3. | Christmas Dream

1.1K 151 94
                                    



– Jesteś kretynem – zza pleców dobiegł go znajomy głos.

– Dziękuję za tę szczegółową psychoanalizę, Sherlocku, ale wybacz, nie jestem w nastroju do przekomarzania się – odburknął Mycroft, wypuszczając przez rozchylone wargi obłoczki tytoniowego dymu. Oparł się łokciami o zaszronioną poręcz tarasu i zerknął kątem oka na zmierzającego w jego stronę mężczyznę. – Zostaw mnie, zajmij się sobą.

– Pieprzonym idiotą – powtórzył młodszy z Holmesów, kiedy stanął obok brata. - Większym niż sam Anderson.

– Skończyłeś? – wywrócił oczami i rzucił w śnieg niedopałek papierosa, od razu sięgając do kieszeni płaszcza po kolejnego. Już prawie zacisnął palce na paczce, gdy Sherlock złapał stanowczo jego rękę, uniemożliwiając mu dalszy ruch. – Czy byłbyś tak uprzejmy i zdjął ze mnie swoją dłoń?

– Nie.

– Nie? Och, błagam... ile ty masz lat? Zabieraj, do diabła, te rękę. Nie mam teraz przyjemności się z tobą użerać. Idź pobaw się z Johnem, on z pewnością nie pogardzi twoim upierdliwym towarzystwem. Albo leć do tej swojej brunetki z kostnicy, jestem przekonany, że znajdziecie mnóstwo wspólnych tematów do dyskusji. W końcu zwłoki są tak szalenie zajmujące i...

– Dość – przerwał mu brat, wciąż mocno trzymając go w potrzasku. – Dobrze wiesz, że nie jestem zwolennikiem bezsensownej przemocy, ale przysięgam, że jeśli się nie zamkniesz, to moja pięść z całą mocą spotka się z twoim nosem. I będzie to znacznie poważniejszy uraz niż ci się wydaje, drogi bracie. Słuchaj mnie lepiej uważnie, bo narażone są właśnie twoje tkanki miękkie, chrzęstne i kostne, a gdy mi się omsknie dłoń to nawet oczodoły, gałki oczne, zatoki, jama ustna, czy twój cenny mózg.

– Grozisz mi?

– Gdzież bym śmiał... Ostrzegam.

– Niby przed czym? – wykpił go starszy i szarpnął ramieniem, uwalniając się od uścisku tamtego. Ostentacyjnie strzepnął z rękawa płaszcza niewidzialny pyłek i w końcu wyjął z kartonowego opakowania papierosa. Oderwał od skręta niepotrzebny jego mniemaniem filtr i upuścił śmiecia pod buty młodszego brata.

– Przed tym, byś nie spieprzył sobie życia. Mycroft cholera, masz prawie czterdzieści lat i przez cały ten czas byłem jedyną bliską ci osobą. Co będzie jak mnie zabraknie? Nie jesteś maszyną, jesteś człowiekiem i jak każda ludzka istota potrzebujesz....

– Uważaj, bo się wzruszę.

– Potrzebujesz bliskości kogoś innego. Sam się o tym przekonałem poznając Johna – dokończył, nie zważając na kąśliwą uwagę. – Jesteś samotny. Nie możesz temu zaprzeczyć.

– Ależ nie zaprzeczam, wręcz przeciwnie. Podoba mi się ten stan rzeczy – prychnął, przystawiając do papierosa wydobywający się z zapalniczki drobny płomień. W końcu zaciągnął się dymem i wypuścił powietrze wprost na twarz Sherlocka.

– Bzdura – warknął ciemnowłosy, dłonią odganiając biały opar, który skutecznie mógł obudzić jego nikotynowy głód. – Dla własnego dobra, powinieneś iść do Lestrade'a i z nim porozmawiać. Widziałem jak patrzyłeś na niego przy kolacji, Myc, to... to było prawdziwe, wiesz? Nigdy wcześniej nie zauważyłem w twoich oczach takiego błysku. I obustronnie. Doprawdy nie wiem co Gavin w tobie widzi, ale jest tobą całkowicie oczarowany. Nie spieprz tego. Druga taka szansa może się już nie pojawić.

Po tych słowach, młodszy z Holmesów zacisnął wargi, powstrzymując się od dalszych słów, obrócił się na pięcie i wrócił do domku, pozostawiając brata samego na grudniowym chłodzie.

NEW FACE ▹ mystradeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz