Rozdział 7

133 11 6
                                    

Chyba nie muszę przytaczać całego, nużącego drugiego roku. Żadnego z nas to nie interesuje, prawda? Zatem przejdźmy do tych ciekawszych lat, zaczynając od trzeciego roku, oraz pierwszych wyjść do Hogsmeade. James obiecał Myri, że razem opętają to miejsce, deklarując się, że kupi jej wszystko z Miodowego Królestwa, co tylko będzie chciała. Z energią weszła do Pokoju Wspólnego, gdzie mieli się spotkać. Czekała. Czekała. Czekała.

Już nieco zawiedziona siedziała na sofie, rozglądając się niespokojnie. Zapomniał?

Fred zszedł po schodach, prowadzących do męskich dormitoriów. Zmarszczył brwi, widząc dziwnie niespokojną Myri.

- Hej, małpko. - dosiadł się do niej. - Nad czym myślisz?

- Widziałeś Jamesa? - zapytała szybko. - Obiecał, że pójdzie ze mną na to pierwsze wyjście... I nadal go nie ma.

Fredowi zrzedła mina. Odchrząknął niepewnie.

- Em... Ta, mówił chyba coś... Ekhm... Muszę lecieć, Newt i Shannon czekają...

- Fred. - przerwała ostro jego wymówki. - Gdzie. Jest. James.

- Umówił się z Paulą Catol. Puchonką z naszego roku. - wykrztusił wreszcie, przygotowany na krzyk godny Molly, siedzącej teraz z zeszytami pod ścianą.

Zamiast tego, zobaczył... Zawód. Najzwyklejszy w świecie zawód i smutek.

- Ale hej! - zaczął nagle wesoło. - Nie ma co się przejmować! Pójdziesz ze mną, Newtem i Shannon! Obskoczymy wszystko, kupimy słodycze, będzie fajnie! Naprawdę, Myri, nie ma co się tym przyjmować. James szybko wróci w podskokach. - pocieszył ją i wyczarował jej kwiatek. Tą prostą sztuczkę umiał do perfekcji.

Uśmiechnęła się lekko, powstrzymując łzy.

To takie głupie, płakać z powodu chłopaka. I to przyjaciela, z którym nie jesteś. To głupie, Myri.

- Chodźmy. - powiedziała wreszcie, podnosząc się na nogi. - Niech Jim się szlaja z tą pipetą ile wlezie. Zamierzam się z wami bawić najlepiej na świecie!

- I to rozumiem!

Poszli pod Wielką Salę, żeby zgarnąć pozostałą dwójkę. Newt nieśmiało poprawiał Shann włosy z boku, które wyłaziły jej z kucyka. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem, nic na to nie mówiąc. Myri jej zazdrościła. Newt obiecał, że przyjdzie. I rzeczywiście przyszedł. Nieco przygaszona chodziła z przyjaciółmi po Hogsmeade. Oczarowało ją to miejsce, a zwłaszcza sklep Weasleyów. Przez dłuższą chwilę stała, patrząc na wisiorki dla przyjaciół, które wzajemnie się przyciągały. Dla ich piątki były idealne. Wyciągnęła sakiewkę w poszukiwaniu odpowiedniej kwoty. George Weasley wyrósł jak spod ziemi.

- O nie, nie, nie! Coś ty! Przyszła małżonka Jamesa Pottera dostaje te pięć wisiorków za darmo. - oznajmił i wręczył jej drobiazgi.

- Tak... Tak nie można... Powinnam zapłacić, mam pieniądze i...

- Ze starszymi się nie kłóci.

- Zwykle mówi pan, że nie jest pan wcale stary.

- Po pierwsze, nie pan tylko George. A po drugie, nie jestem stary. - wypchnął ją za drzwi. Reklamówka z tymi zakupami zwisała jej na ramieniu.

Przekazała naszyjniki Shannon, Newtowi i Fredowi. Sama jeden zawiesiła na szyi. Byli naprawdę zachwyceni.

- Oficjalnie już się od siebie nie uwolnimy. - oznajmił uroczyście Fred.

- Za jakie grzechy... - Shann westchnęła teatralnie

- Wszyscy wiemy, że nas kochasz, a Newta to wprost uwielbiasz. - Weasley uśmiechnął się, dumny ze swojego odkrycia.

Myri zaśmiała się cicho, pierwszy raz w ciągu całego wypadu.

- Coś w tym jest. Shannon kocha Newtonaaa. - zaczęła nucić.

Puchon zaczerwienił się lekko.

- Gadanie. Nie bądźcie tacy wredni. Jesteśmy z Shannon przyjaciółmi. PRZYJACIÓŁMI.

- Ta. A Jim i Myri nie skończą jako małżeństwo. - Fred wywrócił oczami.

- Zaraz oberwiesz, Weasley. - obydwie dziewczyny idealnie zgrały się w czasie. Zaśmiały się zaraz po tym, całkowicie psując efekt groźby. Niech James żałuje tego, że wyszedł z tą całą Paulą!

Włóczyli się do późna, niemal gołocąc Miodowe Królestwo. Natknęli się na Jamesa i Paulę w drodze powrotnej. Puchonka chichotała, tuląc się do niego, niczym te wszystkie Gryfonki z ich roku i młodsze, na wszystkich zebraniach czy większych świętach. Myri skrzywiła się lekko, słysząc jej piskliwy głos. Co James w niej widzi?

Dziewczynę, nie przyjaciółkę.

Przeszła obok tej pary trzymając Shannon za rękę i prostując się dumnie. Będzie musiał się postarać. Wystawił ją. Nawet nie uprzedził wcześniej, nic. Zostawił, żeby czekała jak jakaś idiotka ponad pół godziny.

- Głupi Potter. - mruknęła do siebie.

- Trudno się nie zgodzić. - uznała jej przyjaciółka. Brunetka założyła kosmyk włosów za ucho. - Chociaż miewa przebłyski geniuszu.

- Czasami mu się zdarza. - Myri przez chwilę patrzyła, jak szepcze coś do Pauli.

- Chodźmy. Na kolację będą galaretki. - Newt pociągnął je do przodu. Fred już gnał do zamku, jakby co najmniej palił mu się grunt pod nogami. Galaretka potrafi zdziałać cuda.

Smętnie lizała bitą śmietanę z łyżki, patrząc na rozbawioną Shann, wysyłającą latające serwetki w stronę Newta, czy też Freda, który z ożywieniem rozmawiał o Quidditchu. Kilka razy złapała się na tym, że czekała aż James uciapie jej nos czymś słodkim, czy zacznie ją rozpraszać. Ale James był z Paulą. Na randce. Bez słowa poszła do dormitorium i bez zbędnych rozmów z Shannon, po prostu zasnęła, z nieśmiałą nadzieją, że jutro znowu będzie ubrudzona rano masłem.

Nowe PokolenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz