Część czwarta.

1.4K 109 168
                                    

*Harry*

Około północy, każdy cicho odlicza do Nowego Roku, tak, aby nie obudzić żadnego ze śpiących dzieci. Po tym, gdy wszyscy życzą sobie "szczęśliwego Nowego Roku", odwracają się do swoich ukochanych po pocałunek. Harry automatycznie zaczyna się odwracać do Louisa, ale zanim może to zatrzymać, Nathan pociąga go do pocałunku, zbyt gorącego, aby być tylko noworocznym pocałunkiem na przyjęciu rodzinnym.

− O mój Boże. − Harry słyszy za plecami głos Louisa. Coś ściska go w środku na ton głosu szatyna. Odsuwa się tak szybko, jak tylko może, spoglądając na Louisa z błagającym wzrokiem.

− Przysięgam na Boga − warczy Liam, zamierzając go popchnąć, ale Louis go powstrzymuje, kręcąc głową.

− Nie! − skrzeczy Louis, jego głos brzmi obco. − Jeśli ktoś ma go uderzyć, to będę to ja. Dzieci, do swoich pokoi.

Lucas i Sophia posłusznie zabierają resztę dzieci na górę. Louis oddycha ciężko, co mu przypomina, że gdy jest zły na dzieci, i stara się uspokoić, to nie krzyczy. Harry sądzi, że to bardziej popieprzona sytuacja, niż wylanie soku na dywan. Dzieci wychodzą, a pokój przez chwilę staje się zupełnie cichy.

− Ty pieprzony dupku! − krzyczy Louis, rzucając się na Harry'ego i waląc go w pierś. Harry stoi spokojnie, pozwalając Louisowi na bicie go. Wie, że zasługuje na to i na wiele więcej. − Po wszystkim, co dla ciebie zrobiłem? Piątka pieprzonych dzieci nie była wystarczająca?! Kochanie cię, mimo tego, że nigdy ciebie dla mnie nie było?! Jestem tu dla ciebie od dwudziestu lat, a ty wiejesz do innego faceta? Pieprz się, Harry! − krzyczy i płacze, uderzając pięściami w pierś bruneta. Ta scena łamie serce. − Nienawidzę cię, nienawidzę cię, nienawidzę cię.

– Louis, myślę, że powinieneś odpocząć – mówi Niall delikatnie.

– Chcę, żebyś zniknął! Wynoś się z mojego domu! – krzyczy Lou łamiącym się głosem.

– Dawaj, możemy jechać do mnie – mówi Nathan, ciągnąć Harry'ego za ramię. Louis jest o krok od naskoczenia na niego i pobicia do śmierci.

– Jasne, idź, Harry. Dlaczego nie pójdziesz ze swoim chłopakiem? Brzmi jak dobry pomysł, zwłaszcza, że nie jesteś tu już mile widziany.

– Nie – mówi Harry słabo. – Nie zamierzam uciekać. Nie chciałem, żebyś dowiedział się w taki sposób, Louis. Przepraszam,

Louis śmieje się z goryczą i kręci głową.

– Nie waż się wypowiadać tych słów ponownie. Nie jest ci przykro, nigdy nie będzie. Gdyby tak było, to nigdy byś tego nie zrobił. I, och, nie chciałeś, żebym dowiedział się w taki sposób? Więc jak właściwie chciałeś, bym się dowiedział? Planowałeś wyprawić mi imprezę niespodziankę i wtedy ogłosić nowinę? A może napisałbyś uroczy wierszyk? To byłoby coś.

– Louis, proszę – Harry błaga, ale Louis nie pozwala mu mówić.

– Och, a ty! – Louis zwraca uwagę na Nathana. – Będziesz stał tutaj i zachowywał się tak, jakbyś nie zrujnował małżeństwa i rodziny. Jestem pewien, że dla ciebie jest specjalne miejsce w piekle. Żyjesz dla tego gówna, prawda? Ty chory, pieprzony draniu. Możesz sobie go wziąć! Zasługujecie na siebie.
– Louis...

– Chociaż mam pytanie. Jak długo to trwa? Jak długo przyprawiałeś mi rogi za plecami? Kilka tygodni? Kilka miesięcy? No proszę, oświeć mnie.

– Prawie rok – mówi Harry zdławionym głosem. Louis bierze głęboki oddech i kiwa głową.

– Więc zaraz po narodzinach Joshuy. Super. Świetnie. Cudownie, kurwa. Byłem tutaj, ledwie radząc sobie z noworodkiem bez męża, którego wiecznie nie było, a ty w tym czasie pieprzyłeś innego. Nie jest ci przykro, Harry. To mi jest przykro. Jest mi przykro, że zakochałem się w kimś tak cholernie egoistycznym.

This House No Longer Feels Like Home (nowa wersja)Where stories live. Discover now