Część 7

171 17 78
                                    

1582 słowa opowiadania bez notatek. Jednocześnie dużo, patrząc na niektóre czytane przeze mnie opowiadania i mało, patrząc na swoje i innych oczekiwania co do mojego opowiadania. Chciabym przeprosić wszystkich za to, że tak długo nie wstawiłam części. Było to spowodowane dołem (jeżeli ktoś zainteresowany, notatka w części poprzedniej), a przez to brakiem weny. Dodatkowo zatrzymałam się na pewnyn fragmencie,  przez który nie mogłam przebrnąć, ale w końcu się to udało. Jeszcze raz przepraszam i już nie przynudzam. Milego czytania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Airachnid na mostek - rozległ się głos Lorda Megatrona z głośnika w mojej kwaterze. 

Lekko się zdziwiłam, bo przecież nie było jeszcze pory na moją codzienną lekcję cybertrońskiego ani historii. A tym bardziej nie na lekcje przedmiotów i ich zastosowań czy anatomii z KnockOutem. Wstałam z łóżka i wyszłam z kwatery, zamykając ją. 

Ruszyłam w stronę miejsca, na które zostałam wezwana. Jak na nieszczęście po kilkunastu krokach spotkałam osobę, która najpierw się mnie mocno obawiała, choć starała się to ukryć, a nawet niekiedy była moim widokiem przerażona, lecz która później, gdy zoriętowała się, że nic jej nie mogę zrobić, bo w najlepszym wypadku trafiłabym do aresztu, na zmniejszonych porcjach energonu czy z jakimś złamaniem i wgnieceniami u medyka, zaczęła mi uprzykrzać życie i pokazywać swoja wyższość nade mną kiedy i jak mogła. 

Niestety napotkałam na swej drodze komandora Starscreama. Nie mam pojęcia, za co dostał tak wysokie stanowisko. Zdążyłam zauważyć już w pierwsze dni mojego pobutu tutaj, że jest dwulicowym tchórzem. Udaje posłusznego żołnierza Lorda Megatrona, a tak naprawdę bez przerwy spiskuje przeciwko niemu, by zdobyć władzę nad Decepticonami. Dobrze, że mu się to nie udaje, gdyż wtedy w ciągu najbliższych miesięcy, albo krócej, frakcja, której jestem członkiem, przegrałaby ze słabszymi liczebnie i zaopatrzeniowo Autobotami. Decepticony zapewne zostałyby stracone, a nawet, jeśli nie, ja, jako pajęczak, tak. Choć Autoboty często są słabe i miękkie, mnie by zdecydowanie wolały zabić, niż zostawić przy życiu. W końcu dla nich, mój podgatunek, to profesjonalni zabójcy, których należy eliminować, a jednocześnie łowna zwierzyna. 

Zastanawiałam się czy Megatron nie widzi zamiarów swojego oficera, ale doszłam do wniosku, że sprawia mu przyjemność dawanie pionkowi kar cielesnych za zdrady i nieudane zamachy.

- Co tu robisz pajęczaku?

- Idę Starscream.

- Komandorze Starscream.

- Dobra, dobra. Nie gorączkuj się tak, bo ci przewód pęknie.

- Ugh! Jesteś gorsza, niż Vehicony.

- Miło z twojej strony.

- Zamknij się i do kwatery! - krzyknął wpieniony.

- Hmm, pomyślmy - pozornie się kilka sekund zastanawiałam - Odpowiedź brzmi "Nie".

- To jest rozkaz! - chwycił mnie za jedno z moich pajęczych ramion, co było z jego strony dużym błędem, o czym zaraz się przekonał, gdyż na niego skoczyłam po błyskawicznym obrocie i złapałam za gardło, a innymi odnóżami przygwoździłam jego ręce do ściany. Na jego twarzy pojawił sie wyraz zaskoczenia, a nawet szoku.

- Jeszcze raz dotkniesz mojego odnóża, a nawet mnie bez pozwolenia, nie skończy się to dla ciebie tak miło - teraz widziałam w nim gniew, zaczął się szarpać. Jeszcze mocniej zacisnęłam dłoń na jego gardle. Kiedy zaczął tracić przytomność, przez to, że tamowałam mu dopływ energonu do procesora, puściłam go całkiem i ruszyłam w stronę mostka. Zaczęłam się zastanawiać, co dowódca powie na ten incydent. Byłam niemalże pewna, że jego prawa ręka i zarazem najbliższy żołnież - Soundwave, pokazał mu nagrania z kamer, z tego zajścia.

Zła z natury czy środowiska?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz