- ...przysięgam, że nie wiem, skąd wziął piłę maszynową i te wielkie obcęgi, ale kiedy wychodziłem, słyszałem, jak krzyczał do niej, żeby "zatrzymała ten cholerny traktor".
Okazało się, że podczas gdy Luke ułożył sobie spokojne życie, Ashton zwiedził pół Australii i przez następne pół godziny opowiadał im najróżniejsze historie, na przykład o tym, jak wraz z zespołem grali koncert w pędzącym audi A4, albo jak udało mu się ujarzmić rozwścieczonego głuptaka australijskiego.
Może i podróżował dużo, widział i przeżył rzeczy, które wielu ludzi z pewnością chciałoby przeżyć. Ale jednego Luke był pewien - to on doznał prawdziwej miłości. Wiedział, co znaczy kochać i wiedział, co znaczy umierać z tęsknoty. Przeżył więcej, niż Ashton przez ten cały czas. Z pewnością przeżył to zbyt szybko, bo nie zdążył się nawet zestarzeć.
Jak na swoje dwadzieścia dwa lata był już bardzo dojrzały. Życie mocno dało mu w kość.
- A ty, Luke? - zagadnął go Ashton. - Co robiłeś przez ten czas?
Właściwie to nie miał mu nic do powiedzenia. Nie poszedł na studia. Od początku nie chciał. Nigdy nie miał planu na życie, na szczęście pewnego dnia dostał telefon od Anne. "Pamiętasz mnie jeszcze?" - mówiła. "Lukey, to ja, Annie". I co miał odpowiedzieć? Że przyjechał do niej, spędzili razem cudowne lato, potem ona poszła na studia, a on wynajął mieszkanie w Sydney, żeby być blisko niej. Zrezygnował ze swojej pracy w Melbourne, zostawił tam nawet swoją rodzinę - żeby być blisko niej. Rodzice Anne zostawili jej po śmierci niezłą sumę pieniędzy, więc kupili dom - taki, o którym marzyli oboje. Potem Luke oświadczył się jej pod starą gruszą, ona powiedziała "tak", a potem...
Stanowczo nie miał nic do powiedzenia.
Wzruszył ramionami.
- Przez pierwszy rok po ukończeniu szkoły mieszkałem z rodzicami w Melbourne - powiedział to, co uznał za stosowne. - Potem wróciłem do Sydney. Rok temu kupiłem tu dom. - Opisał te cztery lata w trzech zdaniach, a Ashton zdawał się wiedzieć, o co chodzi, bo jego twarz jakby stwardniała i oklapła.
Pokiwał głową, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. Zrozumiał, z jakiego powodu Luke wrócił do rodzinnego miasta, a z wcześniejszej rozmowy wywnioskował, że nie skończyło się to najlepiej. Nie miał tylko pojęcia, jak bardzo źle było.
- Studiujesz coś? - spytał Michael.
- Nie - odpowiedział krótko Luke.
Calum i Ashton chyba czekali na coś więcej z jego strony, ale Michael zrozumiał, że nie chciał mówić więcej. Odchrząknął i przesunął swój pusty kubek po kawie na środek stolika, gdzie zebrało się już kilka takich naczyń.
- Chyba będziemy się zbierać, co? - zwrócił się do Caluma.
Ten kiwnął głową, posyłając Ashtonowi pytające spojrzenie.
- Tak, ja też.
Wstał, a Luke za nim.
- Dziękuję - powiedział. Mimo wszystko czuł, że musi im podziękować. - ...że mogę być z wami w zespole.
- To my dziękujemy. - Calum poklepał go po ramieniu. - Dzięki, że się zgodziłeś, to dla nas prawdziwa przyjemność, serio.
- Było ciężko, ale się udało. - Michael zaśmiał się nerwowo, puszczając oczko do Luke'a.
***
- Przeprowadzam się do Melbourne - wyznał Luke pewnego deszczowego popołudnia. - To jeszcze nic pewnego, ale tata mówi, że bardzo się stara o tę posadę.
CZYTASZ
Ghost Of You // Muke
FanfictionAnne często powtarzała, że Luke był dla niej jak róża dla Małego Księcia. Że gdy poczuła się samotna i myślała, że Luke jest jednym z wielu pędów baobabów, które trzeba wyrwać, on wrócił do niej i obrócił jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Tylko...