Rozdział 20 "Zakopaliśmy topór wojenny"

434 67 91
                                    

Mama patrzyła na mnie z miną, jakby zobaczyła ducha. Jej oczy rozszerzyły się chyba dwukrotnie i potem zaczęła strasznie szybko mrugać.

Och, skończ już, przecież wiem, że bardzo dobrze go znasz!

- A skąd on ci przyszedł do głowy? - spytała z lekko drżącym głosem.

- Ponieważ... - sięgnęłam do kieszeni, gdzie wcześniej schowałam zdjęcie, które Martinez wsunął pod drzwiami - Jakąś godzinę temu zjawił się tu i twierdził, że jest, do cholery, moim ojcem! - zdenerwowana rzuciłam zdjęcie na blat tuż przed mamę - Przy okazji przyniósł też fotkę. - powiedziałam dobitnie - Mamo, o co tutaj chodzi?

Gdy kobieta spojrzała na fotografię, przymknęła oczy i westchnęła. Wzięła je do ręki i pogładziła kciukiem. Po chwili uniosła lekko kąciki ust, a ja z niedowierzania, wpatrywałam się w swoją rodzicielkę.

- Kiedy byłam rok po ślubie z twoim... no cóż, z Adrienem, przenieśliśmy się do San Diego. - zaczęła, a ja wsłuchiwałam się w każde jej słowo, nie chcąc przeoczyć ani jednej istotnej informacji - Zabawna historia, bo poznałam Willa przypadkiem.  Nie miałam pojęcia dlaczego, ale od razu mi się spodobał. Być może nie kochałam Adriena tak, jak na to zasługiwał. Później relacja między mną a Willem polepszyła się. Zaczęliśmy się potajemnie spotykać, ale mój mąż był tak zajęty pracą, że niczego nie zauważył. Pół roku później, ja... Ja zdradziłam Adriena i zaszłam w ciążę. Byłam szczęśliwa i tak ślepo zakochana w Willu, że chciałam się rozwieść i z nim spędzić życie. On jednak był innego zdania i stwierdził, że będzie lepiej, jeśli zostanę z mężem i z nim wychowam dziecko.

- Uciekł od obowiązku. - wtrąciłam się.

- Po jakimś czasie powiedziałam Adrienowi, że jestem w ciąży, ale nigdy nie dowiedział się prawdy. - dokończyła i nieco posmutniała.

Mimo wszystko, teraz już przynajmniej wiedziałam, że byłam wpadką i to jeszcze z facetem, który bał cię rodzicielstwa. Cudowny tatuś.

- Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale nie byłam gotowa. - dodała, a mnie powróciła złość.

- A teraz jesteś? Czy te osiemnaście lat nie wystarczyło ci, by pogodzić się ze stratą kochasia? - spytałam oschle. Miałam prawo być wkurzona, okej?

- Madison. - skarciła mnie wzrokiem - Nie masz prawa tak mówić. Nie wiesz, przez co przeszłam.

- Daj spokój, mamo. Miałaś sporo czasu, żeby mi o tym powiedzieć. A tymczasem ja dowiaduję się od kompletnie obcego faceta.

Chyba zamierzała coś powiedzieć, bo rozchyliła usta, ale nie pozwoliłam jej na to. Wstałam z krzesła i wyszłam z kuchni. Dobrze zrobiłam. Przysięgam, że jeszcze chwila i nie wytrzymałabym. Powiedziałabym jej coś, czego potem bym żałowała, a matce sprawiłabym jedynie jeszcze większą przykrość. Przecież nie codziennie człowiek dowiaduje się, że ma innego ojca, którego w ogóle nie zna.

Popędziłam do swojego pokoju. Wkurzona do granic możliwości i jednocześnie smutna, bo fakt, było mi cholernie przykro, że Angie nie potrafiła szczerze ze mną porozmawiać, wychodziłam po schodach i nawet zignorowałam Parkera, który schodził akurat na dół i rzucił tym swoim tekstem "Co tam, Mad?". Nie odezwałam się, nie obróciłam się.

- Ej, Madison! - zawołał, lecz znów puściłam to mimo uszu i w końcu dotarłam do swojego pokoju.

Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam się w poduszkę. Kumulowało się we mnie na raz mnóstwo emocji, nad którymi starałam się zapanować. Leżałam bez ruchu i zamknęłam oczy. W głowie wciąż przetwarzałam rozmowę a mamą. Nie była ona łatwa a historia, którą mi opowiadała była wiarygodna. Jak ona mogła tak oszukać Adriena? Przez osiemnaście lat  ukrywała przed nami prawdę. Nie rozumiałam tylko jednej rzeczy: skoro ten cały Martinez tak bardzo nie chciał dziecka, to czemu zjawia się nagle teraz, kiedy jestem już pełnoletnia. Mimo wszystko, on nigdy nie będzie dla mnie tatą. Był nim człowiek, który mnie wychował i robił wszystko, bym wyrosła na dobrą, porządną osobę, a który już niestety nie żyje. Pomimo tego, że Adrien zostawił nas z tymi cholernymi długami, nie zamieniłabym go na żadnego innego ojca, za nic w świecie.  To cholernie ckliwe, ale jest szczerą prawdą. I nie będzie mi się teraz do życia mieszał jakiś William Martinez, z którym moja matka postanowiła zabawić się w przeszłości.

MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz