Liam P.O.V
- Wy jesteście na serio popierdoleni.- mówi Theo słysząc plan Scotta.
-pierwszy raz zgadzam się z Raekenem, przecieź oni was tam zabiją.-mówię zdenerwowany zakładając ręce na klatce piersiowej.
-nie zabiją, mówiłeś że Hope jest zła na ciebie nam nic nie zrobi.- mówi Derek prubując się wymądżyć.
-Przecież jej rodzice też tam będę a jest niezliczona lista ile zaili- uśmiadamiam im z kim mają do czynienia.
-Liam nie wtrącaj się.-mówi wkurzony Scott. O co on jest wkurzony? O to że nie chce żeby umarł?!- zresztą, idę do Chrisa.- informuję podchodząc do drzwi.
-Argenta? Po co?- pyta szybciej ode mnie Raeken.
-on będzie miał prochy Allison.-mówi po czym wychodzi a ja spoglądam na wszystkich obecnych mając nadzieję że ktoś go zatrzyma lecz to się nie dzieję.
Hope P.O.V
Przyszłam z rodzicami do naszego "dworku" w nowym Orleanie gdzie od razu przywitał mnie Marcel.
-młoda jak ja cię dawno nie widziałem.- uśmiecha się ciemnoskóry.
-ta, ja ciebie też.- wzdycham z lekkim uśmiechem po czym powracam wzrokiem do Klausa- gdzie są prochy Kola?- pytam nie wiedząc gdzie się udać.
-w moim biurze.-informuję na co oboje ruszamy do wyznaczonego pomieszczenia.
-Jak dobrze je ukryłeś?- pytam wchodząc wgłąb pokoju.
-bardzo dobrze.-stwierdza po czym ściąga z jednej półki wazon.
-po co ci to?- pytam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-tutaj są prochy.-pidaje mi naczynie na co na spoglądam do środka i faktycznie jest tam proch.- świetnie ukryte.- prycham ironicznie po czym ruszamy na cmentarz.
***
Właśnie jedna z czarownic z przyjaznego nam sabatu prowadzi nas do sali gdzie ma się odpyć wskrzeszenie wójka. Stawiam prochy Kola na obramówce tak jakby wanny po czym spoglądam na starszą czarownice.
-co teraz?- pytam nie wiedząc jak ma wyglądać ten rytuał.
-we trójkę jesteście mu bliskimi osobami. Musicie dać do wody krople swojej krwi by cała się w nią zmieniła.-informuję kobieta po czym przekazuję mi sztylet. Postępuję tak jak powiedziała tak samo moi rodzice.- teraz trzeba poczekać jeden dzień, w nocy możecie dokończyć rytuał.- mówi na co marszczę brwi.
-dlaczego trzeba przeczekać dzień?- pytam podejrzanie.
-woda musi zmienić się całkowicie w krew a to trochę trwa.- tłumaczy po czym wychodzi z pomieszczenia.
-to wracamy tu za 12 godzin?- pytam rodziców na co kiwają głowami i w wampirzym tępie wracamy do dworku.
Liam P.O.V
-Raeken wiem że się nie nawidzimy ale trzeba coś zrobić.- mówię do chimery a ten wychodzi z domu myśląc a ja za nim.
-chodź, musimy się pośmieszyć jeśli chcemy zdążyć przed Scottem i Derekiem.- mówi po czym oboje zmieniamy się w wilki i zaczynamy biec w stronę Nowego Orleanu. Żebyśmy tylko zdążyli...
Mam nadzieję że rozdział się podoba :)
Pytanko, piszcie w komentarzach #teamLiam czy #teamTheo
CZYTASZ
Zaufałam Ci... II Hope Mikaelson Theo Raeken II
FanfictionByliście kiedyś odrzuceni nawet przez własną rodzinę? Nie wiem dlaczego to zrobili... Ale przez to stałam się silna i bezwzględna. Jedynymi osobami którym ufam są bracia Salvatore i Alaric którzy są dla mnie jak wójkowie. Moim zaufaniem obdarowywuję...