one

3.8K 150 29
                                    

Caroline

Święta u cioci Kris zapowiadały się bardzo dobrze. Mamy być tu cały grudzień, a on dopiero się zaczął.

Mogę patrzeć przez okno na centrum miasta, w moich ciepłych skarpetkach - marzenia się spełniają.

Moja kuzynka Lizz wyciągnęła mnie na spacer, żeby pokazać mi trochę miasta. Wolałam zostać w domu, ale wszyscy stwierdzili że powinnam "wyjść do ludzi".

Do kogo mam wyjść, jak nikogo nie znam?

Lizzy stwierdziła że Toronto jest bardzo ładnym miastem, więc warto pospacerować po nim nawet bez celu. Zrobiłyśmy już dość długi dystans, więc z chęcią zgodziłam się na propozycje wejścia do kawiarni. Pomieszczenia było bardzo ładne, już udekorowane na święta. Uwielbiam takie klimaty.

- Co zamawiasz? - mruknęła Liz patrząc na mnie wyczekująco.

- Mają gorącą czekoladę?

- O tak, najlepszą w Toronto, uwierz mi. Idę zamówić, nie uciekaj mi - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniam gest.

Liz jest rok starsza ode mnie, we wigilię będzie pełnoletnia, tutaj w Kanadzie. Bardzo ją lubię, jest tak samo pozytywna jak jej mama.

- Już jestem, zaraz dostaniemy zamówienie - usiadła obok. - Dostałam wiadomość od mojego chłopaka, przyjdzie tu razem z przyjacielem. Nie będzie ci to przeszkadzać?

- Nie, jasne że nie - uśmiechnęłam się lekko.

Piłyśmy naszą czekoladę, plotkując o celebrytkach, a naszą sielankę przerwał pewien chłopak. Przystojny, wysoki blondyn z bardzo ładnym uśmiechem.

- Caro to mój chłopaka Jack, kochanie, to moja kuzynka Caroline - przedstawiła nas sobie, a chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, którą uścisnęłam z uśmiechem.

Szczerze, chciałam wypaść jak najlepiej, żeby zaprzyjaźnic się z kimś, kim nie jest Elizabeth.

- Shawn zaraz przyjdzie, mama do niego zadzwoniła - zaśmiał się Jack. - Maminsynek.

- Jakbyś nie znał jego mamy, to normalne - parsknęła Liz. Po pewnym czasie w naszą stronę szedł brunet, który wydawał mi się być bardzo znajomy.

- Już jestem, cześć Lizzy, cześć... - chłopak spoważniał, ale to napewno nie dlatego, że nie zna mojego imienia.

Zna je za dobrze, zna mnie za dobrze.

- Caroline - szepnął.

- Shawn - oczy zaszły mi łzami. - Ja może już pójdę, nie przeszkadzajcie sobie - zabrałam moją kurtkę i zwróciłam się do wyjścia.

- Caro, czekaj. Co się stało, trafisz do domu? - podbiegła do mnie Liz.

- Tak trafie, bawcie się dobrze - ominęłam pytanie "co się stało", nasunęłam czapkę i wyszłam z kawiarni.

Dlaczego znowu on się tu pojawił?

To napewno nie przeznaczenie, to jakiś głupi pech.

🎄🎄🎄

podoba wam się początek?

rozdział pierwszy, mam nadzieję że opowiadanie przypadnie do gustu x

all i want for christmas| mendes ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz