Ulice były puste. Miałam wrażenie, że wszyscy schowali się z obawy przez czymś przerażającym. Czułam się osamotniona przemierzając kolejne przecznice miasta. Co jakiś czas oglądałam się za siebie, słysząc podejrzane dźwięki i upewniałam się, że nikt za mną nie podąża. Opatuliłam się ściślej długim szalikiem, który tak lubiłam. Założyłam czapkę, która wcześniej zawieruszyła się gdzieś pomiędzy pogiętymi, niezgrabnie wrzuconymi do torby ciuchami. Liczyłam na to, że za chwilę znajdę wyszukiwaną na mapie ulicę. Mróz wywołał szczypanie na moich policzkach, a zmarznięte dłonie przybrały kolor bladej czerwieni.
Westchnęłam z ulgą, gdy na skrzyżowaniu dwóch ulic ukazał się niewielkich rozmiarów dom, opatulony dokładnie kolorowymi światełkami. Zapukałam z nadzieją w dębowe drzwi, oczekując niskiej blondynki w progu.
- Mel? - zapytała zdziwiona, poprawiając standardowo swoją obciętą na prosto grzywkę - Co ty tutaj robisz?
- Tak wyszło, że nie mam gdzie się podziać. - wychrypiałam zbolałym głosem. - Czy mogłabym zostać tu na noc?
Dziewczyna skinęła szybko głową, rozchylając bardziej drzwi i zapraszając mnie do środka. Gdy przekroczyłam próg domu odetchnęłam ciepłym powietrzem. Temperatura znaczniej różniła się od tej na zewnątrz o dobre kilkanaście stopni. Przedpokój był średniej wielkości, schody prowadzące na piętro ozdobione były świeżym świerkiem. Wyraźnie było czuć jego intensywny zapach. Nabrałam co płuc duży haust powietrza, próbując zapamiętać tę woń na dłużej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, niezręcznie przystając na progu dwóch pokoi.
- Wchodź, moich rodziców nie ma w domu.
Blondynka zaprowadziła mnie do przytulnego pokoju o idealnie zaścielonym łóżku i schludnie poukładanych ubraniach. Zaniepokojona usiadła na jednym z foteli, wbijając we mnie niecierpliwe spojrzenie. Wiedziałam, że nie jest typem dziewczyny, która na siłę będzie wyciągać ze mnie jakiekolwiek informacje.
- Nie ma o czym mówić. Po prostu... - zacięłam się, gdy mój głos załamał się pod wpływem zanoszącego się wybuchu płaczu. - Wszystko się skomplikowało.
Dziewczyna natychmiast podniosła się z miejsca i objęła mnie mocno. Jej delikatne ruchy dłonią na plecach, powoli uspakajał moje nerwy.
- To Shawn, prawda?
Przytaknęłam twierdząco głową i wybuchałam kolejnym spazmem płaczu. Drżącą dłonią nieudolnie próbowałam zetrzeć płynące łzy z czerwonych policzków. Kate uspakajała mnie, szepcząc coś do ucha.
- Ja...on...to nie miało tak być - załkałam. Zrobiłam głęboki wdech, aby przygotować się na kolejne słowa. Nagle zapragnęłam po prostu wszystko z siebie zrzucić. Począwszy od Andy'ego, poruszając momenty ponownego kontaktu z Shawnem, kilku nocami spędzonymi u niego w mieszkaniu, jego przyjaciółką oraz samego ostatniego wydarzenia. Twarz Kate zmieniała się od błąkających na niej emocjach. Głaskała mnie pocieszająco ,ściskając mocniej dłoń przy nieco okrojonych przeze mnie opowieściach o Andrew.
- Kate, nie mam pojęcia co powinnam teraz zrobić. Shawn zareagował w taki sposób...
- A dziwisz się mu? - przerwała mi. - Dziewczyno, przespałaś się z nim, a chłopak nie wygląda na obojętnego. Pomaga ci w beznadziejnej sytuacji, staje w twojej obronie, a Ty umawiasz się z jego najlepszym kumplem.
- Kate...
- Naprawdę się mu nie dziwię.
Moja przyjaciółka zamilkła, zostawiając mnie z głową pełną sprzecznych myśli.
Następnego dnia wstałam zła jak osa. Wczorajsza kłótnia z Shawnem dobiła mnie ostatecznie. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka, marzyłam o tym, aby spędzić w nim najbliższe kilka miesięcy. Z podkrążonymi oczami przyglądałam się swojemu odbiciu w zablokowanym ekranie telefonu. Biłam się w myślach, aby nie napisać do bruneta. I co bym mu powiedziała?
YOU ARE READING
Running low // Mendes
FanfictionMelisa myślała, że jej życie jest idealne do czasu, gdy jedna z najważniejszych dla niej osób musi wyjechać. Z dnia na dzień ich kontakt się urywa, a ona nie wie jak to znieść. Mija kilka lat, jej życie wydaje się uporządkowane. Ma kochającego chłop...