ROZDZIAŁ 5

106 5 2
                                    

Hej ludzie mam nadzieje,że się spodoba. Papa

Poszłam trenować. Wale w worek treningowy. I myślę. Dlaczego ja wodzem? Fakt byłam prawą ręką jego, ale to nie zmienia faktu, że ja mam być wodzem. Wruwnie dobrze wodzem mugł zostać Tom lub Kaj.
Trudno. Pogucibsię z tym Loyza. Ogarnij się. Jesteś twarda. Ufff. Mam dosyć. Zamyśleni wyrwał mnie Jay.
Jay: Pobijemy się?
Ja: Chcesz drugi ras zarwać i nie wstać?
Jay: Jak ma ci to pomuc to tak.
Kiwnełam głową na tak.
Kai: Wszystkie chwyty dozwolone!
Ja i Jay: Jasne!
Zaczęliśmy walczyć. Okładam go ciosami powyżej pasa. On mnie wali po mordzie. Loyza skup się i to już! Odparłam atak tak to bym już leżała na ziemi. Przywaliłam mu w brzuch. Złapał się za niego. A ja stałam się niewidzialna. Okładałam go przez pewien czas kiedy padł.
Jay: Wygrałaś!
Stałam się widziałna. I nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i zemdlałam.

                  Oczami Loyd'a
Loyza nagle upadła. Zdążyłem ją złapać. Ja i Zane zanieśliśmy ją. Zane nie pozwolił mi wejść. Siedze i czekam. Minęło chyba dobre 2 godziny. Boże! Masakra! Oby było wszystko dobrze. Zane wyszedł.
Ja: Zane co znią?
Zane: Mam dobrą i złą wiadość.
Ja: Mów!
Zane: Dobra jest taka, że wszystko wporzątku, a zła jest taka, że jest powarznie chora i umiera powoli.

Zamurowało mnie. Ja? Dlaczego? Kiedy? To się stało?
Poszłem do niej. Usiadłem na krześle.
Ja: Wszystko będzie dobrze siostrzyczko. Musi być.

NOWE JA|NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz