1

11 1 8
                                    

Było już jakoś po 18, a Alex nadal stał ze swoją gitarą na chodniku niedaleko jednej ze swoich ulubionych kawiarni. Przyszedł tu dobre osiem godzin temu i odczuwał już spore zmęczenie. Ludzie nie wykazywali nim żadnego zainteresowania, więc po krótkiej chwili stwierdził, że zaśpiewa jeszcze jedną piosenkę i wróci do domu. Napił się trochę wody z butelki, którą miał przy sobie, poprawił gitarę i zaczął grać po chwili włączając swój głos do melodii.

Should I write myself out of the history books,
and mark a place in time for every chance you took,
Don't get me wrong I know you've got your life in place -
I've yet to take the hint,
Some day
I'm sure I'll get the picture,
and stop waiting up...

Jego śpiew zaczął rozbrzmiewać po ulicy. Starał się nie zerkać na przechodniów bo to było za bardzo stresujące, samo to że tu był było stresujące. Ale Alex nie miał wyboru i dlatego teraz śpiewał jak najlepiej mógł przesuwając swoimi drżącymi rękami po strunach instrumentu.

When it all comes down,
to a sunrise on the east side,
will you be there to carry home,
the remains of my wasted youth,
this wasted time on you
has left me shaking in waiting,
shaking in waiting for something more

Szatyn śpiewał jeszcze chwilę, a kiedy skończył rozejrzał się po ulicy, którą stopniowo ogarniał mrok spowodowany późną już porą. Może nie tak do końca późną ale jednak dla niego to już i tak sporo czasu od kiedy się obudził. Każdy moment to było dla niego za dużo.

Otrzasnął się ze swoich przemyśleń i zaczął pakować swój sprzęt i zarobione pieniądze. Nie było ich sporo ale zawsze coś.

Jego spokojny wieczór zakłócił facet, a raczej młody mężczyzna lądujacy na chodniku tuż obok jego stóp.

–Barakat żebym cię tu kurwa nigdy więcej nie widział!– krzyknął mężczyzna wychodzący z baru obok, prawdopodobnie ten sam, który "przyprowadził" tu tego leżącego przy nim.

–Jasne, wierzysz w takie rzeczy?– odpowiedział mu najwyraźniej pijany chłopak.

–Przynajmniej staraj się nad sobą panować, bo kolejnym razem nie odpuszczę.– rzucił szybko i zniknął w drzwiach pubu.

Chłopak zaczął się powoli podnosić, ale skończyło się na tym, że usiadł ze skrzyżowanymi nogami. Nie wiedząc jak się zachować Alex postanowił do niego zagadać.

–Ciężki dzień? Nic ci nie jest? – powiedział niepewnie a czarnowłosy podniósł na niego wzrok.

–Można tak powiedzieć. Ogólnie jest spoko.

–Co zrobiłeś temu gościowi?

–Tylko pomyliłem jego dziewczynę ze zwykłą kurwą. Jakby nie patrzeć każdy by tak zrobił widząc pół nagą kobietę na skórzanej sofie. Cóż mój błąd.

Och to wiele wyjaśnia, pomyślał Gaskarth. Między nimi na chwilę nastała cisza, przerwana przez tego drugiego.

–Nie wiem jak ci to powiedzieć ale masz cholernie zajebistą gitarę! Śpiewasz?– nagle zawołał.

Czasami.– odpowiedział na szybko.

–To zaśpiewaj coś dla mnie skowronku.– teraz zerkał na Alexa wzrokiem szczęśliwego szczeniaczka, który bardzo o coś prosi.

Alexa już przed chwilą stresowała rozmowa z nieznajomym, a w tym momencie zdenerwowanie osiągnęło apogeum i zaczął cały się trząść.

–Aktualnie miałem iść już do domu. Jestem trochę zmęczony i jakby to powiedzieć..– chłopak nie dokończył bo przerwał mu ten obok.

–No nie daj się prosić. Tylko jedna piosenka.– w tym momencie wstawiony młodzieniec wstał i zbliżył swoją twarz do twarzy Gaskartha.

Mógł on teraz poczuć każdy rodzaj alkoholu, którego dzisiaj spróbował nieznajomy.

–Dobrze, dobrze już. Tylko odsuń się okay?– odpowiedział zestresowany.

Denerwował się bardzo za każdym razem kiedy musiał śpiewać na ulicy a co dopiero kiedy ktoś dokładnie mu się wtedy przyglądał. Po krótkiej chwili namysłu zaśpiewał mu tą samą piosenkę, którą śpiewał zanim jego tymczasowy kompan wylądował na chodniku, byle żeby tylko mógł już wrócić do swojego mieszkania. Po wszystkim zaczął tym razem szybciej zbierać rzeczy ale ten znowu mu przerwał.

–To było świetne. Nagraj to kiedyś. Posłuchałbym jeszcze ale na mnie chyba już czas. Kiedyś trzeba wytrzeźwieć nie?–zaśmiał się.– Trzymaj się skowronku.– chłopak odszedł chwiejnym krokiem zostawiając Alexa samego.

–Dzięki.– odpowiedział cicho.

Ruszył w swoją stronę nie oglądając się za siebie, mając nadzieję na jak najszybszy powrót do łóżka, nie chciałby spotkać kolejnego naprutego człowieka. Życie było zdecydowanie zbyt męczące i powalone.

Sing for meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz