2

7 0 5
                                    

Alex stanął przed drzwiami z numerem 18 krótko po 19 i zaczął szukać kluczy. Nawet nie chciał myśleć co by było gdyby okazało się, że je zgubił. Na szczęście odnalazł je na dnie prawej kieszeni swoich spodni i zaraz po tym jak chwilę pomęczył się z zamkiem był już w swoim ciepłym mieszkaniu. Odłożył kluczyki na stolik w przedpokoju po czym postawił gitarę na podłodze, by móc spokojnie zdjąć kurtkę i buty.

Mieszkanie Alexa nie było jakoś bardzo duże, posiadało pięć pomieszczeń- sypialnię, kuchnię, łazienkę, salon i niewielki przedpokój. Jednak chłopakowi to nie przeszkadzało bo i tak mieszkał sam i więcej nie potrzebował. Kiedyś nawet myślał nad tym czy nie chciałby mieć przy sobie kogoś kto wypełniłby tę pustkę, kto czekałby na niego aż wróci i że przywita go ktoś inny niż ciemność wraz ze swoją przyjaciółką ciszą, ale potem przypominał sobie, że przecież nikt nie chciałby kogoś takiego jak on. Nikt nie chciałby faceta, który zarabia na ulicy i boryka się z fobią społeczną przeplataną z bodajże depresją.

Wszedł w głąb mieszkania prosto do swojego pokoju omijając kuchnie. Nie jadł nic od kilku godzin, mimo to nie czuł się głodny. Z resztą lodówka i tak prawdopodobnie była pusta bo nie pamiętał kiedy ostatnio robił zakupy. Zapalił światło i jego oczom ukazało się pomieszczenie z granatowymi ścianami i dużym dwuosobowym łóżkiem po środku. Oczywiście w pokoju znajdowały się jeszcze inne meble ale w tym momencie nie były one dla niego istotne bo kierował się właśnie do przedmiotu na środku.

Szatyn wczołgał się na przedmiot po czym wylądował twarzą w poduszkach. Leżał tak przez chwilę i nagle zaczął rozmyślać nad chłopakiem, którego dzisiaj spotkał. Nie wyglądał na takiego, który miałby jakieś problemy. Raczej wydawał się osobą lubiącą trochę zabawy z udziałem alkoholu. Nie przejmował się tym, że ktoś sobie coś pomyśli na jego temat kiedy ten leżał na środku chodnika. Wręcz go to bawiło. Alex chciałby też się tak niczym nie przejmować. To musi być miłe uczucie nie martwić się tyle.

–Alex znajdź sobie przyjaciół. Jesteś samotną smutną chodzącą beznadzieją.–powiedział sam do siebie po czym westchnął.

Minęło już pół godziny odkąd się położył i nie widząc innej możliwości na ten dzień postanowił, że po prostu pójdzie spać. Wstał powoli i usiadł na łóżku, zdjął spodnie bo nie miał ochoty iść po piżamę a następnie zgasił światło i wrócił do łóżka. Było jeszcze wcześnie jednak Gaskarth czuł się już wystarczająco zmęczony. Po chwili wpatrywania się w białą farbę na suficie zasnął.

Obudził się kolejnego dnia grubo po dziesiątej. Była sobota i nie był pewny czy chce dzisiaj śpiewać, z resztą nie czuł się dzisiaj dobrze, więc odpuścił. Poleżał jeszcze kilka minut, po których upływie wstał i poszedł do kuchni zrobić sobie kawę i śniadanie o ile tylko znajdzie cokolwiek do jedzenia. Chyba nigdy tak bardzo nie cieszyły go dwa jajka w lodówce. Nastawił czajnik z wodą na kawę i zaczął przygotowywać jajecznicę. Kiedy wszystko było gotowe usiadł do stołu, zjadł na spokojnie i wszystko popił jedną z najlepszych kaw jakie kiedykolwiek udało mu się zrobić. Ten dzień jednak nie zapowiadał się tak źle jak myślał. Dzień wolnego dobrze mu zrobi.

Wrzucił naczynia do zlewu i odłożył mycie ich na później. W zamian za to ubrał się i po kilku minutach w łazience był gotowy do wyjścia z domu. Stwierdził, że skoro nie pójdzie dzisiaj grać to może przejść się trochę po mieście i być może wstąpić do swojej ulubionej kawiarni.

Słońce świeciło dzisiaj bardzo intensywnie i chyba nikt nie odczuwał zbliżającej się jesieni. Było wystarczająco ciepło żeby chłopak mógł ubrać dżinsową kurtkę i nie zamarznąć przy tym, bo z natury zawsze było mu zimno. Szedł spokojnym krokiem powoli mijając różne miejscowe sklepy bądź restauracje. Po upływie dwudziestu minut znajdował się pod drzwiami miejsca, do którego zmierzał. Cieszył się, że tym razem przychodzi tu żeby odpocząć a nie sterczeć cały dzień z gitarą.

Powoli nacisnął klamkę i już po chwili poczuł zapach świeżo zaparzonej kawy. Uwielbiał ten zapach. Wchodząc tam nie musiał się zastanawiać czemu miejsce nazywa się "Painted Dreams". Cała kawiarnia sprawiała wrażenie bardzo przytulnego miejsca. Posiadała zwykłe stoliki z drewnianymi krzesłami ale kiedy weszło się w głąb można było zauważyć niewielkie kanapy, bądź ogromne poduszki na ziemi. Całość świetnie komponowała się ze ścianami, podłogą oraz innymi drobnymi ozdobami jak chociażby ozdobnymi żarówkami zamiast żyrandoli. Lokal oferował wiele bardzo wyszukanych napojów takich jak kawa z cynamonem bądź innymi przyprawami ale także takie smakowe oraz wyróżniające się wyglądem.

Usiadł przy stoliku przy oknie, aby móc przyglądać się widokowi z okna oraz przechodniom. Lubił oglądać takie krótkie momenty z życia innych osób. Bywało, że nie były to miłe chwile ale w większości była to po prostu zwykła codzienna rutyna, ktoś szedł do pracy, a ktoś inny na spacer z dzieckiem.

Z przemyśleń wybudziła go kelnerka chcąca przyjąć zamówienie. Po krótkiej chwili namysłu zamówił zwykłe latte, bo nie czuł potrzeby pić nic mocniejszego a z resztą wypił już jedną kawę w domu. Po chwili otrzymał swój napój, którego tak dawno nie miał okazji próbować.

Alex spędził tam dobrą godzinę ale nie uważał, że był to zmarnowany czas, to dobrze mu zrobiło. Kiedy zbyt długo stała już przed nim pusta szklanka zapłacił rachunek i wyszedł z lokalu kierując się w stronę najbliższego marketu, aby uzupełnić braki w swojej lodówce. Mógłby zacząć robić zakupy regularnie i przynajmniej potem by nie głodował. W sumie nawet nie wiedział czy posiada w domu jakiekolwiek rzeczy, które powinien posiadać. Jego szampon prawdopodobnie był już na wyczerpaniu, o reszcie przedmiotów z łazienki nie wspominając. Jego szczoteczka do zębów może wołać o pomstę do nieba.

Znów szedł chodnikiem trochę mniej spokojnie, niż poprzednio starając się nie zapomnieć o żadnej z rzeczy z listy zakupów, którą utworzył w swojej głowie, jednak nie odszedł daleko od "Painted Dreams" kiedy usłyszał jak ktoś niedaleko zawołał "Dzień dobry skowronku!". Zdezorientowany chłopak odwrócił głowę w kierunku głosu nie zatrzymując się. Pech chciał, że akurat wszedł na ulicę nie oglądając się na boki. Jack tym razem zawołał żeby Alex uważał, ale nadjeżdżający samochód nie zdążył się zatrzymać. Kiedy Gaskarth odwrócił głowę zdążył tylko pomyśleć, że ten dzień jednak nie jest tak cudowny na jaki wyglądał.

Sing for meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz