Kolejne minuty mijały na pojedyńczych wymianach spojrzeń i chichotach kobiet siedzących przed nim.
Widział, że starały się dobrze dobierać słowa i w pewien sposób go oswoić, zdobyć zaufanie i nie spłoszyć, jakby robiły to już wcześniej.
Osobiście nie miał do nich większych zastrzeżeń. Były miłe, tryskały wręcz pozytywną energią i entuzjazmem, ale Sam zdawał sobie sprawę, że to wszystko było złudne i fałszywe. Kwestią czasu było, aż znów powróci do starych, szarych ścian i monotonnych haseł typu "będzie dobrze", "następnym razem będzie lepiej", czy "nie zasługiwali na ciebie". Cały ten cyrk wydawał mu się po prostu bezsensowny i niepotrzebny.
Po niespełna godzinie jazdy samochód zatrzymał się przy jaskrawo-pomarańczowym domu z ogromnym, kwiecistym ogrodem. Jeżeli kiedykolwiek mógłby rzec, że widział wyróżniające się w okolicy mieszkania, to nie wiedział, co miałby powiedzieć w tej sytuacji.
Z odległości parunastu kilometrów można byłoby poczuć woń różnorakich roślin i ujrzeć barwę kwitnących życiem, kolorowych ścian budynku, a z dachu wydobywający się dym rodzinnego kominka.
Przez lata patrzący na wszystko realistycznie Sam tylko utwierdził się we własnej, wcześniejszej tezie. Było to zwykłe, ładne opakowanie wypełnione gównem.
Zachęcany raz po raz uśmiechami i entuzjastycznymi piskami kobiet powoli opuścił bezpieczny samochód i ruszył w stronę 'nowego domu' obserwując po kolei każde mijane źdźbło trawy i listek kwiatu pragnąc zapisać je w pamięci na wieki. Były zasadzone w asymetryczny, lecz w pewnym sensie artystyczny sposób, tworząc mozaikę, która musiał przyznać, robiła na nim wrażenie. Cały ten obrazek wydawał się zbyt idealny i niezdrowo pokręcony.
W środku Sama uderzyło ciepło rozpalonego wcześniej kominka. "Świetnie, czyli sto sposobów na spalenie domu, czemu nie" pomyślał i szybkim ruchem zrzucił buty ze stóp, by zaraz oprzeć się o ścianę, nie wiedząc za bardzo, co ze sobą począć, więc powoli ogarnął wzrokiem wnętrze.
Na prawo znajdował się salon ze ścianami pokrytymi zielenią. Właściwie nie była to czysta zieleń, typowo używana do ścian, a raczej podobna kolorem do oczu Deana.
Wiedział, że nie powinien wracać do tych wspomnień, lecz czasami po prostu nie mógł się powstrzymać.
Przed nim stała mała szafka ze zdjęciem dziewczyn oraz wyraźnie młodszego, spoglądającego w dal w jakimś poetyckim geście mężczyzny, a zaraz obok mebla stały schody prowadzące na piętro. Przypuszczał, że tam właśnie mieścił się jego nowy pokój.
Na lewo znajdowała się kuchnia, z której dosięgł go przyjemny zapach ciasta, ale nie zwykłego ciasta, tylko - oczywiście, bo jakżeby inaczej (dlaczego wszystko musi mu przypominać o Deanie?!) - wiśniowego.
Głód opadł wraz z ostatnimi promykami nadziei i szczęścia z pobytu u nowej rodziny. Jego panika powiększała się z każdą chwilą, a obsesja stawała się nie do zniesienia. I po raz kolejny - dlaczego wszędzie musiał myśleć o jego tkwiącym w śpiączce bracie?
Wspomnienia migające mu przed oczami, dotyk jego skóry, ciepło głosu - tego było za wiele jak na jeden umysł.
- Sam? - usłyszał głos przebijający się przez burzę własnych myśli.
Spojrzał w kierunku rudej kobiety i pokiwał zdezorientowany głową, jakby chcąc odgonić wcześniejsze tornado w swoim wnętrzu.
- Coś nie tak?
- Nie, w porządku, tylko się zamyśliłem - odparł przywołując na twarz uśmiech warty najlepszego Oskara za grę aktorską.
Nie miał ochoty żalić im się z jego paranoi i po raz kolejny przerabiać wydarzenia tamtego pamiętnego dnia.
CZYTASZ
Revelation | Sabriel AU
FanficPo drugiej w swoim życiu tragedii rodzinnej Sam Winchester staje się zamkniętym w sobie nastolatkiem. Z nikim nie rozmawia, z nikim nawet nie stara się nawiązać kontaktu. Niedługo po traumatycznych wydarzeniach trafia do kolejnej rodziny zastępczej...