1.Wszystko razem

4.4K 187 170
                                    

Gdy Josh, już udomowił się na mojej kanapie, wlepia we mnie swoje spojrzenie, wyczekując mojego ruchu.

- Pytam serio. Co tutaj robisz?

- Nie można już stęsknić się za swoją najlepszą przyjaciółką? - pyta sarkastycznie jak zawsze.

Widząc moją nieustępliwą minę, odpowiada.

- Martwiłem się, odkąd wyjechałaś z New Hampshire nie ma z tobą w ogóle kontaktu. Jest aż tak źle?

Wiem, że się o mnie martwi, ale potrzebuję przestrzeni - jest za wcześnie na jakiekolwiek rozmowy.

- Wszystko jest okej. - odpowiadam, próbując odwrócić od niego wzrok.

- Te przekrwione oczy i zmęczenie mówią zupełnie coś innego.- mówi intensywnie wpatrując się w moją twarz.

Zawsze się martwił, równie mocno jak ja o niego.

- To przez nową pracę, muszę dobrze wypaść. Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, nie? - uśmiecham się i pod wpływem emocji spowodowanych jego przyjazdem i długą rozłąką, wędruję pod jego ramię. Gdy wyczuwam jego niedźwiedzi uścisk, wszystkie wspomnienia wracają. Wychowywaliśmy się razem, przedszkole, szkoła czy nauka jazdy na rowerze. Nawet nasz pierwszy pocałunek. Wszystko razem.

- Gdyby każdy taki był. - widzę ból w jego oczach.

- Nie wracajmy do tego, proszę. - Na te słowa, uśmiecha się do mnie słabo.

- A tak poza tym, ładnie się tutaj urządziłaś, skąd masz pieniądze na te luksusy? - pyta z uśmiechem.

- Wynajmuję ten apartament ze współlokatorem.

- A gdzie on teraz jest?

- Pojechał do dziewczyny. - odpowiadam.

- Macie tu jakieś fajne miejsce z dobrym ciastem i kawą? - pyta

- Jesteśmy w Nowym Jorku, tutaj jest wszystko. - odpowiadam i oboje wybuchamy śmiechem z byle powodu, brakowało mi tego...

Gdy jesteśmy już w knajpce na Manhattanie, siedzimy wpatrując się w parę zakochanych. Ughh... Czemu akurat teraz się pojawiają? Być może, nie zauważałam nigdy zakochanych bo sama kiedyś taka byłam? Byłam? Oj nie... Wciąż jestem, ale bez drugiej połowy.

- Naprawdę dobre. - z transu wyrywają mnie słowa Josha.

- Mówiłam ci, że będzie pyszne. - mówię i puszczam mu oczko.

Zawsze miał coś, co mnie do niego ciągnęło. Jest jednym z niewielu ludzi, przy których mogę być sobą i czuć się bezpiecznie .
Przyjaźnię się z nim od urodzenia.

Dwadzieścia cztery lata.

A może nie? Nie, z całą pewnością, było to nam pisane gdy nasze mamy zaczęły się ze sobą przyjaźnić. Czyli wychodzi na to, że przyjaźnimy się ze sobą od ponad dobrych czterdziestu lat. Nasze mamy również poznały się już w pępowinach.

Josh był typowym, przystojnym chłopakiem jak z okładki. Imponujący zarys szczęki, wspaniały uśmiech a co za tym idzie, idealne zęby oraz ciemne, nieokrzesane włosy opadające delikatnie na równie ciemne i przenikliwe oczy, które przejrzą mnie zawsze na wylot. Jest wysoki, ma sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, więc możecie sobie wyobrazić jak ja wyglądam przy nim, przy moim wzroście osiągającym niecałe sto sześćdziesiąt centymetrów. Ale lubię ten mój wzrost, jest w sam raz.

Jesteś jak Piotruś PanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz