#1

4.8K 131 234
                                    

*Około 9 miesięcy po poprzednim rozdziale*

Jutro mam urodziny. Wypadają one w sobotę, niestety. Pewnie Justyna będzie mnie namawiać na jakąś imprezę. Od kiedy Sebastian mnie zdradził, jakieś pięć miesięcy temu, nie mam ochoty na nic. Kiedyś paliłam kilka razy na tydzień, piłam okazjonalnie, nie licząc picia z Sebastianem, teraz palę ponad paczkę fajek dziennie, i piję kilka piw dziennie. Czasem nawet coś mocniejszego. Załamałam się totalnie. Na szczęście nie byłam w ciąży. A jeśli byłam to na pewno już nie jestem. Nawet jeśli byłabym to raczej bym tego dziecka nie urodziła, a jak już to bym je oddała.

Na szczęście dzisiaj jest już pierwszy dzień wakacji. Wczoraj, kiedy wszyscy opijali zakończenie roku, dla mnie to był normalny dzień. Ja opijałam depresję. Po szkole wróciłam do domu. Justyna namawiała mnie na jakąś imprezę, ale nie zgodziłam się. Okej, piję dużo i w ogóle, ale wolę to robić w samotności. Wolę to robić w ciemnym pokoju, w którym jedynie palą się świeczki, kiedy leżę na łóżku, piję łychę, w całym pomieszczeniu jebie fajami, obok mnie zakrwawiona żyletka i na kołdrze krew. Wac ma już w chuju to co robię. Na początku martwił się o mnie, o moje zdrowie fizyczne i psychiczne, ale z biegiem czasu jego postawa była "A nie mówiłem?". Ignoruje mnie już totalnie. Jedyna osoba, która mi została to Justyna. Brata nie mam, chłopaka, który był cudowny, też nie. Mam tylko ją, ale ona sama już ze mną nie daje rady.

Ludzie w szkole nie wiedzą o naszym rozstaniu. Nadal ciągle padają pytania "Jak tam z Sebastianem?". Z tego co Wac mi mówił tuż po naszym rozstaniu, że Sebastian też to bardzo przeżywa. W ogóle z domu nie wychodzi. Załamał się. Jebany, najbardziej poszkodowany. Nikt mu nie kazał iść do kibla na backstage z jakąś lalą. Dodatkowo ja byłam z nim na tym koncercie. Przez ten fakt to boli mnie jeszcze bardziej. Już czasem nie mam czym płakać.

Około dziesiątej wstałam z łóżka. Wzięłam jakieś spodenki i luźną bluzę. Mam w chuju to, że jest lato. Co prawda Wac wie, że się ciełam, ale jednak nie chcę się nimi chwalić. Wzięłam bieliznę i poszłam do łazienki się ogarnąć. Umyłam się, pomalowałam i zawiązałam włosy w koka. Wróciłam do pokoju, wzięłam telefon i pieniądze. Zeszłam na dół, napiłam się wody i poszłam do przedpokoju założyć buty. Wyszłam z domu i nuciłam sobie pod nosem jakąś piosenkę Quebonafide. Od czasu zerwania z Sebastianem zaczęłam słuchać rapu. W ogóle strasznie się przez to zmieniłam. Zmieniłam swoje podejście do ludzi, życia, swoje poglądy. Dosłownie wszytko. Weszłam do małego sklepu, w którym kupuje alkohol i fajki. Jak zawsze poprosiłam to samo. Dwie paczki malboro, cztery piwa i dwie łychy. Taki już mój mały standardzik. Sprzedawczyni wie ile mam lat, ale nie robi z tego problemu. Dzięki mnie ten jej sklepik jeszcze w ogóle istnieje. Wzięłam swoje zakupy i wróciłam do domu. Po drodze zadzwoniła do mnie Justyna.

- Cześć. Co tam u ciebie? - zapytała radośnie.

- Po staremu. - odpowiedziałam bez żadnych emocji.

- Co jutro robimy na twoje starzenie się?

- Nie wiem. Ja na pewno siedzę w domu i nigdzie kurwa nie idę.

- No weź. Chodź jutro na jakąś imprezę. Musimy świętować twoją siedemnastkę. Pamiętasz rok temu?

- Pamiętam. I właśnie dlatego chcę jutro być sama. Muszę kończyć, narazie. - nie czekając na odpowiedź przyjaciółki rozłączyłam się. Znaczy w sumie już chyba byłej przyjaciółki. Prze ze mnie nasze relacje się popsuły. Przez moją depresję, przez moją bezsilność.

Twój Bachor ||White 2115|| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz