Rozdział IX *Ja wariuję...Czy to już koniec...?*

162 20 1
                                    

*Asy p.o.v.*

29.06.201Xr. 6.00

Error'a już niema...dlaczego? Był dobrym szkieletem...opiekuńczym, zastępował mi ojca, był mi jak rodzina, ale już go nie ma. Dniami i nocami płakałem. Straciłem brata, Ink'a, Error'a, ogółem całą bliską mi rodzinę. Dlaczego ja!?

...

Czułem się pusty. Niechciany przez świat...ignorowałem
Dr. Alphys, Policjantkę Undyne, Pannę Toriel, nawet Frisk. Małem ochotę skończyć ze swoim życiem. Miałem wiele siniaków od uderzania się w ścianę i sprawiania sobie bólu. Miałem wiele bandarzy i plastrów na sobie. Krwawiące rany, złamane kości, nawet lekko popękaną czaszkę. W końcu doszło do tego, że zaczęli mnie spinać pasami bezpieczeństwa. Chciałbym być już w końcu szczęśliwym. Nagle usłyszałem krzyki i...

Te krzyki nie dawały mi skończyć moich zapisków. Podeszłem do szyby i zobaczyłem uciekające potwory. W szybę wleciał nóż.
Chwilę potem zobaczyłem tego dziwnego Charę. Uśmiechną się do mnie.

-Szukałem cię gówniarzu =)

Jednym uderzeniem rozwalił szklane drzwi. Jego ciało zaczęło się roztapiać. Ukazał mi się czarny szkielet ociekający jakąś nieznaną mi czarną substancją. Nagle wyciągną macki w moją stronę. I uderzył w moją duszę. Chwilę potem tylko ciemność, i krzyki Panny Toriel i zniekształcone słowa tego potwora

-Koszmarnych snów, WIECZNYCH SNÓW HAHAHAHA!!!

Słyszałem tylko jak ten stwór wychodzi prawdopodobnie przez portal i płacz Panny Toriel. Czułem jak bierze mnie na ręce, gdzieś kładzie i głos Dr. Alphys.
Jakiś czas później obudziłem się ledwie żywy. Czułem się jakiś umierający. Widziałem zamgloną uśmiechającą się do mnie postać. Chyba Error. Wyrwałem się spod aparatury i poszedłem w jego stronę. Wyciągnąłem w jego stronę rękę i upadłem.

*******************************

Z Psychiatryka Do Nieba *AsylumTale*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz