WRECKER

181 11 6
                                    


"This is not another story
This is not another drill
I refuse to be another number now
Never staying down
This is something real
I'm a name that you'll remember
I am more than just a thrill
I am gonna be the greatest ever now
Watch out
I'm a force that you will fear

And it goes something like
I'm victorious
It's my time
There's no stopping this
'Cause I was born for this"


Jasne światło księżyca wpadało przez niewielką dziurę w suficie, oświetlając pomieszczenie na tyle, bym mogła się po nim swobodnie poruszać. Chodziłam w tę i z powrotem, w dłoni podrzucając sporą, metalową kulę, której z resztą mojej ekipy często używamy do gry. Gdy chwilami zamyślałam się, całkowicie zapominałam o trzymanym przedmiocie, przez co imitacja piłki lądowała na ziemi z głośnym hukiem, a moi towarzysze przesiadujący w pokoju obok podśmiechiwali się ze mnie i nazywali żartobliwie „niezdarą", choć dobrze wiedzieli, że z naszej grupy to ja jestem najbardziej ogarnięta.

-Długo mam jeszcze tak czekać?! – wydarłam się do nich, a znajomy głos odparł:

-Nie, szykuj się, wkraczamy.

I niespodziewanie, przez drzwi frontowe wskoczył pierwszy mech. Miał biały lakier z czerwonymi i zielonymi elementami, osłonkę na ustach oraz wystające z pokrowców na plecach katany. Wheeljack ruszył w moim kierunku, jednak prędko podrzuciłam piłkę, zablokowałam jego cios, a następnie kopnęłam z półobrotu, jak sam niegdyś mnie uczył. Chwyciłam swoją zdobycz w odpowiednim momencie, bo kolejny z przeciwników właśnie przeciskał swój wielki brzuchol przez dziurę w ścianie. Zaśmiałam się pod nosem, i jak tylko mech o zielonym lakierze dostał się do środka rzuciłam kulą prosto w jego głowę, sprawiając, że ponownie znalazł się po drugiej stronie ściany. Jackie spojrzał na Bulkheada ze skwaszoną miną, po czym prędko sięgnął po piłkę, jednak ja byłam szybsza. Wylądowaliśmy naprzeciw siebie, a Wheeljack, nie czekając ani chwili, rozpoczął atak. Robiłam szybkie uniki, ale nie mogłam ciągnąć tego w nieskończoność. Przysłoniłam się kulą, a gdy mech w nią uderzył, przy okazji nabawiając się nie małego bólu ręki, ponownie podrzuciłam piłkę i przyłożyłam koledze w twarz. Nadal jednak brakowało jednego zawodnika...

Wtem księżycowe światło zostało zasłonięte, a przez dziurę w suficie do środka wpadł wyróżniający się z nas wszystkich mech. Miał szczuplejszy szkielet, dłonie zakończone dwoma wielgachnymi pacami, oraz niewielką głowę z jednym okiem. Whirl zawsze miał najciekawsze pomysły, ciągle mnie czymś zaskakiwał. I tym razem musiałam się pospieszyć, by nie stracić mojej zdobyczy. Bot jednak nie poddawał się, próbował mnie podciąć, lecz nieudanie, a następnie uderzyć mnie w twarz, jednak i tym razem obroniłam się. Nagle mech zrobił coś, czego już kompletnie się nie spodziewałam – transformował się, a jego długie śmigła przejechały po moich dłoniach sprawiając, że w momencie upuściłam kulę na ziemię, a Whirl prędko ją z niej zebrał.

-Oszukiwałeś! – wrzasnęłam na niego, jednak mech jedynie wzruszył ramionami z zadowoleniem i stwierdził:

-Wygrałem. Czy to ważne, w jaki sposób?

-Owszem, jeśli wcześniej ustaliliśmy zasady – wstawił się za mną Jackie – Jednogłośnie zgodziliśmy się nie używać broni ani się nie transformować. Umknęło ci to, czy po prostu jakoś nie bardzo cię to obchodzi?

-Opcja druga, zdecydowanie – wywróciłam z niedowierzaniem optykami – Jak chcecie rewanżu, to zawsze możemy...

-Ani mi się śni! – przerwał mu Bulkhead, któremu dopiero udało się wejść z powrotem do pokoju – Zabawa zabawą, ale mamy obowiązki. Trzeba wreszcie zająć się tym gratem, którym przyleciał Springer.

SPECTRA ⭐ SHORT STORYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz