3. Hard To Say I'm Sorry

185 33 4
                                    

Dopiero miesiąc po zamieszkaniu w nowym domu Sam zdobył się na odwagę, aby odwiedzić Deana w szpitalu. Nie podejrzewał nawet, że ktokolwiek mógłby go śledzić. Gabriel natomiast doskonale wiedział co robić i jak się zachowywać, aby pozostać niezauważonym. Śledził go aż pod drzwi sali, w której leżał... zerknął przez szybę na kartkę na łóżku... Dean Winchester.

To samo nazwisko co Sam. Kim dla niego był?

Ojcem?

Aż przypomniało mu to czasy, kiedy pięć lat temu odwiedzał mamę w szpitalu i miał nadzieję, że go nie zostawi, że z tego wyjdzie, że obudzi się i zabierze go do domu.

Nie było mu to dane - zmarła niespełna cztery lata temu, po ponad roku dawania mu nadziei przez lekarzy i pracowników społecznych, zostawiając go całkiem samego, bo po tamtych wydarzeniach nie utrzymywał kontaktów z ojcem i nie miał zamiaru nigdy tego zmieniać.

Zerknął przez szybę na leżącego w sali chłopaka. Nie... nie mógł być ojcem Sama - był stanowczo za młody.

Wujek? Możliwe, chociaż bardziej obstawiałby kuzyna.

- D-Dean? - przez uchylone drzwi usłyszał drżący głos Sama, który właśnie usiadł na stołku koło łóżka. - Nie wiem czy mnie słyszysz... lekarze mówią, że tak, ale im nie ufam.

Gabrielowi zaczęło się robić niedobrze. Nienawidził szpitali i tych kłamstw lekarzy. Doskonale wiedział, że kimkolwiek jest dla Sama ten Dean, może się już nigdy nie obudzić.

Miał ochotę tam wejść i uświadomić go o tym, ale wszystko wskazywało na to, że Dean jest jedyną bliską osobą, która została Samowi, a to sprawiało, że nie miał serca odbierać mu tej nadziei. Doskonale pamiętał jak nadzieja trzymała go w rysach przez tamten feralny rok i miał świadomość tego, że tłumi swoje cierpienie kiepskimi żartami, poczuciem humoru i irytowaniem innych. Teraz zrozumiał jak ogromnym błędem było irytowanie Sama.

Coś w nim lubiło tego chłopaka i nigdy nie chciał go skrzywdzić, a jednak to zrobił.

Jego gra mogła podziałać na Charlie i Jo, które starały się wypełnić mu lukę po matce, ale doskonale wiedział, że żadna z nich nigdy jej nie zastąpi. Mimo to doceniał ich starania i był im niezmiernie wdzięczny za to, że go przygarnęły i próbowały dać rodzinne ciepło po tylu latach w domu dziecka, dlatego nie chciał utrudniać im życia wizytami u psychologów, jakimiś terapiami, które nie wiadomo czy pomogą. Nikt przecież nie musiał wiedzieć o tym, że co noc wymykał się z domu i po prostu przestawał grać pozwalając emocjom wziąć górę. To było coś z czym żył i doskonale sobie radził. Przynajmniej z pozoru.

Teraz dotarło do niego, że ta gra nie pomoże Samowi, a wręcz może mu zaszkodzić. Chciał to naprawić, ale jak miał to zrobić skoro Winchester nie chciał z nim nawet rozmawiać. Usłyszenie raz na jakiś czas głupiego "cześć" traktował już jako ogromny sukces.

- Mieszkam teraz u takich dwóch kobiet - zaczął znowu skupiać się na tym co mówi Sam. - Charlie i Jo. Są dla mnie dobre. Polubiłbyś je...

Głos Winchestera się łamał i Gabriel miał ochotę tam wejść i po prostu go przytulić. Ale przecież nie mógł tego zrobić. Po pierwsze: to nie było w jego stylu. Po drugie: jak wytłumaczyłby się Samowi z tego, co tutaj robi?

- No i jest Gabriel... - oho... idealna okazja, aby dowiedzieć się co Sam o nim myśli. - Jego chyba też byś polubił... irytujący jak ty. Denerwuje mnie, ale chyba nie potrafię go nie lubić. Nie wiem... jakaś część mnie go lubi - Gabriel mimowolnie się uśmiechnął na te słowa. - Ale wie jedno, Dean... wiem, że nigdy nie zastąpi mi brata. Dlatego błagam, obudź się. Tęsknię za tobą... za Casem i za naszymi wspólnymi wieczorami, wyjazdami... - głos Sama łamał się coraz bardziej. - Ale Cas nie wróci. Straciłem go, obaj go straciliśmy. Dlatego błagam, nie pozwól, abym stracił również ciebie. Wiem, że rzadko to mówię, ale kocham cię, Dean i jesteś najlepszym bratem, jakiego kiedykolwiek mogłem mieć.

A więc Dean był bratem Sama... i najprawdopodobniej jedynym żyjącym członkiem jego rodziny. Serce mu pękało, kiedy zrozumiał, że to praktycznie taka sama sytuacja jak ta jego sprzed lat. Było mu cholernie szkoda Winchestera. Nawet jeśli nie znał go najlepiej.

- Błagam, nie zostawiaj mnie tu samego - powiedział, niemal wykrzyczał, błagalnie Sam, po czym zalany łzami wybiegł z sali, a skulony pod ścianą Gabriel niemal dostał zawału.

Sam nie patrzył jednak na nic i gnał przed siebie, co dawało mu nadzieję, że go nie zauważył.


Nadzieja okazała się jednak złudna. Sam od razu dostrzegł Gabriela, jednak nie miał nawet najmniejszej ochoty ani siły na rozmowę z nim, która w dodatku najpewniej zakończyłaby się kłótnią.

Postanowił mu się zrewanżować za śledzenie go (bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Gabriel nie znalazł się w szpitalu przypadkowo) - kilka razy obudził się w nocy przez koszmary i zauważył, że w pokoju brakuje starszego chłopaka. Dlatego tej nocy postawił sobie za cel odkrycie jego nocnego sekretu.

Kiedy koło północy Gabriel nabrał pewności, że Sam zasnął, uchylił okno i z jego pomocą wymknął się na podwórko.

Sam słysząc dźwięk otwieranego okna szybko się rozbudził i po krótkiej chwili również wyszedł przez okno ruszając za niczego nieświadomym Gabrielem. Śledził go przez przynajmniej godzinę, aż dotarli na jakąś polanę, gdzie Novak przysiadł pod drzewem, a Sam schował się za potężnym pniem chcąc pozostać niezauważonym przez swojego współlokatora.

- Gdy byłem dzieckiem zawsze mówiłaś mi, że zmarli zamieniają się w anioły i nad nami czuwają i dlatego wierzę, że mnie słyszysz - zaczął Gabriel, a Sam zamarł. - Obiecałaś, że mnie nie zostawisz, a jednak to zrobiłaś, a teraz.... teraz poznałem chłopaka, który jest w tej samej sytuacji co ja te cholerne pięć lat temu. Więc mamo... jeśli mówiłaś mi wtedy prawdę i jesteś teraz aniołem to błagam, uczyń jakiś cud, zrób cokolwiek, żeby za kilka lat Sam nie cierpiał tak jak ja teraz.

Winchester zamarł i nie słuchał dalszej części wypowiedzi Gabriela, która była według niego zbyt osobista i na jego miejscu na pewno nie chciałby, żeby ktoś słuchał. Słyszał jednak jak chłopak płacze rozmawiając ze swoją zmarłą mamą (a raczej prowadząc monolog z pustką) i sam też miał ochotę się rozpłakać.

Przymknął oczy tłumiąc łzy i oparł się plecami o ten głupi pień i walczył sam ze sobą, aby nie podejść do Gabriela, nie przytulić go i nie pozwolić mu wypłakać się w swoich ramionach.

Może jednak wcale nie byli tacy różni?

Revelation | Sabriel AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz