Część 2

185 27 18
                                    

- Mamo, jestem głodna.

- Masz, wypij - podała mi ostatnie pół kostki enenergonu, który wypiłam szybciutko - Pójdę poszukać więcej, uważaj na siebie.

- Ty też. A mogę cię odprowadzić do wyjścia? - chociaż tyle chcę zrobić.

- Tak, możesz - odpowiedziała po chwili zastanowienia.

- Dzięki - razem z nią poszłam do wyjścia, stanęłam w nim i patrzyłam, jak się oddala skradając się. Nagle oplotła ją jakaś dziwna sieć przewracając ją. Chciałam krzyknąć, ale zatkałam dłonią usta. Mama szarpała się mocno, zobaczyłam strach na jej twarzy, który powoli zmieniał się w przerażenie. Patrzyła gdzieś nade mnie. Też tam popatrzyłam.

- Kogo my tu mamy? Co? - jakiś bot mnie podniósł za kark, na co pisnęłam i spróbowałam się wyrwać.

- Zostaw ją Killer! - krzyknęła mama i się spróbowała uwolnić z siatki.

- Taki mam pseudonim szkodniku - zastygłam, bardzo się bałam i trochę mnie bolał kark.

- Wypuść ją! Ona nic ci nie zrobiła, zostaw nas! - mama była już naprawdę przerażona i zaczynały jej się pojawiać łzy w optykach. Przestraszyłam się jeszcze bardziej.

- Pozwól mi się zastanowić... Nie -powiedział ostro i mocniej mnie ścisnął. Zabolało, pisnęłam cicho.

- Przestań! Mnie zabij, ale ją zostaw! To tylko dziecko!

- Mamo! Nie! - zapłkałam i się chuśtnęłam w jej stronę wisząc w uścisku tego mecha.

- Widzisz? Twoja córeszka chce zginąć razem z tobą, ale nie zabiję jej na razie. Pozwolę jej patrzeć, jak ty zdychasz.

- Nie, zostaw nas! Czego od nas chcesz?!

- Przecież wiesz dobrze. Niby dlaczego mieszkacie w jakiejś jaskini i giniecie w kopalniach - podkreślił ostatnie wyrażenie - szukając energonu? Co? Nie jest to przypadkiem przez to, że wasz podgatunek idealnie nadaje się na trofea? - mama warknęła na niego cicho.

- Warcz sobie, warcz - krzyknęłam z bólu, popatrzyłam na nogi. Lewa była przekłóta na wylot szponem i kapał z niej energon. Rozpłakałam się, bardzo bolało.

- Ty draniu, zostaw ją! - krzyknęła mama i mocno się szarpnęła w siatce.

- Dobrze - rzucił mnie na ziemię i przygniótł jakimś leżącym wcześniej na niej pniem, który był bardzo ciężki - Teraz sobie tu na mnie poczekasz, a ja zabiorę twoją mamusię na statek, a później po ciebie wrócę - powiedział łagodnie, choć wiedziałam, że nie będzie miły.

- Nie! Zostaw nas! Wypuść! Błagam - krzyknęła wspomniana i rozpłakała się, a on do niej podszedł i podniósł więżącą ją siatkę oraz ruszył przed siebie.

- Mamo! - krzyknęłam, po czym zniknęli mi oni z widoku. Bałam się, ale wiedziałam, że muszę chociaż spróbować uciec. Kłoda była za ciężka, żeby ją zrzucić. Nie umiałam też jeszcze dobrze strzelać pajęczyną ani pluć kwasem w przeciwieństwie do rodziców. Próbowałam jednak choć trochę wypalić drzewo. Naplułam na rękę i przytknęłam do niego. Poczułam zapach spalenizny i usłyszałam cichy syk. Powtórzyłam kilkanaście razy czynność i ciężar stał się mniejszy. Spróbowałam się wyswobodzić i po drugiej próbie osiągnęłam cel. Usiadłam i popatrzyłam na ranną nogę. Bardzo mnie bolała, a pod nią była kałuża energonu. Musiałam stąd jak najszybciej uciec, ale nie mogłam zostawić śladów. Znalazłby mnie i najpewniej zabił. Zagryzłam zęby i obkleiłam ranę pajęczyną, żeby choć energon nie leciał. Wstałam lekko chwiejnie pomagając sobie dodatkowymi odnóżami. Nie umiałam się jeszcze na nich podnieść, więc tylko się na nich wspierałam. Ruszyłam powoli, utykając w stronę, gdzie skierowała się mama chcąc iść po energon.

Zła z natury czy środowiska?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz