Chapter 7. "Nokaut"

996 103 14
                                    

Przebudziło mnie wycie syreny za oknem. Leniwie przewróciłam się na drugi bok i zdziwiło mnie to, że nigdzie nie natknęłam się na ciało Harrego, które miało mi służyć za poduszkę. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem sama w łóżku. Poduszka obok była jeszcze lekko wgnieciona, a kołdra potargana. Tylko to było dowodem na to, że to wszystko mi się nie przyśniło. Że naprawdę tu był, ze mną.

Podniosłam się z łóżka i postanowiłam pójść go poszukać. Najpierw zajrzałam do kuchni, ale nikogo tam nie było, światło w łazience też było zgaszone, a salon świecił pustkami. Bez większych nadziei zajrzałam do pokoju Alexa, ale tam też go nie było. Zrezygnowana wróciłam do sypialni. Przechodząc przez korytarz zauważyłam, że nie ma tam treningowej torby Harrego. Wtedy już wiedziałam...

Nie mogłam uwierzyć, że znowu mnie oszukał. Przecież miał z tym skończyć. Obiecał!

Wściekła, a zarazem zrezygnowana wyciągnęłam z garderoby walizkę i wrzucałam do niej wszystkie swoje rzeczy. Tyle razy mu wybaczałam, tyle razy dawałam szansę... Naiwna. Ale nie tym razem, nigdy więcej nie dam się mu wykorzystać, postanowiłam. I choć tak cholernie go kochałam i z bólem pakowałam rzeczy Alexa, wiedziałam, że choć raz muszę być konsekwentna.

Jeśli pójdziesz na tę walkę, to nie masz tu czego szukać...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ostatni raz spojrzałem na zdjęcie znajdujące się w moim portfelu. Uśmiechnąłem się sam do siebie i schowałem go do torby. Wstałem z ławki i ruszyłem w stronę sali, żeby ostatni raz wejść na ring. Kiedy szedłem przez długi korytarz coraz wyraźniej docierały do mnie krzyki skandującego tłumu. Jednak teraz nie miało to dla mnie znaczenia, chciałem po prostu wejść na ring, jak najszybciej załatwić Daniela i wrócić do domu.

- Wciąż nie jestem co do tego przekonany, ale jeśli tak, to skop mu tyłek, a potem pójdziemy na jakieś piwo- powiedział Liam, klepiąc mnie po ramieniu.

- Po walce wracam do domu, Li. Sky na mnie czeka.

- Och, no jasne. Więc idź już i zrób to choć w połowie tak dobrze, jak potrafisz.

Pokiwałem głową i jeszcze raz sprawdziłem, czy moje rękawice są dobrze zawiązane, po czym wbiegłem po schodkach prowadzących na ring. Rozchyliłem otaczające go liny i wszedłem na sam jego środek, gdzie stał już Daniel. Sędzia odmówił swoją stałą regułkę, po czym rozległ się sygnał do rozpoczęcia pierwszej rundy. Zablokowałem pierwsze dwa ciosy, które zdołały mnie skutecznie rozwścieczyć. Nie miałem czasu na bronienie się. Szybko objąłem dominację i po kilku ciosach w twarz, uderzyłem go w brzuch. Daniel zgiął się w pół i opadł na otaczające ring liny.

- Mam nadzieję, że teraz zapamiętasz, że kobiet się nie bije- syknąłem, podchodząc do niego powoli.

- Nadzieja matką głupich, Styles- powiedział, ledwo łapiąc powietrze.

- Radziłbym ci się zamknąć, Selgado.

- Bo co?

W odpowiedzi po prostu zadałem mu decydujący cios w twarz, po którym upadł na matę i nie podniósł się w ciągu 10 sekund. Nokaut...

                                                                          ~*~

W domu było ciemno, nie było słychać żadnych głosów, a to mogło oznaczać tylko jedno- udało mi się. Szybko przeszedłem przez salon, cicho nacisnąłem klamkę i wsunąłem się do pokoju. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to to, że łóżko było puste. Podszedłem i usiadłem na jego brzegu, zastanawiając się, gdzie może być Sky. W oczy rzuciła mi się mała kartka leżąca na szafce nocnej.

Albo ja i Alex albo walki- uprzedzałam"

Te siedem słów całkowicie zrujnowały mój świat. Zepsuły wszystkie moje plany na przyszłość... Wściekły zgniotłem kartkę i cisnąłem nią w kąt pokoju. Dopiero teraz zauważyłem, że z półek zniknęły wszystkie ramki na zdjęcia, pamiątki, biżuteria... wszystko, co do niej należało. W ataku wściekłości i bezradności poszedłem do pokoju obok. Stamtąd też wszystko zniknęło. Kojec, zabawki, ubranka, nawet drewniane zwierzątka, które jeszcze kilka godzin temu wisiały na ścianie. Bezsilnie osunąłem się po ścianie, schowałem twarz w dłonie i pozwoliłem, żeby łzy bezradności spływały po moich policzkach.

To koniec.

__________________________________

l.o.l


I can't changeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz