Harry,
skoro to czytasz to znaczy, że prawdopodobnie przebrnąłeś przez trzy poprzednie listy i teraz został Ci tylko ten ostatni. Chyba, że potargałeś je, nie czytając tego, co miałam Ci do przekazania. Jeśli tak - mówi się trudno. Jakoś to przeżyję. Jak to mówią - co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Idąc dalej takim tokiem rozumowania - naprawdę wzmocniłeś mnie życiowo, ale wybacz. Nie zamierzam za to dziękować.
Wracając do meritum: ostatnim wspomnianym przeze mnie wydarzeniem będzie ślub Twojej starszej siostry, Gemmy. Domyślasz się już, o czym konkretnie napiszę? Na pewno. Jesteś przecież dużym, mądrym chłopcem.
Przez całą ceremonię w kościele zachowywałeś się zupełnie, jakby ktoś za karę przytargał Cię tam za uszy, co nie było prawdą. Od początku byłeś przeciwny małżeństwu Gemmy z Zacharym, ale cóż ... Nie miałeś zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. Twoja siostra to dorosła osoba i jej prawem jest podejmować swoje decyzje, niekoniecznie z Twoją aprobatą.
Po ślubie zaczęły się życzenia. Goście ustawili się w kolejce przed kościołem i po kolei składali je Młodej Parze. Jako brat Panny Młodej i ja jako Twoja osoba towarzysząca - staliśmy prawie na początku tejże kolejki. Oczywiście z całego serca życzyłam im szczęścia na nowej drodze życia. Widząc ich uśmiechnięte twarze, sama się szczerzyłam. Natomiast Ty nie czułeś tej radości, jakoś Ci się nie udzieliła. Burknąłeś tylko coś pod nosem, obejmując Gemmę, a Zacha nawet nie uścisnąłeś i zaraz potem kazałeś iść mi z Tobą do samochodu, którym mieliśmy dojechać na miejsce, gdzie odbyć się miało wesele. Tak więc pojechaliśmy, oczywiście upominałam Cię, żebyś traktował Zacha z odrobiną sympatii, zwłaszcza w takim dniu jak ten. Prosiłam, żebyś był uprzejmy. Ty znowu miałeś gdzieś to, co mówiłam. Zawsze tak było i dopiero niedawno jasno zdałam sobie z tego sprawę. Jednak lepiej późno niż wcale, prawda?
Przyjęcie trwało w najlepsze, Ty byłeś już po kilku kieliszkach "na rozluźnienie" i wtedy właśnie podszedłeś do Pary Młodej. Akurat rozmawiałam z Gemmą na temat jej ślubnego bukietu, który złapałam. Nie sądzę, żebyś to pamiętał, zresztą to już nieistotne. Ważniejsze jest to, co zrobiłeś potem. Zacząłeś mówić, przepraszam, radzić siostrze, że po miesiącu małżeństwa prawnie może złożyć pozew rozwodowy. Oczy całej naszej trójki były wielkości spodków, gdy usłyszeliśmy tę rewelację. Gemma głęboko wciągnęła powietrze, ja niemal zakrztusiłam się własną śliną, a pobladły Zach sam nie wiedział, co ze sobą zrobić w Twojej obecności.
Pamiętam jej odpowiedź, że nie zamierza się rozwodzić, nawet w Twoich najśmielszych snach. Wtedy przez zaciśnięte zęby wysyczałeś, że kiedyś tego pożałuje, ale Ty nie będziesz służył jej ramieniem do wypłakania się. Właśnie wtedy kazała Ci wyjść z przyjęcia.
"Wynoś się, do cholery!" - krzyczała, a do oczu napływały jej łzy. "Jesteś potworem, a nie bratem. Naprawdę za wszelką cenę musiałeś zrujnować mi ten dzień? Właśnie ten?! Nienawidzę Cię. Wynoś się stąd!" i wtedy odszedłeś do samochodu.
"Nie wiem, jakim cudem Ty z nim jeszcze jesteś. Jak to wytrzymujesz?" - spytała przez łzy, przytulając się do mnie.
"Nie wiem ..." - odpowiedziałam i przeprosiłam po raz kolejny za zachowanie swojego chłopaka. Potem ruszyłam za Tobą, stałeś przy aucie i kopałeś kamyki, leżące na drodze.
Podeszłam do Ciebie i chłodno oznajmiłam, że jedziemy do domu i zażądałam kluczyków. Sam nie mogłeś prowadzić, byłeś zbyt pijany. Popatrzyłeś na mnie jak na wariatkę i spytałeś jakim prawem mówię Ci, co masz robić i czy chcę dostać nauczkę. Wtedy ja hardo odparłam.
"Dalej, nie krępuj się. Znowu mnie uderzysz?" Boże, byłam z siebie taka dumna. Wreszcie odważyłam Ci się postawić. Mierzyliśmy się wzrokiem jakąś chwilę, po czym wróciłam na przyjęcie. Zostawiłam Cię samego. To była moja pierwsza dobra decyzja od kilku miesięcy, ale nie ostatnia.
Juliet
Stary czerwony Nissan zatrzymuje się przed willą na Beverly Hills. Młoda dziewczyna szybko wysiada z auta od strony pasażera, w ręku niosąc dużą, grubą, szarą kopertę. Podchodzi do bramy i wrzuca ją do skrzynki. Potem jeszcze raz omiata wzrokiem dom i uśmiecha się lekko, wracając do samochodu. Nie może uwierzyć w odzyskaną wolność i szczęście, które znalazła po czasie życia w lęku i poniżeniu.
- Możemy jechać, Luke. - Mówi, uśmiechając się szeroko, a następnie przelotnie całuje chłopaka. - Wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam. Nareszcie jestem wolna. - Blondyn chrząka znacząco, wskazując na ich splecione dłonie. - Wiesz, o co mi chodzi.
- Tak, Juliet. Bardzo dobrze wiem, co masz na myśli. Tak więc przystanek Sydney. Zostawmy w końcu raz na zawsze LA za sobą.
- Jestem na tak, Hemmings. A teraz już jedź, bo nie zdążymy na samolot, skarbie.
_____________________________________________________
a/n tak, to jest już koniec Skinny Love.
mam nadzieję, że ta krótka historia Wam się podobała i jesteście zadowolne z happy endu ; D
xx
CZYTASZ
come on, skinny love h.s / l.h
Hayran Kurguwho will love you? who will fight? and who will fall far behind? come on, skinny love ....