Rozdział 13

616 51 28
                                    

*Andy POV*

Dochodziłem już do domu przyjaciela, kiedy spotkałem Mikey'a.

- Siema stary. Jak tak dzionek? - przybiłem z nim piątkę.

- Hmmmm... Nic ciekawego, poza tym, że wygrałem siedem meczy w fifie - chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja wywróciłem oczami i zacząłem iść dalej.

- Serio? Ty nie masz nic lepszego do roboty? - spytałem, zerkając na niego kątem oka. Mikey wzruszył ramionami.

- Ostatnio zapisałem się na nowe kółko teatralne, ale raczej nie będę tam chodził.

- Kółko teatralne? - zapytałem zaciekawiony, ponieważ zawsze lubiłem aktorstwo, a nie słyszałem o kółku wcześniej.

- Mhm. To kółko pozaszkolne, ale spotkania są w szkole. Nie w naszej. Tej drugiej, koło nowej restauracji na drugim końcu Londynu w ogóle - zaśmiał się. - Kółko jest dla uczniów naszej i ich szkoły . Zapisałem się tam, ponieważ podobno będzie to prowadził taki jeden przystojny chłopak. Do tego jest gejem, więc wiesz. Ale chyba nie będzie mi się chciało chodzić, ani dojeżdżać tak daleko... - mruknął.

- Hmmm... Ciekawe... - szepnąłem, a chłopak zerknął na mnie.

- Odpuść. Ty masz Rye'a - zaśmiał się, a ja zarumieniłem się lekko. 

- Aish nie o to chodzi! Interesuje mnie teatr - uśmiechnąłem się lekko i uniosłem głowę.

- Taa jaaasne - zaśmiał się. - Ale jak chcesz to w środę jest pierwsze spotkanie.

- Okej. Dzięki - mruknąłem i zerknąłem na dom Jack'a, pod którym już staliśmy. Zapukałem do drzwi i odczekałem chwilę, jednak nikt nie otwierał. Zapukałem jeszcze raz.

- Weź. Może śpi - chłopak się zaśmiał i  wszedł do środka. Wywróciłem tylko oczami i poszedłem za nim. - No co? Przecież nas zapraszał - wzruszył ramionami.

- Co prawda to prawda - odparłem i od razu skierowałem się do salonu, gdzie najczęściej wszyscy przebywaliśmy, gdy byliśmy w domu u Jack'a.

Otworzyłem drzwi i doznałem szoku. Zastałem tak Brooklyn'a i Jack'a, całujących się. Wymieniliśmy się z Mikey'em porozumiewawczymi spojrzeniami. Chłopak był uśmiechnięty, tak samo jak ja.

- Jejkuuu wiedziałem, że oni są razem - szepnąłem podekscytowany i podskoczyłem kilka razy. Michael uśmiechnął się i spojrzał na nich znów znaczącym wzrokiem. Po chwili się odezwał:

- Długo macie zamiar się lizać? - nim się obejrzałem Jacky uderzył z hukiem o podłogę. Szybko do niego podbiegłem.

- Jejku, Jack! Nic ci nie jest? - zapytałem zmartwiony. Brooklyn również szybko obok niego ukucnął i pomógł mu wstać, a brunet zaczął się śmiać, masując tył głowy.

- Nic mi nie jest, ale czy ja mam zgłosić na policje to, że wbiliście mi do  chaty bez pytania? To jest włamanie! - krzyknął chłopak, nadal się śmiejąc.

- To nie było żadne włamanie. Najpierw nas zapraszasz i nie otwierasz drzwi. Wiedziałeś, że przyjdziemy, a z racji, że nie otwierałeś, bo miziałeś się ze swoim Brookly'siem to sobie weszliśmy - zaśmiał się Mikey.

- Dobraaa już nie ma tematu - stwierdził Brooky z uśmiechem. Oplótł Jack'a ramieniem i cmoknął go w policzek, a ten się zarumienił. Uśmiechnąłem się, widząc to. Od zawsze, kiedy ich znam, to wiedziałem, że Jack i Brooklyn będą razem lub nawet są, ale to ukrywają. Wyglądają razem tak słodko...

- Od kiedy jesteście razem? - spytał Mikey, a ja spojrzałem na tą dwójkę, również oczekując odpowiedzi.

- Nie jesteśmy razem - szepnął Jacky, rumieniąc się nadal i schował głowę w zagłębieniu szyi blondyna. Brooklyn uśmiechnął się i przytulił go mocno.

| You're My Happiness | RandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz