[shawn mendes]
W pokoju było cicho. Przez lekko uchylone drzwi balkonowe dostawało się świeże, jednak zimne powietrze. Wypuściłem z płuc ciążące powietrze, po chwili zaciągając się nowym. Gęsia skórka przyozdobiła moje ramiona i szyje. Założyłem rękę za głowę, podnosząc ją jednocześnie odrobinę. Jasny księżyc oświetlał skontrastowane z nim pomieszczenie.
Kiedy powiem ci o każdym uczuciu, które czułem
Było prawdziwie i szczerze i ty byłaś inna
I kiedy się całowaliśmy, czułem się jak zakochane dziecko
Mój cichy śpiew przebijał ciszę. Gwiazdy otoczyły ziemską satelitę, ozdabiając przy tym czarne niebo. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy przebłyski wspomnień pojawiły się w mojej głowie.
- Chciałabym tu zostać już na zawsze – wyszeptała cicho, wtulając się mocniej w moją pierś. Moje palce sunęły po jej odsłoniętym ramieniu, rysując na nich zgrabne kółka.
- Zmarzłabyś – zaśmiałem się radośnie, na co ona jęknęła tylko. Zapanowała chwila ciszy. Był to rodzaj ciszy, w której obydwoje napawali się obecnością drugiej osoby.
- Wtedy przytuliłbyś mnie, żeby mnie ogrzać – wyszeptała mi do ucha, a ja zadrżałem. Poczułem skurcz w brzuchu, na co westchnąłem, aby dać upust gromadzącym się emocjom. Zgarnąłem ją do mocniejszego uścisku, kładąc dłoń na jej talii.
- Tak jak teraz, skarbie? - jęknęła w moje usta. Drżała. Podwinąłem delikatnie jej bluzkę i położyłem rękę na jej nagich plecach. Przejechałem nią wzdłuż kręgosłupa, przez co napięła się odrobinę, jednocześnie przysuwając się jeszcze bliżej mnie. Złączyła nasze nogi razem, krzyżując je. Kiwnęła głową i potarła przy tym ustami moje wargi. - Te wszystkie gwiazdy są jak ty. Oświecają mi drogę, gdy zbłądzę. Są piękne i niepowtarzalne. Właśnie tak jak ty.
Złączyła delikatnie nasze usta, wplątując dłonie w moje włosy. Dreszcze przejęły władzę nad moim ciałem. A ja byłem w stanie myśleć tylko o tym, jak wielkim szczęściarzem jestem.
Zamknąłem oczy, przypominając sobie jej zapłakaną twarz, gdy przed laty po raz ostatni się widzieliśmy. Przekląłem w myślach. Byłem tylko siedemnastoletnim szczeniakiem, marzącym o zdobywaniu świata. Pragnąłem ruszyć się z rodzinnej miejscowości, zacząć śpiewać dla większej liczby ludzi. Tylko jaką ceną. Ceną utraty tego, co sprawiało, że raz w życiu przez ten okres poczułem się prawdziwy, indywidualny.
[melisa diwson]
W domu panowała ciemność. Przekręciłam klucz, zamykając mieszkanie. Odłożyłam je na małą szafeczkę tuż przy wejściu i wieszając płacz na wieszaku, rozejrzałam się po salonie.
- Andy, jesteś? - krzyknęłam i zapaliłam małą lampkę przy kanapie. Pokój wypełnił się czerwonym, lekko stłumionym światłem. Podskoczyłam lekko przestraszona, gdy zauważyłam chłopaka, który stał przy stole jadalnym z kwiatami w dłoniach. - Co ty robisz?
YOU ARE READING
Running low // Mendes
Fiksi PenggemarMelisa myślała, że jej życie jest idealne do czasu, gdy jedna z najważniejszych dla niej osób musi wyjechać. Z dnia na dzień ich kontakt się urywa, a ona nie wie jak to znieść. Mija kilka lat, jej życie wydaje się uporządkowane. Ma kochającego chłop...