Wokół przejścia dla pieszych zebrał się tłum ludzi utrudniający pracę ratowników medycznych, tak jakby zrobienie zdjęć było ważniejsze od czyjegoś życia. Przez zebranych przedzierała się jeszcze jedna osoba i był nią Jack. Kiedy tylko udało mu się przepchać chciał podbiec bliżej do rannego, ale został zatrzymany przez jednego z pracowników szpitala.
Z tego co wywnioskował chłopak Alex nie był przytomny i nie dało się nie zauważyć, że krwawił. Widząc to Barakat już zaczął odmawiać w swojej głowie wszelkie modlitwy jakie zapamiętał za czasów, kiedy jeszcze chodził do kościoła. Aktualnie czuł się bardzo winny za to co się wydarzyło i przepraszał wszystkich świętych, matkę boską i Bóg wie kogo jeszcze, równocześnie błagając o to żeby chłopak żył. Postanowił nawet, że jeśli jego modlitwy zostaną wysłuchanie wstąpi do zakonu albo będzie chodził na mszę co niedzielę, co raczej jest bardziej prawdopodobne.
Całe szczęście poszkodowany żył i po chwili ratownicy przenieśli go na nosze, aby przewieźć go do szpitala. Kiedy wnosili go do karetki Jack skorzystał z chwili nieuwagi lekarza stojącego przy nim i wbiegł do pojazdu.
–Co Pan tu robi?! Proszę wyjść!- krzyknął jeden z ratowników.
–Ja..Ja muszę z nim jechać.-odpowiedział zmieszany.
–Jest Pan z rodziny?-zapytał tym razem spokojniej.
–Ee.. Ja....-zastanowił się krótką chwilę-Jestem jego chłopakiem!- odpowiedział bez namysłu.
–No dobrze może Pan jechać, ale proszę nie utrudniać nam pracy.
–Będę tu z tyłu.- powiedział i przeszedł wgłąb pojazdu.
W jego głowie pojawiło się teraz wiele różnych myśli, na przykład jak potem wytłumaczy się z tego, że wszyscy myślą że jest chłopakiem szatyna. Zastanawiał go też fakt, iż musi zrobić coś żeby nie wzbudzać podejrzeń lekarzy. Bo który chłopak jechałby do szpitala ze swoją drugą połówką, która jest ranna tak spokojnie. Postanowił improwizować i złapał Alexa za rękę, w tym samym czasie próbując wymusić łzy, co nieźle mu wychodziło.
–Skowronku, trzymaj się proszę. Nie zostawiaj mnie. Jeszcze trochę wytrzymaj.- powiedział do nieprzytomnego na jednym tchu.
Po chwili delikatnie przeczesał włosy chłopaka i ostrożnie wtulił się w jego ramię.
Pomyślał sobie "Jack co ty robisz do cholery, ty pedale ty", ale wszystko to było robione tak spontanicznie, że w danym momencie naprawdę poczuł się, jak cierpiący gej.
Karetka zatrzymała się po 10 minutach i zaledwie kilka kolejnych minut później czarnowłosy stał przed salą operacyjną. Chodził po korytarzu tam i z powrotem nie mogąc skupić się na niczym innym niż Alex. Każda kolejna chwila trwała wieczność, zanim w końcu drzwi do pomieszczenia się otworzyły. Lekarz poinformował go, że stan chłopaka jest stabilny i już nic mu nie grozi, jednak ma złamaną rękę, pęknięte żebro oraz kilka stłuczeń i ran. Przy takiej prędkości, z jaką został uderzony można powiedzieć, że prawie nic mu nie jest. Barakat był przekonany, że kierowca nie jechał zgodnie z przepisami ruchu drogowego, a już na pewno tych dotyczących ograniczenia prędkości w terenie zabudowanym.
–Mogę go zobaczyć?- spytał Jack.
–Przewieziemy go na blok pooperacyjny, jednak teraz nie będzie mógł Pan tam wejść. Po operacji musi odpocząć, więc najlepiej zostawić go na razie w spokoju.
–Dobrze, rozumiem.- odpowiedział i chciał już odchodzić, kiedy mężczyzna znowu go zawołał.
–Przepraszam, potrzebujemy dane osobowe pacjenta. Pan jako bliska osoba powinien podać nam je bez problemu. Mógłby Pan udać się ze mną do gabinetu i wypełnić formalności?- oświadczył.
CZYTASZ
Sing for me
Fiksi PenggemarAlex codziennie śpiewa na ulicy żeby zarobić na życie, a wieczory spędza samotnie w domu kryjąc się przed wszystkim i wszystkimi. Kto by pomyślał, że jeden chłopak, któremu uśmiech nigdy nie znika z twarzy wywróci jego świat do góry nogami? (Może za...