdę wiele, ale to przeszło jej wszelkie wyobrażenia. Przed nią stało jej dokładne odbicie lustrzane! To nie było normalne.

Shelby naprawdę nie bała się kłopotów z Ronanem, ale najwidoczniej czym innym były problemy z tym chłopakiem, a czym innym problemy ze złodziejem snów.

Nie miała cholernego pojęcia, czemu to zrobił. J a k to zrobił? Przypuszczała, że gdyby na jej miejscu stała inna osoba, zapewne miałaby traumę do końca życia. Connor jednak wiedziała, co robić.

THE RAVEN GIRLS - Król KrukówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz