Wyszedłem przed szpital na papierosa i przy okazji postanowiłem czekać na Justynę. Po jakiś dwudziestu minutach przyjechała. Wybiegła z samochodu i zapytała mnie:
- Co im się stało? Kiedy tu trafili?
- Mieli wypadek, jak wracali z pizzerii.
- Nie! - krzyknęła zrozpaczona i położyła głowę na moją klatkę piersiową. Przytuliłem ją i powiedziałem, że wszystko będzie dobrze, choć sam w to do końca nie wierzę. - Chodź do nich.
Poszliśmy razem do sali. Kiedy Justyna zobaczyła ich, to od razu zaczęła znowu płakać. Usiadła obok Sary i przytuliła się do niej. Ja oparłem się o ścianę i przyglądałem się im. Po kilku minutach przyszedł lekarz i powiedział, że prawdopodobnie za niedługo Wac się obudzi. Ucieszyłem się bardzo na tę wiadomość. Jeszcze tylko czekać, aż wybudzi się Sara.
*Tydzień później*
Obudziłem się w szpitalu obok łóżka Sary. W sumie, to nie jest nic dziwnego. Jestem tu całymi dniami i nocami. Przetarłem oczy i poczułem, czyjeś ręce na mojej klatce piersiowej. Popatrzyłem się, i się okazało, że Sara się wzbudziła. Przywitała mnie uśmiechnięta. Złapałem ją za rękę, którą pocałowałem, a następnie ją. Jestem taki szczęśliwy, że w końcu się obudziła. Natychmiast zawołałem lekarza. Niestety musiałem wyjść z sali, ale wykorzystałem ten moment, żeby zadzwonić do Waca. On się obudził tydzień temu i już wyszedł. Był strasznie zmęczony, więc wrócił do domu. Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Powiedział, że zaraz przyjedzie. Czekałem spokojnie przed salą, aż w końcu mogłem tam wrócić. Usiadłem koło mojej księżniczki, uśmiechnąłem się i pocałowałem w rękę.
- Jak wyjdziesz to mieszkasz u mnie przez ten czas, aż się nie poczujesz dobrze. Chcę cię teraz mieć blisko.
- Jestem jak najbardziej za. A gdzie jest Wac? - zapytała oglądając się po sali.
- W domu, ale już jedzie. Nie martw się. - uspokoiłem ją.
- A jak z nim? Wszystko w porządku?
- Tak. Nie bój się o niego, kochanie.
*Dwa dni później*
Właśnie przyjechałem z Sarą do mogę mieszkania. Przed chwilą byliśmy u niej po jej rzeczy. Jestem ta cholernie szczęśliwy, że dziewczyna w końcu doszła do siebie. No może nie do końca, ale na pewno jest już trochę lepiej. Jest już późno, około północy. Wziąłem Sarę na ręce i zaniosłem do sypialni. Położyłem na łóżku i zacząłem całować. Dziewczyna swoje ręce rzuciła za moją szyję i tym samym przyciągnęła mnie bliżej siebie. Mimo iż ma na nią wielką ochotę, to nie może się ona przemęczać. Poszedłem do łazienki się ogarnąć, później ona i poszliśmy spać.
_______________________________________
Hejka!
Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodobał!Ludziki moje.
Zaraz wbije tutaj pierwszy tysiąc wyświetleń, za co Wam bardzo dziękuję!
❤❤❤❤❤I słuchajcie.
Chcecie to opowiadanie o Paterze, czy nie?
Piszcie!Salute!
CZYTASZ
Twój Bachor ||White 2115|| ZAKOŃCZONE
FanficDruga część opowiadania "...Jestem idolem..."! Jeśli nie czytałeś/aś pierwszej to najpierw przeczytaj tamtą, później się bierz za tę. Pozderki!