II

101 9 12
                                    

Alois wraz ze mną wymyślił plan, który brzmiał mniej więcej tak:
Ja, z racji tego, że jestem niższy od Aloisa, mogę grać pannę młodą. On mojego męża. Weźmiemy fałszywy ślub a następnie będziemy czekać na zjawienie się zjawy panny młodej. Brzmiało dość prosto i logicznie.
Szybko pójdzie.
Prawda?

Z powodu tego nieszczęsnego planu zmuszony byłem spać w rezydencji Aloisa.
Dlaczego? Ponieważ rozpadało się i zaczęło grzmieć. To nie tak, że boję się burzy, po prostu nie lubię wracać do domu mokry.

Mam pokój obok pokoju Aloisa, na dodatek śpi obok mnie Sebastian z mojego rozkazu. Dlaczego ? Bo... Może troszkę obawiam się Aloisa. Nie boję się burzy, powtarzam.

Ponownie zapowiadała się noc bez snu, jednak, ku mojemu zdziwieniu, po upłynięciu godziny grzmoty ustały a ja mogłem spokojnie zasnąć.
Konwersacja z Aloisem nie była jednak taka zła, od rana do nocy nam zeszła dyskusja na temat nie tylko planu. Szczerze ucieszyło mnie to, ponieważ Alois jest moim rówieśnikiem, z którym na dodatek się rozumiem. Nie to co Elizabeth. Oczywiście, w kwestii dogadywania się, mimo wszystko, nikt nie przebije Sebastia- nie ważne.

Następny dzień nastał szybciej niż myślałem. Poraziły mnie promienie słoneczne, ponieważ Sebastian odsłonił zasłony. Syknąłem cicho.

- Sebastian... Zasłoń okno... - powiedziałem zachrypnięty.

- Paniczu, nie możesz iść ponownie spać. Przecież bierzesz dzisiaj ślub, czyż nie mam racji? - powiedział z krzywym uśmiechem.
Zmrużyłem oczy, przekuwając jego wzrokiem. Czasami drażnienie mnie od samego rana naprawdę dobrze mu wychodzi.
Powoli usiadłem i dałem się jemu ubrać.
Lecz po chwili tego słono żałowałem.

- ZA MOCNO, SEBASTIAN - krzyczałem

- Wybacz Paniczu, już zwalniam swoje ruchy - powiedział z prześmiewczym uśmiechem.

Do pokoju niespodziewanie wszedł Alois. Był czerwony, lecz nie rozumiem, z jakiego powodu. Sebastian tylko zakładał mi gorset.

Blondyn zmierzył nas wzrokiem a następnie odetchnął.
Zaczerwieniłem się.
,,CO ON SOBIE POMYŚLAŁ?!"

- Więc Ciel, dzisiaj bierzemy ślub, wiesz o tym?

- oczywiście, że wiem Aloisi-EH - zacisnąłem oczy, czując jak Demon zaciska gorset mi coraz mocniej i mocniej. Nie należało to do najprzyjemniejszych uczuć.

- SEBASTIAN, WYSTARCZY. TO JEST ROZKAZ - wydałem mu polecenie oschłym tonem.
Poczułem jak mi zawiązuje to, co mam aktualnie na całej talii. Wyprostowałem się sztywno, a następnie kamerdyner ubrał mnie w suknię ślubną.
Usiadłem przy lustrze i przyglądam się, jak lokaj przypina do moich krótkich włosów długie dwa kucyki, a następnie je czesze, dość agresywnie.

- Czyżbyś był zazdrosny Sebastianie? - zapytałem prześmiewczo. Lecz czarnowłosy mi nie odpowiedział.

______________________________________

Nadeszła chwila ceremonii.
Nie muszę chyba mówić, co się na niej działo... Mimo tego wszystkiego, przebiegła szybko i sprawnie. Wraz z kamerdynerami, Aloisem i innymi ,,gośćmi" wracamy do posiadłości Trancy.

Po ,,imprezie poślubnej" wróciłem do pokoju. Rozkazałem Sebastianowi, by mnie rozebrał, a następnie przebrał w piżamę. Poszedłem do pokoju Aloisa z niechęcią, a zarazem chęcią towarzyszeniu mu. W innej sytuacji plan by nie wypalił. Lokaje nas opuścili a ja z Trancy zostałem sam na sam.
Przełknąłem głośno ślinę, gdy ujrzałem w lustrze, jak oczy Sebastiana iskrzą się w kolorze jasnego szkarłatu ze złości.
Spojrzałem na Aloisa. Blondyn z dziecięcym uśmiechem bawił się swoim sygnetem.
Mimo, iż nie czuję pociągu do mężczyzn, uważam, że wyglądał na swój sposób uroczo.

- Wiesz może, co się dokładnie wydarzyło przed tym, jak niedoszli mężowie popełniali samobójstwo? - zapytałem nagle.
Trancy uniósł na mnie swój wzrok. Poczułem się szczerze nieswojo. Nie przez to, że się na mnie patrzy. Ale JAK patrzy. Jego błękitne oczy jakby przekuwały każdy skrawek mojej duszy, jakby czytały mnie jak książkę.
Ponownie przełknąłem ślinę.

- Z tego, co wynika z listu od królowej, mężowie wpierw popadali w paranoję. - zdrygnąłem się, gdy usłyszałem tą odpowiedź. Nie była tak przerażająca, jednak ton Aloisa był nietuzinkowy. Rzadko taki słyszę na codzień, ma więcej nienawiści w sobie, niż ja po tym jak widziałem mojego martwego brata tamtego dnia.
Przeraziłem się.

- A-ah tak. - wymusiłem krzywy uśmiech. Już miałem wzywać Sebastiana, lecz nagle poczułem, jak chude palce Aloisa złapały mnie mocno za żuchwę, a następnie zmusiły do tego, bym na niego spojrzał.

- Kto ci pozwolił się odzywać?

_______________________________________

Powietrze w pokoju zgęstniało. Czułem, że można je było śmiało kroić nożem i ciąć nożycami. Przeszedł mnie zimny dreszcz.

**********

- Ahahahahah, Ciel haha, twoja mina - wyciera łzy, które mu lecą z oczu. Czemu tak się rozbawił? Czym się tak cieszy?
- Gdybyś widział swoją minę, zrozumiał byś - śmieje się dalej, a ja w tym czasie poczułem, jak żyłka mi pęka.

W całej rezydencji wywaliło korki.

- Co się dzieję? Sebastian! - zawołałem. Za mną natychmiast pojawił się mój Lokaj.

- Proszę mi wybaczyć za zwłokę, odcięto nam dopływ prądu - oznajmił spokojnie. Pod wpływem jego głosu poczułem się z deczka lepiej. Odetchnąłem z zamkniętymi oczyma.
Nagle atmosfera znowu zaczęła gęstnieć. Uchyliłem oko. Ujrzałem jak Alois walczy na wzrok wraz z Sebastianem.

***********

Zdezorientowany, popatrzyłem na swojego lokaja.
- To tyle Sebastianie. - oznajmiłem.

- Do usług, Paniczu. - powiedział, powoli się kłaniając.

- Możesz już wyjść.

- Yes, My Lord - rzekł, a następnie opuścił pomieszczenie.
Nie widziałem jego twarzy, lecz znając go za dobrze, wiedziałem, że nie jest zadowolony z pobytu w tej rezydencji.

Po chwili ciszy zwróciłem się do blondyna
- Alois, jak się czujesz? - zapytałem, skanując pomieszczenie wzrokiem najdokładniej jak mogę.

- Alois? - zapytałem poraz kolejny. Nie czuję jego obecności obok.

- Cicho bądź, czytam książkę. - usłyszałem rozdrażniony głos chłopaka.
Oburzyłem się jego postawą.

- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znajdujemy oraz jaką misję mamy do wykonania? Na rozkaz samej królowej?! - powstrzymałem się od wybuchu złości. Czasami Alois wkurzał mnie bardziej niż Elizabeth. Ona była głupia z natury. On zaś jest głupi, kiedy nie chce użyć swojego mózgu.

**********

- Ciel
- Ciel!
- Ciel!!
- Ciel!!!
- CIEL

Słyszałem czyjeś wkurzające krzyki. Spojrzałem zaspanym wzrokiem na chłopaka, który je wydawał. To nie był nikt inny, jak Alois.

- CIEL!!! - wydarł się.

- CZEGO - krzyknąłem ochrypnięty. Przełknąłem flegmę.

- Już ranek, nic się nie wydarzyło - odpowiedział zdziwiony Trancy.

 || I don't wanna be you anymore || Kuroshitsuji •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz