Kolejne drzewa migały za szybą pojazdu. Jesień była piękną porą roku, różnokolorowe liście na drzewach, tajemnicza mgła, można było po prostu usiąść pod kocem z kubkiem ciepłej herbaty. Cóż, był też minus...
- Piździ - odezwał się zirytowany kierowca, wycieraczkami ścierając kolejnego liścia, który przykleił się do szyby. To już pięćdziesiąty trzeci, z tego, co dokładnie obliczył Sam.
A liczył bardzo dokładnie, bo i tak nie miał nic lepszego do roboty. Miał do wyboru to, albo pogrążenie się w rozpaczy. Boleśnie zdawał sobie sprawę z tego, że za niedługo pogrzeb... I Dean...
Słowa, które usłyszał niespełna parę godzin temu nadal rozbrzmiewały mu w głowie, wbijając się coraz głębiej i głębiej...
Castiel Novak, czas zgonu, 11:34.
I te jeszcze gorsze, których pamiętał tylko nieskładne urywki, składające się w straszliwą całość:
Dean Winchester to... brat? Niestety musimy... trwałe uszkodzenia mózgu... śpiączka.
Z trudem stłumił szloch, wmawiając sobie, że musi być silny dla Deana. Niech brat będzie z niego dumny, jeśli- kiedy się już obudzi.
- Hej, dzieciaku, wszystko w porządku? - zapytał kierowca, Steve bodajże, dostrzegając dziwne zachowanie Sama - wiem, że to dla ciebie trudne, ale jestem pewien, że w domu dziecka się tobą zaopiekują, a potem znajdziesz rodzinę...
Winchester tylko skinął głową, zagryzając wargę. Najchętniej wybuchnąłby płaczem tu i teraz, coraz bardziej czując bolesne ściskanie w brzuchu.
Och, jak on nienawidził życia w tej chwili. Oddałby chyba wszystko, aby pójść tam wcześniej i powstrzymać Meg przed zamordowaniem Castiela i odebraniem mu Deana... albo skończyłby jak któryś z nich, ale przynajmniej nie byłby taki samotny.
Na szczęście Meg aresztowano - policja wysłała za nią list gończy i złapano ją na granicy stanu.
Pewnie darzyła Castiela prawdziwym uczuciem... tylko jego dziwną odmianą. I martwiła się o niego.
Sam miał nadzieję, że w końcu zrozumie, co im wszystkim zrobiła. Kiedyś, w zamierzchłej przyszłości, może...
Przeniósł wzrok na swoje kolana. Zwykle nie lubił, gdy Dean go pocieszał i przytulał, ale teraz oddałby wszystko, aby poczuć to jeszcze raz.
Ten charakterystyczny zapach wiśniowego placka...
Te ramiona, otulające go opiekuńczo...Oddałby wszystko, aby usłyszeć jeszcze raz to, jak nazywa go Sammy, choć wcześniej niebywale go to irytowało...
To, jak szepcze mu do ucha, że wszystko będzie dobrze...
Po prostu głos najważniejszej osoby w jego życiu.Oddałby o wiele więcej, niż wszystko, aby zobaczyć roześmiane oczy Deana, w kolorze szmaragdowej zieleni, te, które zwykle patrzyły na niego z braterską miłością.
Aby zobaczyć cukier puder na jego policzkach, którego zwykle miał tam wiele po tym, jak jadł ciasto.Poruszyłby niebo i ziemię, aby zwrócić sobie brata.
Ale był tylko czternastoletnim dzieckiem z przydługimi włosami... więc mógł tylko wsłuchiwać się w rówmomierne pikanie maszyny, wpatrywać w białą pościel szpitalną i niewiele ciemniejszą skórę Deana, i mógł poczuć tylko bezwładną i zimną dłoń w tej swojej.
- Jesteśmy na miejscu, dzieciaku - auto zatrzymało się, a Sam potrząsnął głową i zamrugał - Trzymaj się.
- Dziękuję - wyszeptał, pilnując, żeby się nie rozpłakać. I wysiadł.
CZYTASZ
Revelation | Sabriel AU
FanfictionPo drugiej w swoim życiu tragedii rodzinnej Sam Winchester staje się zamkniętym w sobie nastolatkiem. Z nikim nie rozmawia, z nikim nawet nie stara się nawiązać kontaktu. Niedługo po traumatycznych wydarzeniach trafia do kolejnej rodziny zastępczej...