Rozdział 27 "Karma to suka"

379 71 81
                                    

Otworzyłam oczy. Mijały dni i zaczynał się kolejny, który będzie polegał na tym samym: unikaniu Parkera, co było dość ciężkie zważywszy na to, że ciągle wychodziliśmy całą paczką. Jedynym plusem było to, że Lucas także nie wytrzymał zachowania Tessy, więc przygadał jej tak, że dziewczyna obraziła się i już więcej nie spędzała z nami czasu. Z tego co wiem, wciąż pisała do Maxa, ponieważ Chris się wygadał. Ale mnie już to nie obchodziło, niech sobie robi z tą rudą wywłoką, co tylko chce. Nasz powrót do San Diego zbliżał się wielkimi krokami. Miałam tych wakacji coraz bardziej dość. Nie obraziłabym się, gdybyśmy wracali już dziś. Przeprowadzka dobrze mi zrobi. Półtora miesiąca odpoczynku i zero wzmianki o Parkerze to będzie dobry czas, by psychicznie przygotować się na następny rok szkolny. Na kolejne ignorowanie jego żałosnych tekstów i prób udowodnienia, że to on tutaj rządzi.

— Madi? — usłyszałam głos Stelli, więc podniosłam się, usiadłam i przetarłam zasypane oczy — Idziemy na śniadanie, a potem na plażę. Idziesz z nami?

— Jasne. — uśmiechnęłam się lekko i wstałam z łóżka, chcąc chociaż trochę ogarnąć swoją twarz i doprowadzić się do stanu funkcjonowania.

Podeszłam do lusterka, umyłam twarz i nakremowałam ją. Potem nałożyłam troszkę podkładu, następnie puder i tusz do rzęs. Wzięłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Wtedy obok mnie pojawiła się wysoką blondynka.

— Czy możemy w końcu porozmawiać o tym, co się wydarzyło po koncercie?

Znowu się zaczyna. Ta dziewczyna nie daje mi spokoju, a ja od dwóch dni unikam tego tematu jak tylko potrafiłam. O tym, co zaszło, o całej tej rozmowie nie opowiadałam nikomu. Nie potrafiłam powiedzieć nawet Lucasowi. A najbardziej zabolało mnie to, że gdy Chris pytał Parkera, ten udawał, że nic się nie stało. Tak, jakby tamtego dnia w ogóle nie było.

— Stella, nie ma o czym mówić. — odparłam, znudzona jej ciągłymi pytaniami.

— Jak to nie ma? — podniosła głos — Przecież, do cholery, widzę co się dzieje! Nie jestem ślepa, Madison!

— Wszystko sobie wyjaśniliśmy, co jeszcze chcesz wiedzieć?! — wybuchłam, odkładają szczotkę na półkę. Ruszyłam do łazienki w poszukiwaniu dezodorantu i perfum, mając nadzieję, że upierdliwa blondynka w końcu da sobie spokój.

Cóż, kolejny raz się pomyliłam.

— Jestem twoją przyjaciółką. — powiedziała, opierając się o framugę — A ty nic mi nie mówisz. Myślałam, że sobie ufamy.

Nie wytrzymałam i gwałtownie na nią spojrzałam. Chciała prawdy? Proszę bardzo.

— Ufam ci, ale... — westchnęłam, jednocześnie wywracając oczami i w końcu wyrzuciłam to z siebie — Mam latać za tobą i chwalić się, że nazwał mnie dziwką?!

Stella rozszerzyła oczy.

— Tak. Dokładnie tym jestem w jego oczach. — mniej więcej powtórzyłam słowa Parkera — Czekaj, jak to było? Ah, pamiętam. Jestem taką samą kurwą, jak wszystkie. — posłałam jej sztuczny uśmiech.

— Ale... ale on... co? Jak to? — dziewczyna nie mogła zlepić słów ze zdziwienia.

Wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok. Po chwili uniosłam wzrok na swoje odbicie w lustrze, a w mojej głowie znów pojawił się obraz z tamtego wieczoru. To, jak stał przede mną i powiedział mi prosto w oczy słowa, które jeszcze nigdy nie zabolały mnie tak mocno, jak wtedy, gdy usłyszałam je z ust bruneta. Jego ostre spojrzenie pełne gniewu ale i zazdrości. Z początku próbowałam sobie wmówić, że powiedział to tylko dlatego, że był wściekły. Ale to tłumaczenie go w końcu straciło sens i dotarło do mnie, że nie warto przejmować się kimś, kto jest obojętny na cały świat.

MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz