Witajcie. Chcę przeprosić wszystkich czytających za tak długą przerwę w tym opowiadaniu. Stało się to głównie z powodu braku komentarzy, które dają najwięcej radości i motywacji, spadającej z każdym rozdziałem liczby gwiazdek i czytających. Byłam do tego stopnia zdemotywowana, że nie umiałam nawet wejść od dawna na Wattpada. W końcu mi się udało. Zaczęłam pisać. Gdy napisałam już dużo (niemal całą drugą perspektywę), wyrzuciło mnie z notatek i straciłam ją oraz część perspektywy głównej bohaterki. Niemal się popłakałam, bo wyszło mi to idealnie. Uratowałam część tego z pamięci, ale najlepszego fragmentu się nie udało. Przepraszam was, że ta część nie jest idealna, ale za to daję wam drugą perspektywę. Chciałam też bardzo podziękować osobie, dzięki której ta część powstała, która dodała mi motywacji. Mam nadzieję, że się domyśli, że o niej właśnie piszę. Nie przedłużam i życzę miłego czytania 807 słów moich wypocin.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ruszyłam w stronę pryszniców, by zmyć z siebie energon z przesłuchania. Byłam zadowolona z tego, że Lord Megatron mnie pochwalił. Po chwili zauważyłam przed sobą wściekłego za niedawny incydent Starscreama. Szedł na mnie z rozłożonymi szponami i furią w optykach, ale gdy zobaczył spływającą ze mnie, połyskującą błękitem substancję, jakby trochę spotulniał i stracił większą część agresji. Minęłam go spokojnie, a on nie odważył się mnie dotknąć czy nawet odezwać. Patrzył tylko za mną, dopóki nie skręciłam w odnogę korytarza. Sprawiło mi to sporą satysfakcję.
Minęłam kilka Vehiconów i doszłam do celu. Weszłam do jednej kabiny i puściłam przyjemnie ciepłą wodę. Zaczęłam się myć od głowy. Dokładnie przecierałam dłońmi każdy fragment mojego ciała, szczególnie zabrudzone miejsca. Kiedy skończyłam, włączyłam suszenie, by znajdująca się na mnie ciecz nie spodowała pojawienia się rdzy. Lubię ten nawiew ciepłego powietrza. Gdy byłam całkiem sucha, wyszłam z kabiny i ruszyłam pospacerować po statku. Czasem ciekawe rzeczy można podsłuchać, gdy jest się cicho i kryje się w cieniu.
Rozłożyłam odnóża, stając na nich i złożyłam nogi w odwłok. Wyszłam z pomieszczenia i przeszłam na sufit. Zaczęłam się powoli i bezszelestnie przemieszczać w przód. Po przebyciu tak parudziesięciu metrów zobaczyłam dwa patrolujące pokład Vehicony, które cicho rozmawiały, jednak dzięki dobremu słuchowi, dobrze ich słyszałam. Przez to, że schowałam się w cieniu na suficie, minęły mnie i nie zauważyły, że nie są tu same. Ruszyłam za nimi i słuchałam
- Słyszałeś, co się wydarzyło wczoraj w kopalni na równiku?
- Nie.
- Autościerwa znowu na nas napadły i ukradły wózek energonu.
- Ilu z nas zgasło?
- Piętnastu, w tym dwóch zdających raport Komandorowi.
- Durny Starscream.
- Zamknij się. Ktoś mógł usłyszeć. Z tego co wiem, dostał upomnienie od Lorda Megatrona.
- Jakie?
- Jedynie szpony na brzuchu i piersi, ale zawsze coś.
- Prawda.
Skończyli rozmowę i patrolowali dalej w milczeniu, więc się zatrzymałam i pozwoliłam im odejść. Zaczęłam iść z powrotem, licząc, że coś przydatnego uda mi się jeszcze dzisiaj usłuszeć. Trepy są głupie i tępe, ale czasem powiedzą coś przydatnego.
*Starscream POV*
Po tym, gdy Airachnid mnie puściła, opadłem podduszony na ziemię. Złapałem się za szyję. Było mi słabo, bo zablokowała mi dopływ energonu do procesora. JAK ŚMIAŁA? TEN DURNY PAJĘCZAK MÓGŁ MNIE ZABIĆ! Już ja się z nią policzę. Najwidoczniej ktoś musi jej przypomnieć o tym, że w hierarchii na tym statku jest ode mnie niżej. Ba! Nawet niżej od wszystkich poza trepami.
Gdy tylko mroczki odeszły sprzed moich optyk, wstałem i się rozejrzałem. Miałem szczęście, że nikt tego nie widział. Ruszyłem w stronę, w którą wcześniej zmierzała sprawczyni mojego upokorzenia. Szedłem powoli. Zaglądałem za każdy zakręt, w każdy korytarz. Nie interesowałem się teraz trepami, które mnie mijały. Miałem inny cel, który po jakimś czasie zobaczyłem.
Rozczapierzyłem szpony, by wymierzyć Airachnid karę za jej zuchwałe zachowanie. Byłem wściekły. Nagle zobaczyłem połyskujący na niej energon. Kogo ona zraniła czy zabiła, że tak wygląda? Trochę się zaniepokoiłem.
Zbliżała się coraz bardziej i była widocznie zadowolona. Nie czułaby się tak, gdyby czekała ją nauczka za zabicie czy zaatakowania kogoś ze statku, więc nie ma skąd mieć na sobie energonu. Chyba, że... Nie. Czyżby ona torturowała i zabiła MOJEGO jeńca? Popatrzyłem, jak mnie minęła i patrzyłem za nią, dopóki nie skręciła w jakiś korytarz. Stałem chwilę w miejscu, po czym ruszyłem szybko w stronę mostka.
Wszedłem tam po niedługim czasie i podszedłem do podwyższenia na środku pomieszczenia, na którym siedział dowódca Decepticonów, a raczej teraźniejszy dowódca Decepticonów, bo to MNIE w przyszłości będą nazywać Lordem. To JA powinienem dowodzić armią!
- Starscream(!) - powiedział odtrzegawczo Megatron.
- Tak Lordzie Megatronie? - Dopiero teraz się pokłoniłem. Denerwujące jest ciągłe płaszczenie się przed nim.
- Nie zapominaj się.
- Przepraszam - A zdechnij w końcu.
- Czego chcesz?
- Mam jedno pytanie.
- Mów, byle szybko.
- Czy Pajęczak przesłuchiwał mojego jeńca?
- Tak. Przeszkadza ci to?
- Ona nie umie i się do tego nie nadaje i to ja złapałem to Autościerwo.
- A poszło jej znacznie lepiej niż tobie, a jego złapały Vehicony. Idź już i więcej nie kwestionuj moich decyzji.
- Tak jest - jeszcze raz się przepisowo pokłoniłem, odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia z mostka.
Kiedy wyszedłem, warknąłem. Jak on może przewodzić armii i jak mógł Airachnid dać mojego jeńca?! Ten durny Pajęczak w najlepszym wypadku powiniec gnić w celi. Związany i skuty tak, że żałowałby dnia swoich narodzin i pragnął skonać. Sprowadzenie go tu było dużym błędem ze strony Megatrona. Pajęczak nie powinien znajdować się na żadnym statku, a w szczególności bojowym! To JA powinienem dowodzić Decepticonami! Ja nigdy bym nie popełnił tego błędu!
Zobaczyłem przed sobą klona, który na mnie zwrócił głowę.
- Co się gapisz głupi trepie?! - przywaliłem mu plaskacza ze szponami, a jak się przewrócił, kopnąłem mu w brzuch, za który się złapał - Nie obijać się! - wstał, a ja z odrobinę lepszym humorem ruszyłem przed siebie.
Zacząłem obmyślać nowy plan, jak strącić Megatrona z tronu. Nie jest łatwo walczyć przeciwko byłemu gladiatorowi, ale z moim sprytem i przebiegłością w końcu mi się to uda.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak wam się podobała ta część? Co sądzicie o innej perspektywie? Jest coś, co bardzo byście w tym opowiadaniu chcieli przeczytać? Piszcie śmiało. Chętnie przeczytam wszystkie wasze komentarze.
CZYTASZ
Zła z natury czy środowiska?
FanfictionDlaczego pewna botka jest taka a nie inna? Odpowiedź na to i wiele innych pytać znajdziecie w tekście. Uwaga! To moje pierwsze opowiadanie, więc rozdziały nie będą jeszcze za długie i będzie wolno pisane. Za wszystkie błędy przepraszam i zapraszam d...