Z początku napiszę że codziennie będę wstawiał "rozdziały" z danego dnia pod wieczór.
Jak zwykle, wstałem 8:05, lekcje na 8:55. Jaki ja jestem głupi, zamiast spakować się dzień wcześniej, to nie, lepiej rano. No cóż, może temu że jestem leniem.
Problemy ze wstawaniem mam od początku tego roku szkolnego, wiadomo jak się chodzi spać o 1-2 w nocy to się nie dziwię. No dobra, była 8:40 ubrałem się, wyszedłem z domu. Śniegu przez noc napadało że huhu. Jak zwykle jechałem na rowerze (cały rok jeżdżę), ślisko było przyznam. Dojechałem do szkoły, odprowadziłem rower na parking dla rowerów. Udałem się do szkoły, rozebrałem się, zdjąłem kurtkę itp. Pierwsza lekcja - matematyka, najgorsze co mogło być. Ale naszczeście nie było 4 osób, więc była matematyka ale przez 30 minut, przez ostatnie siedzieliśmy i robiliśmy zadania na następne lekcje. Matematyka minęła, następny Polski. Lektura, Dywizjon 303. Spoko lektura, fajnie się ją omawia. Zrobiliśmy parę poleceń i dokończyliśmy oglądanie filmu: Bitwa o Anglię. Język Angielski, tak mój ulubiony przedmiot, szkoda że dziś była kartkówka z której dostałem 2, przez to że się nie uczyłem. Religia, zastępstwo za WF. Graliśmy z początku w nogę, później różne konkurencje. Historia, nic zbytnio ciekawego się nie działo, bo nie miało co się dziać. WOS, poszliśmy na salki (salki kościelne), czekaliśmy na nauczyciela bo dojeżdża z miasta obok, więc mamy 10-20 minut wolności. Śnieg+Moja ulubiona klasa(sarkazm)= Bitwa na śnieżki. Jak zwykle Cel=Ja....
Dobra, nauczyciel dojechał, poszliśmy na te salki. Po drodze wiadomo bitwa była. Jakoś mi humor nie dopisywał po poniedziałkowo/wtorkowych wydarzeniach. Pewnie nie będzie mi dopisywał do końca roku szkolnego, bądź życia. Koniec WOSu, idziemy do szkoły po czym do domu. Pytali się mnie czy zostaję na bitwę, ale powiedziałem że nie....
Nie chciało mi się po prostu tam zostawać, a poza tym byłem już cały mokry od śniegu, więc pojechałem do domu. Przyjechałem do domu, zjadłem fasolkę (bo obiad w szkole marny)
porozmawiałem z rodzicami, poprosiłem 30 złotych. Po długiej chwili zastanowienia się dała mi je mama. Późniejszy dzień minął mi na odpisywaniu na E-mail'e oraz rozmowy z ważnymi osobami w moim życiu. Po godzinie 22, brat się mnie zapytał czy jadę z nim, spytałem gdzie jedzie i po co...
Powiedział że jedzie na KFC, i czy bym nie chciał jechać z nim, pomyślałem a przejadę się, nie chce mi się robić nic do jedzenia to coś przekąszę.
Pojechaliśmy, dojechaliśmy zamówiliśmy B-Smart'y. W Trakcie jedzenia pod KFC podjechały 4 radiowozy policji, normalnie jedliśmy. Później już miałem dosyć, więc pojechaliśmy do domu. Dojechaliśmy, minęła godzina od powrotu i teraz o godzinie 00:40 piszę dla was ten rozdział.
UWAGA INFO!
Chcecie aby rozdziały takie z każdego dnia pojawiały się czy takie na luzie pisane? Rozważę każdą propozycję. Miłej Nocy Kochani!
PS. Chciałbym serdecznie pozdrowić pewne osoby, które przez ten jeden dzień poznałem, wiele z nimi nie pisałem, ale już wiem że to są wspaniałe osobliwości
Pozdrawiam m.in Kingę W., Adriannę B., Sandrę R., Julię Z.,Kamilę J. oraz Asię K.
Pozdrawiam Was Kochane, dziękuje za wszelkie wsparcie jakim mnie obdarzyłyście. <3
YOU ARE READING
Moje prywatne życie
Historical FictionOpowiadam tutaj szczególnie o przykrych sytuacjach z mojego życia przez ostatnie miesiące. Wali mnie to co będziecie o tym sądzili ale po prostu już straciłem wszystko. Zapraszam do czytania