*Andy POV*
Patrzyłem zszokowany w stronę drzwi, którymi przed chwilą wyszedł chłopak. Nie wierzyłem w to, co się przed chwilą stało.
- Ryan Beaumont powiedział, że mnie kocha... - szepnąłem sam do siebie, próbując nadal przyswoić te wiadomości do głowy.
Powinienem mu wybaczyć? Powinienem powiedzieć mu, że darzę go tym samym uczuciem? A co, jeśli zrani mnie ponownie? Co, jeśli znów wszystko zniszczy? Co, jeśli ja coś zniszczę?
Te pytania nie dawały mi spokoju, a łzy nieustannie skapywały po moich policzkach na białą pościel. Czułem się fatalnie. Wiedziałem, że wczorajszy nocny spacer nie był dobrym pomysłem, lecz potrzebowałem tego, by móc poukładać sobie wszystko w głowie.
Usłyszałem delikatny trzask drzwi, więc podniosłem głowę, pociągając nosem.
- Oh... Rye już poszedł? Czemu płaczesz kochanie? - moja mama weszła do pokoju z tacką ciasteczek.
- N-Nie płaczę. To przez to, że... boli mnie głowa i ogólnie okropnie się czuję - westchnąłem cicho, przecierając moje mokre od łez policzki i pociągnąłem nosem.
- Andy... Przecież widzę, że jest coś nie tak... Pokłóciłeś się z Ryan'em? - zapytała z troską.
- No... Tak jakby... - zacisnąłem powieki, przez co kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.
- Kochanie, wyjaśnij sobie z nim wszystko. Rozmowa zawsze jest najlepszym rozwiązaniem.
- Mamo... - rzuciłem się w objęcia kobiety. - Ja... Boję się, że to koniec...
- Zależy ci na nim? - zapytała, gładząc mnie delikatnie po włosach.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo... - westchnąłem.
- W takim razie powiedz mu o tym. Na pewno wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się lekko.
- Dziękuję, mamo.
*Ryan POV*
- Robby... Ja powiedziałem mu o wszystkim - spojrzałem na kubek z gorącym napojem, który brat wcisnął mi przez chwilą w dłonie.
- I jak zareagował? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Na początku w ogóle mnie nie słuchał i kazał mi wyjść, kiedy chciałem mu wszystko wytłumaczyć. Kiedy byłem już przy drzwiach powiedziałem mu, że go kocham i... uhhhh... - położyłem głowę za stole, ponieważ poczułem, że moje oczy znów zachodzą mgłą.
- Hej, ale spokojnie - usłyszałem, że chłopak wstał i po chwili usiadł obok, gładząc mnie po plecach.
- Straciłem go... - szepnąłem.
- Rye. Nie straciłeś go - podniosłem głowę i spojrzałem na niego z politowaniem, a Rob nie zważając na to uśmiechnął się do mnie ciepło. - Jest po prostu zły. Pomyśl tylko. Co byś zrobił, gdybyś zobaczył go liżącego się z jakąś laską na korytarzu? Zapewne zachowałbyś się podobnie. A wiesz co to oznacza? Że mu też na tobie zależy Ryan.
- Tak myślisz? - pociągnąłem nosem.
- Tak. I wiesz co jeszcze myślę? Że powinieneś z nim porozmawiać, zanim jeszcze nie jest za późno. Ale tym razem na spokojnie. Daj mu czas - brunet chciał dodać coś jeszcze, lecz przerwał mu dzwoniący telefon. Spojrzałem na wyświetlacz.
Andy...
*Andy POV*
Gdy mama wyszła z mojego pokoju opatuliłem się szczelniej kołdrą i wziąłem do ręki telefon. Zastanowiłem się chwilę.
Zależy ci na nim?
Przygryzłem delikatnie wargę i kliknąłem zieloną słuchawkę, widniejącą na wyświetlaczu.
*Rye POV*
- Na co czekasz? Odbierz Rye! - Rob dźgnął mnie delikatnie w bok. Potrząsnąłem delikatnie głową.
Chciałeś tego.
Odebrałem telefon.
-Halo? A-Andy?- ledwo powiedziałem te słowa i spojrzałem na brata. Nie rozumiałem jednak czemu zawsze w takich momentach słowa z trudnością wypływają z moich ust.
- Rye... Ja chciałbym cię przeprosić za to, jak się zachowałem. powinienem był cię wysłuchać. Chciałbyś może się spotkać?... Teraz? - zerknąłem na Robbie'go, cały czas podsłuchującego naszą rozmowę, który teraz kiwał energicznie głową, bym się zgodził.
- Jasne, że tak - uśmiechnąłem się lekko.
- Obok fontanny w parku? - spytał.
- Okej. Za chwilkę będę - mruknąłem i rozłączyłem się, uśmiechając się sam do siebie. Brunet, stojący obok mnie poklepał mnie po ramieniu.
- Odprowadzić cię? - zaśmiał się cicho.
- Jeśli chcesz - uśmiechnąłem się i przytuliłem go. - Dziękuję ci za wsparcie Robbie. Nigdy nie sądziłem, że mam tak zajebistego brata - zaśmialiśmy się.
- Nie no dzięki. Też cię kocham - pokręcił głową z rozbawieniem.
*Andy POV*
Wstałem szybko i przebrałem się z ciepłej piżamki w jakąś bluzę i rurki. Nie byłem pewny, czy wychodzenie z domu w takim stanie było mądre, ale czego bym nie zrobił dla niego?
Korzystając z okazji, że moja mama zasnęła na kanapie, przebiegnąłem cicho przez salon na korytarz. Odetchnąłem z ulgą i ubrałem buty, po czym wyszedłem z domu. Od razu przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
***
Szybko szedłem przez osnuty mgłą park, cały czas pociągając nosem i drżąc z zimna. Powoli zaczynało robić mi się słabo, więc usiadłem na ławce naprzeciwko fontanny i przycisnąłem kolana do mojej klatki piersiowej, licząc, że coś to pomoże. Rozejrzałem się i ku mojej nadziei zauważyłem Ryan'a, idącego powoli w moją stronę. Mimowolnie uśmiechnąłem się i wstałem.
- Hej Andy... - mruknął niepewnie podchodząc do mnie.
- Rye... ja prze... - nie dokończyłem, ponieważ poczułem ręce bruneta, oplatające mocno moją talię. Nagle po prostu przestałem czuć zimno, przeszywające wcześniej moje ciało.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co Andy... - uśmiechnąłem się delikatnie i podniosłem głowę, by spojrzeć na jego ciemne tęczówki.
- Kocham cię Beaumont - szepnąłem.
🐝🌵🐝🌵🐝🌵🐝🌵🐝🌵🐝🌵🐝🌵🐝
Dobry :3
Znów przyszłam po cholernie długiej przerwie. Przepraszam, ale nu nie mam kompletnie weny na tą książkę ;-; Nawet nie wiecie z jaką trudnością przyszło mi skończenie teraz tego rozdziału ;-;
Postaram się trihę bardziej postarać. Nie obiecuję, że będzie lepiej i rozdziały będą dodawane regularnie. Tak ogólnie to rozpisałam sobie trochę wizję tej książki i szacuję, że będzie ona miała ok. trzydzieści - czterdzieści rozdziałów. Planuję również drugą część ;)
Mam nadzieję, że nie jeszteście na mnie źli <3
Ten rozdział dedykuję MarlaRieger .
Nie wiem, czy nie dedykowałam już tobie jakiegoś rozdziału, ale jesteś tak zajebistą osóbką, że należy ci się <3~Kerul XD
CZYTASZ
| You're My Happiness | Randy
FanfictionAndy jest istnie uroczym 17-letnim licealistą, ale jego życie nie jest tak kolorowe jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Problemy z rówieśnikami, żałoba po stracie ojca, a matka i ojczym wcale nie pomagają - nienawidzą go za to, że jest gejem i nie...