Pierwsza walka

12 2 0
                                    

Nim tylko ciepłe promienie słoneczne wpadły przez okno i oświetliły twarz elfki, ta zerwała się z łóżka i czemu prędzej zeszła na dół po skrzypiących schodach do kuchni. U progu siedziała już Adorea przygotowując śniadanie.
- o wcześnie wstałaś, może zechcesz mi pomóc? -zapytała z lekkim uśmiechem
-z miłą chęcią -odparła i podeszła do kotła z zupą. Przyprawiła zupę i gdy była wystarczająco dobra, pomogła kobiecie przy krojeniu warzyw na kanapki. Gdy skończyła kroić ostatniego pomidora do kuchni wszedł Rahan, jego włosy były w artystycznym nieładzie.
-O widzę, że przygotowujecie śniadanie -odparł- może wam w czymś pomóc? - dodał
-Tak, możesz nakryć do stołu i nalać zupę do misek. - odpowiedziała Adorea - a ty możesz pójść po Kruda -dodała zwracając cię do Arii
Elfka czem prędzej weszła na górę po skrzypiących schodach, podeszła do drzwi od pokoju przyjaciela i zapukała kilka razy. Gdy nie usłyszała odpowiedzi złapała za klamkę i weszła do pokoju. Cale pomieszczenie było w kolorach brązu i zieleni. Z prawej strony pod ścianą stało długie lniane łóżko a na nim spał Krud przykryty lekkim zielonym kocem. Aria usiadła obok elfa i lekkim, ale szybkim ruchem potrząsała nim. Po, chwili Krud wstał z łóżka i czem prędzej ubrał się, gdyż nie chciał, aby elfka zbyt długo na niego czekała, po czym razem zeszli na dół. Gdy tylko przekroczyli próg, ujrzeli pięknie zastawiony stół czerwono białą zastawą, po całej kuchni unosił się zapach gotowanej zupy. Zasiedli do stołu i wszyscy zaczęli jeść. Po skończonym posiłku elfy wstały od stołu i popędzili na górę, aby zabrać swoje rzeczy. Gdy zabrali wszystko, zeszli na dół, aby pożegnać się z domownikami.
- Bardzo dziękujemy za wszystko, jednak musimy już wyruszać. Jeszcze długa droga przed nami – powiedział z żalem Krud
- A więc ruszajcie- odparł Rahan
Kobieta przyszła do nich z kuchni i w niedużym worku podarowała im misę zupy, dwa bochenki chleba niewielki pojemnik z jagodami oraz kilka liści sałaty i dwa pomidory.
- Odwiedźcie nas jeszcze kiedyś- zaproponowała Adorea
- Oczywiście- odparła Aria biorąc od kobiety worek i znikając w progu drzwi. Z przed domu odwiązali konie i podążyli w stronę tylnej bramy. Gdy przekroczyli mury miasta i odjechali dość daleko Krud na chwilę przystaną, sięgną ręką do worka i wyjął z niego długi miecz.
- Nazywa się Go’rinch co oznacza dosłownie strach, kupiłem go w mieście, gdy się rozstaliśmy, musisz wiedzieć, że nie jest to zwykły miecz, o jego potędze przekonasz się sama. Musisz wiedzieć też, że ludzie przechylnie na niego patrzą, gdyż jego pierwszym właścicielem był Rodan. Od tego miecza zginęły tysiące ludzi, krasnoludów jak i elfów, a jego właściciel… cóż co do niego to nie wiadomo, niektórzy uważają, że zdechł inni zaś, że zamieszkał na wyspie wysuniętej na zachód od królestwa, zwanej Karem. Proszę weź ten miecz na dowód mojej wdzięczności- ułożył miecz na dłoniach po czym ukląkł i uniósł ręce wysuwając broń w stronę elfki.
- Wstań proszę, i o jakiej wdzięczności mówisz? - zabrała miecz 
-Jak to o jakiej, jestem ci do zgodnie wdzięczny za to, że wzięłaś mnie ze sobą, uwielbiam przebywać poza królestwem jednak jak wiesz elfy nie opuszczają lasu chyba, chyba że z bardzo ważnych powodów, a ty mi to umożliwiasz. - wyprostował się, prawą rękę zacisnął na piersi przy sercu, zaś lewą wsunął mocno za plecy. -przysięgam pani, chronić cię, do końca naszej podróży. Niechaj miecz ten chroni cię, gdy moje moce zawiodą. - ukłonił się nisko
- nie masz się o co martwić, bardzo dziękuję za ten hojny dar, a teraz ruszajmy dalej. -rzekła
Wsiedli na konie i ruszyli w stronę rzeki Sehr. Galopowali na koniach przez piękną dolinę, gdy w oddali na zachód zauważyli rozpościerające się jezioro postanowili skręcić, aby napoić konie. W drodze nad jezioro Aria zauważyła, że od dłuższego czasu ktoś podąża za nimi. Zaniepokojona zbliżyła się do Kruda.
- Ktoś nas śledzi- odparła cichym i niespokojnym głosem
- Jeśli tak jest musimy jak najszybciej dotrzeć nad jezioro i chwilę tam zostać, gdyby pytali co robimy kim jesteśmy i gdzie jedziemy. Musimy skłamać, pamiętaj, że nikt nie może dowiedzieć się o prawdziwym celu naszej podróży- uspokoił elfkę
W dalszej drodze ustalili, że są miejscowymi podróżnikami, podążają do Dallar, aby spotkać się z daleką rodziną. Wiedzieli, że muszą uważać na każde słowo, gdyż najmniejszy szczegół mógł zdradzić prawdziwy cel ich podróży. Gdy po niecałej godzinie dotarli nad jezioro, spokojnie zeszli z koni i przyprowadzili je do wody. Nie przywiązywali ich z nadzieją, że nie uciekną, gdyż chcieli by wyglądali, że mają je od dawna. Po zostawieniu koni przy wodzie odeszli kilka stóp dalej i usiedli na miękkiej trawie opatuleni ciepłymi promieniami słońca.
Elfka wyjęła z podarowanego im worka bochenek chleba, sałatę i pomidory. Z drugiego worka wyjęła dwie butelki wody jedną pustą i jedną pełną. Usiadła obok towarzysza, wyjęła z pochwy przypasanej u pasa niewielki sztylet i zwinnym ruchem pokroiła chleb i pomidory. Na kromki chleba położyła sałatę i pokrojone pomidory. W ciszy konsumowali przyrządzone kanapki, po zjedzeniu dwóch kromek Aria wstała naprzeciwko przyjaciela, w oddali zauważyła zbliżających się łotrów.
- Zbliżają się- odparła- Idę napełnić butelkę wodą.
- Dobrze, nie zachowuj się podejrzanie.
Elfka ruszyła w stronę jeziora, kucnęła przy wodzie i powoli napełniła butelkę, starając się, aby nic do niej nie wpadło. Wyprostowała się, pogłaskała konie i ruszyła w stronę przyjaciela zajadającego kanapki. Za jego plecami ujrzała dwoje mężczyzn, na ciemnych koniach. Jeden z nich miał gęste falowane włosy sięgające ramion i za równo gęstą brodę, na jego twarzy widniały pojedyncze zmarszczki. Ubrany był w długi czarny płaszcz sięgający kostek, pod spotem miał brązową koszulkę i granatowe spodnie, a na nich brązowe buty sięgające połowy łydki. U pasa miał przypasany miecz zdobiony płaskorzeźbą. Drugi zaś był nieco niższy od towarzysza, na jego głowie rosły bujne czarne włosy sięgające lekko za ramiona. Odziany był w czarną marynarkę, pod którą znajdowała się zwiewna granatowa koszulka, jego nogi opatulały czarne spodnie oraz czarne buty za kostkę.
Podobnie jak jego towarzysz u pasa miał przypasany miecz.
-Kim jesteście? – odezwał się wyższy
- I co tutaj robicie? – dodał niższy
- Jesteśmy parą podróżującą do rodziny w Dallar, zatrzymaliśmy się tutaj na postój, aby odpocząć i napoić konie – odparła szybko Aria wyprzedzając towarzysza.
- Ah tak? Jak się zwiecie podróżni? – zapytał brodaty mężczyzna
- Nazywam się Borvin, a moja kobieta to Kalista- rzekł Krud podnosząc się z ziemi i obejmując elfkę lewą ręką.
- Nie ma deszczu ni śniegu, wręcz przeciwnie, słońce dzisiaj grzeje bardzo mocno, dlaczego więc podróżujecie w kapturach? Prosił bym abyście je zdjęli. – rzekł zaciekawiony mężczyzna
Aria uznała, że jedynym rozsądnym wyjściem jest ściągnąć kaptur z nadzieją, że ludzie będą pozytywnie do nich nastawieni. Złapała obiema rękami kaptur i już miała odsłaniać twarz. Gdy Krud zauważył co elfka chce uczynić, wyciągną klingę z pochwy i szybkim ruchem zaatakował jednego z chłopów. Jego ostrze przecięło wyższemu mężczyźnie gardło, krew prysnęła wielką falą w twarz elfa, po chlapała także ubranie elfki. Przerażony towarzysz zabitego mężczyzny szybko się odwrócił i zebrał się do ucieczki. Wsiadł na konia, lecz jednak nim zdążył go dosiąść strzała wystrzelona z łuku Arii trafiła go w lewe ramię. Mężczyzna z hukiem spadł na ziemię, strzała tkwiąca w ciele, przy upadku wbiła się głębiej przebijając ciało chłopa na wylot. Krud podszedł do niego obrócił na plecy, przyłożył palce do szyi nieznajomego.
-Nie żyje, dobrze się panienka spisała – rzekł Krud z lekkim uśmiechem
- Rozumiem, dziękuję za uratowanie mi życia. Postępowałam pochopnie, gdybym zdjęła kaptur szybciej niż ty dobyłeś miecza, zapewne już bym nie żyła. – odparła zszokowana
- Jak mówiłem, będę cię chronić, dopóki żyję. – odparł dumnie – musimy zabrać stąd ciała nim ktoś je zobaczy. – dodał
- Masz rację, tylko gdzie je ukryjemy?
- Widzisz ten lasek na wschód przy jeziorze? Tam ich zostawimy, przedtem jednak musimy oczyścić zarówno siebie jak i ich z juchy, gdybyśmy kogoś spotkali na drodze, zapewne źle by to się dla nas skończyło.

Królowa OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz