u mnie w domu nie obchodzi się świąt, więc opisuje je na takiej zasadzie o jakich słyszałam, sorka.
~
Yuta leniwie spoglądał na swojego współlokatora, który z gorliwym zapałem tłumaczył mu, co powinien kupić. Wysoki blondyn, o jelenich oczach rytmicznie podrygiwał do świątecznych piosenek, które leciały z małego radyjka. Może Japończyk nie czuł wyjątkowego bożonarodzeniowego klimatu, ale za to jego współlokator, już amerykańskiego pochodzenia, chętnie zacząłby stroić ich kawalerkę od Halloween.
— Dokup jeszcze girlandy. Ładne, ale nie za długie. Powiesimy je w salonie — uśmiechnął się szeroko Amerykanin. — Tylko uważaj, bo w Candy Express są na wysokich półkach, a ty raczej wzrostem się nie szczycisz — zachichotał.
Yuta podniósł głowę znad kartki i zmrużył oczy.
— Jesteś wyższy tylko o pięć centymetrów — mruknął, przyzwyczajony do żartów swojego przyjaciela. Nie przeszkadzało mu to, a nawet sam dogryzał blondynowi przez jego pochodzenie. Szczególnie, gdy nie potrafił rozwiązać jakiegoś zadania z matematyki, a ten wywyższał się, że przez swoją japońską krew, na pewno dałby rade.
— Nieważne. Przeczytasz, co zapisałeś?
— Tak — chrząknął, a potem napił się imbirowej herbaty, którą przed chwilą zaparzył. — Dwa duże pudełka bombek, stroik, skarpety do powieszenia nad kominkiem, którego swoją drogą nie mamy — zmrużył oczy, aby rozczytać się ze swojego niewyraźnego pisma. Nie przykładał się do notowania, ponieważ wiedział, że i tak o połowie rzeczy zapomni. — Kule śnieżną, choinkę do sześćdziesięciu centymetrów, kalendarz adwentowy, świeczki z motywem świątecznym i na końcu girlandy — odsunął swoje przydługie rękawy golfa do łokci.
— Idealnie! — klasnął w dłonie. — Nasze mieszkanie wreszcie poczuje klimat świąt, a nie smród twoich skarpetek. A teraz ubieraj się, bo zamkną ci Candy Express.
Yuta chciał dodać coś na temat zapachu swoich ubrań, ale zrezygnował. W swoim mniemaniu przynajmniej posiadał poczucie stylu, które nie opierało się na zakładaniu spodni i koszulki ze śmiesznym napisem. Szybko dopił herbatę, a kubek z motywem Gudetamy, który dostał od swojej siostry na czternaste urodziny, odstawił do zmywarki.
Swój czarny płaszcz nałożył na luźny, musztardowy golf i zawinął gruby, wełniany szalik na szyi. Zawiązał ubrudzone lakierki i wyszedł z mieszkania, rzucając ciche „cześć" do swojego współlokatora. Włożył klucze do kieszeni swojego okrycia, upewniając się, czy jest dopięte na ostatni guzik. Nie chciał przez chorobę rezygnować z zajęć.
~
Po wyjściu z metra był już bardzo blisko Candy Express. Ten sklep był największym i najlepiej wyposażonym w świąteczną tematykę centrum handlowym. Posiadał kilka pięter, a każde z nich było nazywane irytującym tytułami. „Laponia", „Biegun Północny", „Fabryka Zabawek", „Zagroda Rudolfa". Aż Yucie chciało się wymiotować. W środku grała bardzo irytująca melodyjka, a ekspedienci, przebrani w stroje elfów, również byli irytujący. Cały ten sklep był irytujący, a cukierkowa aranżacja jeszcze bardziej zniechęcała.
Japończyk wszedł do budynku, od razu głośno wzdychając. Ściągnął rękawiczki ze swoich dłoni, a potem wyciągnął pogiętą kartkę z kieszeni swojego płaszcza. Pierwsze, co mu się rzuciło w oczy to kolorowe bombki. Zastanawiał się jeszcze, jakie mógłby wybrać, aby za bardzo nie raziły go w oczy. Po chwili włożył leniwie kilka pudełek do koszyka i rozpoczął swoją przygodę po sklepie z akcesoriami świątecznymi.
~
— Ostatnia rzecz na liście — mruknął do siebie. — Świeczki, świeczki, świeczki... — mówił cicho.
CZYTASZ
candy express → yuwinˣᵐᵃˢ ˢᵖᵉᶜⁱᵃˡ
Fanfictionkiedy zwykły elf może zawrócić w głowie nawet największemu gburowi parring ; yuwin gatunek ; fluff, smut betowane przez ; @stopadaewona @xxxbluesky 181203 → 181231 (przewidywane, wszystko może się zmienić)