ⓕⓘⓥⓔ

1K 94 33
                                    

Tae otworzył drzwi i się odsunął na bok, przepuszczając mnie do środka. Niepewnie przekroczyłem próg jego domu i poczekałem, aż on też wejdzie. Z głębi domu dobiegło mnie szczekanie i po chwili w przedpokoju zawitał puchaty szczeniak, który zaczął skakać wokół mnie i opierać się łapkami o moje nogi.

- Tannie! Uspokój się! - starszy chłopak odciągnął pieska i wziął go na ręce, wkładając nos w jego futerko. Rozczulił mnie ten widok, Tae wrzucił na instagrama parę zdjęć z Yeontanem, na snapchacie też trochę tego było, ale w rzeczywistości wyglądał jeszcze bardziej uroczo. Ostrożnie uniosłem rękę i włożyłem ją w miękką sierść na głowie. Pies gwałtownie odwrócił pyszczek w moją stronę, przestraszony cofnąłem dłoń. Kim się zaśmiał i wystawił ręce ze zwierzątkiem w moją stronę.

- Nie bój się, on bardzo lubi gości.

Jeszcze raz wyciągnąłem palce, będąc w gotowości, jakby Tannie zechciałby zatopić swoje ząbki na mojej ręce. Pewnie już to potrafi, nie znam się na psach. Gdy będąc kilka centymetrów od jego ciała zwierzak się poruszył, drgnąłem, ale nie cofnąłem już ręki. Wyciągnął szyję i trącił noskiem moją dłoń, jakby prosząc, bym go pogłaskał. Zatopiłem palce w jego futerku i delikatnie podrapałem go za uchem. Widocznie mu się to podobało, nie warczał, nie szczekał ani się nie wiercił. Odsunąłem się dopiero, gdy szczeniak zaczął próbować ugryźć rękaw mojej kurtki. Taehyung odstawił zwierzątko, wziął piłkę i rzucił nią wgłąb mieszkania. Puszysta kulka ruszyła rozochocona za nią, wesoło szczekając.

- Leć, młody. Przepraszam za niego, ząbkuje i teraz wszystko gryzie. - chłopak uśmiechnął się do mnie przepraszająco i wziął ode mnie kurtkę, by odwiesić ją do szafy.

- Taehyungie, to ty? - z pomieszczenia obok dobiegł kobiecy głos, pewnie jego mama.

- Tak, mamo! Buty połóż tutaj. - wskazał na wycieraczkę pod oknem, więc postawiłem swoje adidasy tam, gdzie kazał. Ruszył wgłąb domu, a ja za nim, niepewnie, byłem tu obcy, nadal nie znałem Taehyunga.

- Przyprowadziłem kolegę, to jest Jungkook. Kookie, to moja mama. - ciemnowłosy przedstawił nas, ukłoniłem się, starając ukryć czerwone policzki po tym, jak znowu mnie nazwał "Kookie". Pani Kim była to kobieta około pięćdziesięciu lat, o ciepłym uśmiechu i zmarszczkach w kącikach oczu od śmiechu. Wydawała się bardzo miła i opiekuńcza.

- Zrobić wam coś do picia? Herbatę? I coś do tego, jakieś ciastka? - spytała, obdarzając nas uśmiechem. Chłopak spojrzał na mnie, kiwnąłem głową, przystając na jej propozycję.

- Dwie zielone i wezmę z piwnicy chipsy.

Kobieta poszła do kuchni, a Tae do jakiegoś pomieszczenia koło przedpokoju, zostawiając mnie samego. Rozejrzałem się po salonie: ściany miały kolor limonkowy, meble białe z specjalnie zdartą trochę farbą, ukazującą drewno koloru kawy z mlekiem, kremowa kanapa, zielono-białe ozdoby na półkach i oknach oraz duży czarny telewizor plazmowy. Całość prezentowała się ładnie i przytulnie, podobało mi się połączenie tego wszystkiego. Wciąż czekając na mojego "chłopaka" poczułem ciepło na lewej stopie, Yeontan domagał się chwili uwagi. Resztę czasu przeczekałem, głaszcząc pieska i bawiąc się z nim kawałkiem liny. Po chwili pojawił się Tae z paczką paprykowych chipsów, oraz jego mama z dwoma parującymi kubkami.

- Zaniosę wam to na górę...

- Ja to wezmę, mamo. - podał mi chipsy i wziął kubki od kobiety. - Musisz się oszczędzać, niedawno byłaś w szpitalu z powodu tej nogi. - cmoknął ją w policzek i wskazał mi, że mam wejść po schodach. Uderzyło mnie to wszystko, byłem pewny, że to zadufana w sobie gwiazdeczka z willą z basenem, a to jest zwykły chłopak, mający zwykły dom, zwykłą rodzinę, wypełniający swoje obowiązaki jako syn i jeszcze taki opiekuńczy wobec innych. Nie wiem czemu jest taki popularny w szkole, ale ta sława nie sprawia, że mu odbija, po prostu udzielanie się na mediach i życie towarzyskie to dodatkowy element jego codzienności. Skręciłem do pokoju, gdzie kazał chłopak i położyłem chipsy na biurku. Po chwili na nim znalazła się herbata, a Tae zamknął drzwi.

- Siadaj tutaj. - usiadł na dużym dwuosobowym łóżku i klepnął miejsce obok siebie. Posłusznie zająłem miejsce obok niego, splatając nerwowo palce. Bałem się trochę tej rozmowy, nawet nie wiedziałem czemu, przecież nie powinno tu być nic takiego, zwykłe warunki i już. A jednak poczucie, że coś się wydarzy nie ustępowało.

- Więc, ustaliliśmy umowę na tydzień, minęły dwa dni, jeszcze pięć, licząc dzisiejszy.

Kiwnąłem głową, przełykając ślinę.

- Miała być duża aktywność na mediach społecznościowych, ale lepiej ją trochę ograniczyć, nie sądzisz?

Znowu kiwnąłem głową, wpatrując się w jego czarne, jak niebo nocą usłane błyskającymi gwiazdami. Przestań - pomyślałem.

- Po tym wszystkim miałem ci z kimś pomóc... Kto to jest? Czy to... - spytał, stykając nasze ręce, na co drgnąłem.

- Min Yoongi... - wyszeptałem, chowając twarz pod grzywką. Wstydziłem się trochę.

- Min Yoongi... ciężka sprawa, ale może się udać. Nie jest zbyt towarzyski i troszkę pyskaty, ale jak się bliżej poznacie, może coś wyjść.

Do głowy mi przyszła jedna rzecz. Ah, ale to głupie, ale jednak muszę powiedzieć.

- Ja... Ja się nie umiem całować, Tae.

Spojrzał na mnie zdziwiony, definitywnie to było głupie zdanie. Przecież nie będę się na pierwszej randce, jeśli się taka zdarzy, od razu się całował z Yoonem. Ale jeśli by coś wyszło z nim... Nie mogę być ciotą.

- Ale myśmy się już całowali, było okey. - złapał moją rękę, prąd i ciepło przeszło przez mój kręgosłup. Nie chcę lecieć na dwa fronty. Nie chcę się w nim zakochać.

- Tylko że ty byłeś zaangażowany, ja nic nie robiłem. - czułem, że z każdym słowem coraz bardziej siebie wkopuję. Nie zmierzam do tego, by go...

- I chcesz poćwiczyć?

Ostatnia szansa. Odmawiając wyjdę na idiotę, zwierzając się najpierw, a potem stwierdzając, że jednak nie, ale przynajmniej będę się czuł lepiej... Co robić, co robić? Zagryzłem wargę i odpowiedziałem:

- Jeśli można...

No i zjebałem. Czułem, że już cała moja twarz jest czerwona ze wstydu i zażenowania. A w środku krzyczałem na siebie za głupotę. Ale pewna część umysłu mówiła, że dobrze robię.

- Hm, trudno mi opisać, co się robi podczas pocałunku, po prostu rób, to co ja, tak będzie najlepiej. - powiedział i się nachylił. Mówił to z taką lekkością, jakby to było zwykłe jedzenie pałeczkami. Chciałem się cofnąć, ale nasze wargi już się zetknęły. Chłopak powoli i delikatnie muskał moje usta, całe spięcie zanikało. Robić to co on. Poruszyłem wargami, starając się znaleźć rytm. Na początku to było chaotyczne, ale z czasem się zgraliśmy. Rozcięcie na wardze trochę szczypało, ale czy to było w takim momencie ważne? Chociaż nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale śmiało mogę stwierdzić: całował świetnie a uczucie było cudowne. To nie było to samo, co za pierwszym razem. Towarzyszyły temu podobne, ale jednak inne uczucia. Czułem się lepiej, wiedząc, że ja też mam w tym udział. Otoczył mnie rękami, mimowolnie rozchyliłem wargi i wtedy on wepchnął do moich ust język. Zaskoczony najpierw otworzyłem oczy, ale po chwili znowu je zamknąłem, rozumiejąc, co mam robić. Jego malinowe wargi... Mógłbym je już zawsze całować. Nie wiem, ile czasu minęło, ale zaczęło mi już brakować powietrza. Odsunąłem się, łapiąc potrzebny tlen, spojrzałem na niego. Niby wyglądał normalnie, ale zauważyłem, że na jego jasne policzki wkradł się różowy rumieniec, a oddech nie jest całkiem spokojny. Uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło, na co jeszcze bardziej się zarumieniłem, o ile się bardziej dało.

- Było dobrze, jestem dumny, Kookie.

przepraszam za dużo przesłodzonych wydarzeń, opisów i piesków, ale teraz mam na to mood ok
Ale ja byłam czerwona pisząc ten rozdział, chociaż nie wiem, czy wyszedł dobrze, tak teraz patrzę... No ale dobra, kiedyś się poprawi
I trochę was rozpuszczam z tymi rozdziałami, nie przyzwyczajajcie się, mam wene XD
Well, pisalam naukę pocałunku, a się nigdy nie całowałam mood
Miłego dnia ⛄💕

❞ғaĸe love❝ ❧ тaeĸooĸ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz