Hope P.O.V
-co? Jaki pomysł? Poczekaj nie uwierzcie co przed chwilą się stało.- mówi Liam na co prycham i ruszam w ciemne uliczki miasta.
-mam rozumieć że u ciebie też ktoś był z drugiej strony?- mówię obojętnie.
-czyli Wiesz.- stwierdza idąc obok mnie.
-tak, i mam zamiar uratować swojego wójka.- mówię zdecydowana i staję w miejscu.- Ale do tego potrzebne mi są wiadomości które podobno mają moi rodzice którzy mnie szukają.- tłumaczę a ten spogląda na mnie pytając na co wzdycham.
-zaatakój mnie- mówie.
-nie, czemu miałbym to zrobić?- mówi jeszcze bardziej zdezorientowany.
-no zaatakuj kundlu- postanawiam pldburzyć jego ego przez co po chwili widzę rezultaty. Chłopakowi wyrastają pazury a jego oczy zmieniają kolor na piękny złoty. Pół zmieniony Liam przygwożdża mnie do ściany lecz nie na długo ponieważ coś a raczej ktoś rzuca nim o ścianę naprzeciwko. Spoglądam na mężczyznę i nie mogę uwierzyć że go widzę.
-Tato- mówię tylko i przytulam się do ojca.
-jesteśmy księżniczko.- mówi na co podnoszę głowę z jego piersi a gdy spoglądam w prawo widzę mamę ciągnącą za kark Liama.
-ten to kto?- pyta lekko rozbawiona na co się uśmiecham i też ją przytulam. Dziwne... Jak wyobrażałem sobie spotkanie z moimi rodzicami planowałam się na nich wyrzuć za te wszystkie lata samotności. Nawet nie wiem dlaczego mnie zostawili. Odsuwam się od Vivien i spoglądam na nich oboje.
-był u was wójek Kol?- pytam na co ojciec kiwa głową.- czemu on nie żyje?- pytam lekko wkurzona.
-kochanie spokojnie, możesz go wskrzesić.- mówi mama podchodząc do mnie lecz po chwili zauważa Lizzie i Josie.
-właściwie to po co wy tu jesteście?- pyta składając fakty.
-miałyśmy zadanie od doktora Saltzmana ale to nie ważne, co mam zrobić żeby wskrzesić Kola?
-musimy wrócić do Nowego Orleanu tam są jego prochy- mówi Klaus na co kiwam głową.
-nie uratuję cię całej drugiej strony?- pyta Liam.
-nie jesteśmy fundacją pomaagającą wszystkim.- prycham na co mój ojciec się uśmiecha pewnie przez widoczne w nas podobieństwo.
-w miarę potrzeby nawet nie wiemy jak uratować ją całą.- wzdycha Vivien podchodząc do naszej dwójki.
-ruszamy?- pytam zniecierpliwiona.
-do dworku w nowym Orleanie.- powtarza ojciec po czym w trujkę w wampirzym tępie kierujemy się w stronę nowego Orleanu.
Liam P.O.V
Jak najszybciej wróciłem do gabinetu Deatona gdzie o dziwo wszyscy byli.
-co tutaj wszyscy robią?- pytam zdziwiony.
-Powiedziałem wszystko Deatonowi a on znalazł dla nas informacje.- tłumaczy Scott po czym zaczyna czytać Deaton.
-Mikaelsonowie to rodzina pierwotnych wampirów a jeden z nich, Niklaus Mikaelson jest pierwotną hybrydą. Nie dawno hybryda związał się z Vivien Collins która też była odnotowania w księgach nadprzyrodzonych. Mają córkę, pierwszą (genetycznie) trybrydę. Pozostawili ją w szkole dla nadprzyrodzonych znikając bez śladu lecz w tym samym czasie odnotowano śmierć wielu sabatów czarownic blisko nowego Orleanu i Mistic Falls.- skończył czytać a ja zacząłem się rozglądać na reakcję innych. Wszyscy byli w szoku i nic nie mówili lecz po chwili Deaton jeszcze dodał - są uważani za najniebespieczniejszą, nie przewidywalną rodzinę. Według wszystkich najgorsi: Niklaus, Kol Mikaelson- kończy a ja opieram się o ścianę.
-oni wrócili- mówię cicho a wszyscy spoglądają na mnie.-chcą wskrzesić Kola.
Mam nadzieję że rozdział się podoba :)
Ni troszkę się podziało. Co myślicie o powrocie wielkiego Klausa i Vivien?
CZYTASZ
Zaufałam Ci... II Hope Mikaelson Theo Raeken II
FanficByliście kiedyś odrzuceni nawet przez własną rodzinę? Nie wiem dlaczego to zrobili... Ale przez to stałam się silna i bezwzględna. Jedynymi osobami którym ufam są bracia Salvatore i Alaric którzy są dla mnie jak wójkowie. Moim zaufaniem obdarowywuję...