Rozdział 4

1K 72 19
                                    

¦ Andy POV ¦

Chłopak delikatnie mnie przytulił, czego się w ogóle nie spodziewałem.

Spiąłem się, ponieważ dawno nikt tego nie zrobił. Zapomniałem już nawet jakie to cudowne uczucie. Bliskość ciała bruneta sprawiła, że zrobiło mi się ciepło. Rozluźniłem się trochę i wtuliłem w bruneta, łkając cicho.

- Spokojnie Andy. Już wszystko dobrze - powiedział, kołysając nami lekko, co było bardzo uspokajające. A ja? Jeszcze bardziej wtuliłem się w chłopaka.

¦ Ryan POV ¦

Poczułem, jak po moich słowach Andy wtula się we mnie bardziej. Mimowolnie uśmiechnąłem się.

Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie kilka... a może kilkanaście minut? Przez cały ten czas wsłuchiwałem się w jego spokojny, unormowany już oddech.

Poczułem, jak chłopak delikatnie poluźnia uścisk, więc również wypuściłem go z moich objęć. Blondyn spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami i westchnął.

- Przepraszam cię Ryan - szepnął prawie niesłyszalnie.

Westchnąłem, uśmiechając się:

- Za co mnie przepraszasz? Nie masz za co Andy.

- Bo jesteś świadkiem tego wszystkiego - znów zaczął płakać. - Chcesz mi pomóc, ale dla mnie już na to za późno - pisnął cicho.

- Jejku Andy... Nigdy nie jest za późno. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by ci pomóc. Życie jest okrutne i niesprawiedliwe, że rani taką świetną osobę jak ty. Nie zasłużyłeś na to - westchnąłem ze współczuciem.

- Ale ty mnie nie znasz. Jakim cudem stwierdzasz, że jestem "świetną osobą"?

- Ja to widzę Andy, wiesz? Widzę, że jesteś dobrym, ale i wrażliwym chłopakiem, którego to wszystko po prostu niszczy. Ale może być inaczej - spojrzałem w jego błekitne, pełne bólu oczy.

- Doceniam to, że chcesz mi pomóc Rye. Ale wątpię, że to coś da. Już jest za późno - spuścił wzrok. - Ja już będę się zbierał - powiedział wstając.

Spojrzałem tylko na jasnowłosego i wstałem, ubierając bluzę. Zeszliśmy na korytarz. Chłopak zaczął ubierać buty. Ja zrobiłem to samo.

- Gdzie idziesz? - spytał cicho.

- Odprowadzić cię do domu.

- Rye, sam trafię do domu. Zostań - powiedział blondyn. Spojrzałem na niego i westchnąłem.

- No dobrze, ale jak wrócisz do domu, to zadzwoń - powiedziałem, biorąc jakąś karteczkę i długopis, leżącą akurat w pobliżu. Zapisałem na niej mój numer i podałem ją chłopakowi. - I... Proszę... Nie rób nic głupiego Andy...

Chłopak tylko przytaknął, posłał mi delikatny uśmiech i wyszedł z mieszkania. Stałem chwilkę w korytarzu myśląc. W końcu ruszyłem się z miejsca i wróciłem do pokoju.

*Andy POV*

Wyszedłem z mieszkania bruneta. Na dworze było już ciemno. Ehh.. . jesień. Spojrzałem jeszcze na dom chłopaka, po czym założyłem kaptur na głowę i zacząłem kierować się w stronę domu.

***

Odkluczyłem drzwi i wszedłem do domu. Zdziwiłem się trochę, że mamy i je męża nie ma. Przejrzałem dla pewności wszystkie pomieszczenia, ale tak, jak myślałem. Nie było ich. No i zajebiście. Przynajmniej będę mógł posiedzieć trochę sam z moimi myślami w spokoju.

| You're My Happiness | RandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz