Rozdział 1

370 17 3
                                    


Melissa Scamander siedziała przy biurku w dormitorium Gryffindoru, starannie kreśląc litery na pergaminie. Jej delikatne, skośne pismo było pełne precyzji, a każdy znak, każdy ruch pióra miał swoje miejsce. Pisanie do rodziców było dla niej jak mały rytuał. Zaczynał się jej piąty rok w Hogwarcie, a mimo że minęła dopiero doba od powrotu do zamku, Melissa już miała im wiele do przekazania. To było dziwne — wrócić do szkoły, którą tak dobrze znała, a jednocześnie czuć, że coś jest zupełnie inne. Hogwart zmienił się. Zatrzymała się na chwilę, unosząc pióro nad pergaminem, i rozejrzała się po dormitorium. Ciepłe, przytulne miejsce, które dzieliła z Hermioną, zawsze tętniło życiem, przynajmniej dla niej. Klatki ze zwierzętami, które przygarniała przez lata, porozstawiane były po pokoju w idealnym chaosie. Uśmiechnęła się mimowolnie — to był jej świat. Jednak ten rok był inny. Powrót Voldemorta wisiał nad nimi jak ciężka chmura. Choć wielu uczniów wciąż nie chciało w to uwierzyć, ona wiedziała swoje. Wierzyła Harry'emu. Zresztą, jak mogła nie wierzyć, skoro wydarzenia z końca poprzedniego roku były zbyt prawdziwe, by je ignorować? Cedrik... Zacisnęła usta, starając się nie myśleć o tamtej tragedii. Nie teraz. Odruchowo skończyła pisać, złożyła list i wsunęła go do kieszeni, gotowa zanieść go do sowiarni. Cedrik Diggory... To imię wracało do niej w najmniej oczekiwanych momentach. Pamięć o nim była bolesna, ale też nie chciała jej zatracić. Był kimś wyjątkowym.

— Melissa, idziesz? — usłyszała głos Hermiony, która przymierzała się do wyjścia na kolację.

— Tak, zaraz — odpowiedziała, choć w głębi duszy czuła, że potrzebuje jeszcze chwili. Schowała pióro, starannie zamknęła kałamarz i wstała, wygładzając swoją spódnicę. Gdy już miała wyjść, zatrzymała się na moment, spoglądając przez okno. Zamek wyglądał pięknie, ale inaczej niż wcześniej. Świat był bardziej mroczny.

— Coś się stało? — Hermiona zapytała, zauważając, że Melissa stała z zamyśloną miną.

— Nie... po prostu... Hogwart nie jest już taki jak kiedyś — odpowiedziała cicho. Hermiona spojrzała na nią z troską, ale nie odpowiedziała. Obie wiedziały, co Melissa miała na myśli.

Zanim wyszły na kolację, Melissa skierowała się jeszcze na wierzę, aby wysłać list do rodziców. Wspinając się po schodach, zauważyła grupkę pierwszorocznych, którzy nagle zaczęli chichotać, jakby zobaczyli coś zabawnego. Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi, idąc dalej, aż poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Zatrzymała się gwałtownie, odruchowo sięgając po różdżkę, ale gdy odwróciła się, stanęła twarzą w twarz z nieznajomym chłopakiem. Wyglądał na nieco starszego od niej, może szóstoklasistę, ale jego ubranie nie było szkolne — nosił mugolską odzież. Zielone oczy błyszczały w cieniu, a w jego postawie było coś, co od razu wzbudziło jej niepokój.

— Melissa Scamander? — zapytał chłodno, nie spuszczając z niej wzroku.

— Tak? — odpowiedziała, marszcząc brwi. Kim on był i dlaczego jej szukał?

— Pilnuj swoich zwierząt — syknął. — Kolejni skarżą się na twoją niesubordynację.-- Zaskoczona, a jednocześnie rozwścieczona, poczuła, jak jej twarz przybiera bojowy wyraz.

— Nie rozumiem, o co ci chodzi. Zwierzęta są tu dozwolone — powiedziała stanowczo, splatając ręce na piersiach. Ten chłopak nie miał prawa jej rozkazywać.
— Sowę, kota i ropuchę — przypomniał jej z naciskiem. — A ty? Trzymasz tutaj całą menażerię.-

Melissa prychnęła, zbywając go gestem ręki.

— Nie twoja sprawa — odparła chłodno, mijając go, ale zanim ruszyła dalej, usłyszała jeszcze jego ostatnie słowa.

— Mam cię na oku, Scamander.

To zdanie wywołało w niej gniew, który długo jeszcze tlił się w jej wnętrzu. Jeszcze przez resztę dnia była zirytowana, odpowiadając przyjaciołom półsłówkami. Nawet kolacja nie poprawiła jej humoru. Dopiero wieczorem, w dormitorium, Hermiona zauważyła, że coś jest nie tak.

— Co się dzieje? — zapytała Hermiona, siadając na swoim łóżku z książką. — Zauważyłam, że jesteś dziś nie w sosie.

Melissa westchnęła, opadając na swoje łóżko. Chciała zignorować to wszystko, ale nie mogła przestać myśleć o spotkaniu z tajemniczym chłopakiem.

— Spotkałam jakiegoś dziwnego chłopaka — zaczęła, patrząc na Hermionę. — Nie znam go, a on mówił mi, że mam „pilnować swoich zwierząt", jakbym była jakąś przestępczynią.

Hermiona uniosła brew, odkładając książkę.

— Myślisz, że to uczeń? — zapytała z zainteresowaniem.

— Nie wiem... chyba nie — odpowiedziała Melissa, obracając się na bok. — Nigdy wcześniej go nie widziałam. Może to ktoś nowy?

— Może — mruknęła Hermiona, choć jej ton sugerował, że ta sprawa nie wydaje jej się aż tak istotna.

Melissa zamknęła oczy, próbując o tym nie myśleć, ale wspomnienia zaczęły dryfować w innym kierunku. Cedrik. Jego imię pojawiło się w jej myślach, jakby było wdrukowane w każdą trudną chwilę. Był kimś, kto zawsze wywoływał u niej uśmiech, nawet wtedy, gdy wszystko inne wydawało się szare. Teraz pozostało tylko wspomnienie. Ostatni taniec na balu... Jego śmierć.

Wciągnęła głęboko powietrze, starając się odepchnąć łzy, które zaczynały napływać do oczu. Cedrik nigdy nie dowiedział się, co do niego czuła. Nigdy nie miała odwagi mu tego powiedzieć, a teraz było za późno. Ta myśl bolała ją najbardziej — że już nigdy nie będzie miała szansy, by wyznać, co naprawdę czuła.

— Hermiono... — zaczęła cicho, wpatrując się w sufit. — Co jest z Ronem? Zauważyłam, że coś między wami się dzieje. Hermiona uniosła głowę z nad książki, rzucając Melissie zniecierpliwione spojrzenie.

— Co? Z Ronem? — zapytała, jakby próbowała zbagatelizować pytanie.

Melissa uśmiechnęła się, widząc, że Hermiona próbuje udawać obojętność.

— No wiesz, wydaje mi się, że jest zazdrosny. O co, to już nie wiem, ale zauważyłam, że robi się trochę... niespokojny, kiedy jesteście razem.

Hermiona przewróciła oczami.

— Nie ma o co być zazdrosnym — odpowiedziała, wracając do książki. Jednak lekkie zaczerwienienie jej policzków zdradzało coś więcej. Melissa uśmiechnęła się szerzej, choć smutek Cedrika wciąż gdzieś tam w niej tkwił. Pomyślała o wszystkich rzeczach, które wydarzyły się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. O Ronie, Harrym, Cedriku, o przyjaźniach i stracie. O tym, co czeka ich teraz, gdy Voldemort powrócił. Dni wydawały się bardziej mroczne, ale Melissa wiedziała, że zawsze będzie miała swoich przyjaciół przy sobie. Może to wystarczy, żeby przetrwać. Zamknęła oczy, pozwalając ciału zrelaksować się po pełnym emocji dniu. Słyszała jeszcze cichy szelest kartek, gdy Hermiona przewracała strony książki. I tak, z tą ciszą wokół siebie, zasnęła.



Harry Potter i wojna GrindenwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz