⚣ 12 ⚣

486 53 8
                                    

-Odkryłem, że Chanyeol chce mnie zabić. - mruknął, mój kuzyn, jedząc, kanapkę. Kichnąłem, głośno, na co on się skrzywił.

-I co w związku z tym? - mruknąłem, gładząc, swój brzuch.

-No przez cały dzień patrzył, się na mnie jakby szykował, moja śmierć w myślach. Zresztą te dwie dziewczyny nie odstępują jego na krok oraz pieprzył jednął, w składziku. - zakączył swój monolog, na co trochę posmutniałem. Nie wiem czemu, ale chciałem być na tej dziewczynie miejscu.

-Jak ja jego nie trawie, chętnie bym mu wyrwał fla...

-Przyjechał już do domu! - krzyknął dość głośno, na co sapnąłem, i zeszłem z łóżka idąc do okna. Zobaczyłem, jak wysiada, z auta razem z Momo od razu kierując się do domu.

-Nie chcę cię martwić, ale mogę tu zostać na tydzień, bo potem wyjeżdżam.

-Co!

-No wyjeżdżam do domu, żeby się spakować, bo potem jadę do Anglii, ponieważ moja siostra ma operacje i muszę zaopiekować się jej dziećmi. - mruknął.

Pokiwałem, głową idąc do kuchni szukając żelków, ale nigdzie ich nie znalazłem, na co jęknąłem.

-Chan! - krzyknąłem, na cały dom by po chwili czarnowłosy zszedł, ze schodów patrząc, się na mnie.

-Czego bekon?

-Pójdziesz mi po żelki do sklepu?- podeszłem do niego ciągnąc go za rękę.

-Dobra wrócę za kilka minut. - powiedział, zabierając kurtkę i kluczyki do samochodu.

Wyszedł, a ja w tym samym czasie poszedłem, do łazienki nalewając ciepłą wodę do wanny. Przygotowałem, sobie ciuchy na zmianę a brudne dałem, do kosza na brudy.

Weszłem do wanny, zanurzając się po nos. Dmuchnąłem w wodę, przez co zaczęły, robić się bąbelki, na co się zaśmiałem. Westchnałem wpatrując się w ścianę przedemnął.

Tak bardzo chcę, żeby Chanyeol rozmawiał ze mną, żeby po prostu było, jak dawniej. Bym mu wszytko wybaczył, ale on ma mnie pierwszy przeprosić, bo ja nie mam za co.

Byłem w wannie jeszcze tak z dziesięć minut, a kiedy już woda zaczęła, chłodnieć to wyszedłem, wycierając i ubierając się w przygotowane ciuchy, czyli koszulka i dresy.

Zmarszczyłem brwi, bo kuzyna jeszcze nie było, a że jechał, autem to powinien, już dawno być. Zmartwiony wybrałem jego numer i zadzwoniłem.

-Kurwa. Chuj nie odbiera telefonu. - fuknąłem i zacząłem jeszcze dzwonić, dopiero po piętnastej pubie ktoś odebrał.

-Halo? - odezwał się miły dla ucha głos, przecież on sam pojechał to, jakim cudem dziewczyna odebrała.

-Kto mówi?

-Jestem pielęgniarką w szpitalu i pan... - wyplułem wodę na jej słowa. Że co kurwa?

-Ale jak?

-Nie mogę więcej nic powiedzieć. Dowidzenia. - rozłączyła się, na co miałem ochotę, rzucić telefonem o ścianę.

Włożyłem buty i kurtkę szybko wybiegając na zewnątrz, całe szczęście tata ma zapasowy samochód. Wyciąganąłem kluczyki do Fiata Tipo szybko go odpalajac i wyjeżdżając z garażu.

Na całe szczęście wiem, w jakim szpitalu się znajduje ten debil, bo tylko u nasz jest jeden szpital.

Szybko zaparkowałem, pod placówka szybko biegnąc do ruchomych drzwi, a potem do recepcji.

-Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? - zapytała mnie bardzo sympatyczna dziewczyna, gdybym nie był gejem i w ciąży bym się z nią umówił.

-Szukam Lee Chana. Przyjechał tu chwilę temu.

-Drugie piętro pokój 166. - uśmiechnęła się do mnie, na co podziękowałem, szybko biegnąc po schodach. Windą nie pojadę, bo raz się zatrzasnąłem i od tego czasu unikam ich jak ognia.

Kiedy w końcu stanąłem, pod pokojem wbiegłem, do niego i zobaczyłem Chana leżącego pod tyloma maszynami oraz z kołnierzem na szyi, miał też gips na ręce oraz złamany nos.

Łzy leciały, mi z oczu podeszłem do niego ściskając, jego dłoń. Po chwili do pokoju wszedł lekarz.

-Dzień dobry jestem Kim Jonghyeong i będę lekarzem prowadzącym Pana chłopaka. - uśmiechnął się czarnowłosy mężczyzna.

-Dobry. To jest mój kuzyn, ale mniejsza z tym. Co z nim? Wyjdzie, z tego? - jęknąłem, płaczliwie a lekarz jedynie westchnął.

-Pana kuzyn w tej chwili śpi, podaliśmy mu lek znieczulający, bo strasznie krzyczał. Jego stan jest, w normie jedynie to ma, stłuczony nadgarstek, złamany nos i rękę oraz lekkie wstrząśnieniem mózgu a poza tym nic groźnego. Wyjdzie z tego, najprawdopodobniej obudzi się jutro.

-Dziękuję panie doktorze za informację. Wiadomo, co się stało?

-Został pobity dość brutalnie i znaleziono to koło niego. - podał mi dość duży kawałek materiału, tak dobrze mi znanego.

-Jeszcze raz dziękuję i życzę miłej nocy. -uśmiechnąłem się do lekarza, który odwzajemnił, mój czyn szybko wychodząc.

Zabiję, skurwysyna za to, co zrobił.

W tym tygodniu pojawi się jeszcze jeden rozdział! Życzę miłej nocy 🙂.

Dwie Decyzje ⚣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz