ⓝⓘⓝⓔ

854 88 27
                                    

- Wrr, oddaj mi batonika! - warknąłem, próbując zabrać swoje śniadanie, które Taehyung skutecznie przede mną ukrywał.

- Warczysz, jak Yeontan, gdy mu zabieram zabawki. - zaśmiał się chłopak i ugryzł kawałek Snickersa, po czym mi go oddał. Obrażony odwróciłem się tyłem do niego i dokończyłem resztkę mojego jedynego śniadania. Dziś się wyspałem jak nigdy, szkoda tylko, że część zadań domowych musiałem na szybko spisywać.

- Oj no, nie obrażaj się, kupię ci coś po szkole, hm? - ułożył swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi, zostawiając na niej mokre ślady, przez moje plecy przeszły przyjemne dreszcze. Dlaczego to wszystko jest na pokaz... Moją uwagę nagle przykuły miętowe włosy po drugiej stronie korytarza, a tuż przed nimi rudobrązowe...

- Kookie, przykro mi... - wyszeptał mi do ucha Tae tak cicho, by obserwujące nas fanki chłopaka i teraz również mnie nie usłyszały nic. Zakręciło mi się w żołądku, odsunąłem się od blondyna i wstałem.

- Idę do toalety. - oznajmiłem i ruszyłem jak najszybciej, ignorując szepty wokół. Wpadłem do męskiej łazienki, na szczęście nikogo nie było, zamknąłem drzwi i usiadłem na podłodze. Ukryłem twarz w dłoniach, a potem na nie spojrzałem, na trzęsące się chude palce. Widząc Yoongiego z tamtym chłopakiem, całujących się zachłannie, poczułem... Właśnie nic. I wtedy naprawdę dotarło do mnie, że to uczucie, którym darzyłem Mina

się ulotniło.

Że jego miejsce w moim sercu zajął Kim Taehyung, szkolna gwiazda, łamacz serc wielu uczennic naszej szkoły.

Zrozumiałem, że naprawdę go pokochałem.

Po moim policzku spłynęła łza, ale szybko ją starłem. Nie mogę z takiego powodu płakać. Muszę jak najszybciej skończyć umowę i już nie rozmawiać z nim. Zapomnieć o nim.

- Kookie? Jesteś tu? - do pomieszczenia wpadło światło z korytarza, a potem pojawił się cień, nie chciałem, by mnie znalazł, niech na razie da mi spokój. Niestety, ściana pod umywalką nie była najlepszą kryjówką, chłopak, widząc mnie, ukucnął przede mną. Nie chciałem na niego patrzeć, wzrok wciąż utrzymywałem na brudnych, zniszczonych kafelkach i rdzy na framudze.

- Wiem, że to dla ciebie trudne. - zaczął ściskając moje dłonie, które położyłem na kolanach. Jak mu delikatnie powiedzieć, że ma spierdalać? Milczałem, mając nikłą nadzieję, że sobie pójdzie. Ale to nie nastąpiło. - Przykro mi. - widziałem kątem oka, jak spuszcza głowę. Czy on się o to obwinia?

- Jeśli coś czuł do tego...

- Jung Hoseok.

- Hoseoka, właśnie, to nic by nie zmieniło, pewnie i tak by się sfiknęli, a ja byłbym zbyt nieśmiały, by cokolwiek zrobić. - powiedziałem, wstając, ale zapomniałem, że nade mną nie ma samej gołej ściany i wrąbałem głową w umywalkę.

- Auć - jęknąłem, łapiąc się za głowę, ale od razu odsunąłem rękę, guz szybko rósł i bardzo bolał.

- Nic ci nie jest? - spytał wystraszony chłopak, ale widziałem, że próbuje się powstrzymać od śmiechu. Ostrożnie pokiwałem przecząco głową i starałem się wstać, tym razem omijając ceramiczny przedmiot. Mi nie było do śmiechu. Dlaczego on musi być taki piękny i pociągający? Taki zabawny, uroczy, pomocny, miły... Bez słowa ruszyłem w stronę drzwi.

- Nie mam jak teraz ci się odpłacić za umowę. - powiedział, gdy już chciałem opuścić pomieszczenie. Zatrzymałem się, ale nie odwróciłem.

- Spoko, skończmy to, jak się umawialiśmy i niech nasze drogi się rozejdą. - rzuciłem przez ramię i wyszedłem z łazienki, ignorując świdrujące spojrzenia mijanych ludzi.

◎▼◎▼◎▼◎

- Ja mu dam, całować się z jakimś... - zaczął Yugyeom, gotowy wplątać się w bezpośrednią konfrontację z Yoongim, ale Taeyang go złapał.

- Uspokój się, z Jungkookiem słowa nigdy nie zamienił, więc co by to dało? Zakochał się to normalne. Przepraszam, Jeon, ale taka prawda.

Skubałem róg zeszytu z chemii, udając, że się uczę. Czy powinienem im powiedzieć?

- Nie szkodzi. Jest gorzej.

Chłopaki spojrzeli na mnie zdziwieni, Yoonoh próbował coś powiedzieć, ale z jego ust nie wydostał się żaden dźwięk. Zagryzłem wargę, bojąc się to powiedzieć.

- Ja... ja nic nie czuję do Yoongiego.

- Ej, no to super, nie zranił cię w takim razie...

- Zakochałem się w jebanym Kim Taehyungu! - prawie wykrzyczałem to zdanie, całe szczęście, na korytarzu nikogo nie było, większość klas już skończyła lekcje, w tym Tae i kazałem mu wracać do domu, by na mnie nie czekał. Wszyscy przyjaciele zamilkli, patrząc na mnie z wyrazem niedowierzania i zdziwienia. Pierwszy odezwał się Chińczyk.

- Czy on wie?

Pokręciłem głową, czując ucisk w klatce piersiowej. Ile jeszcze zostało? Trzy dni? Czy ja tyle wytrzymam? Czy ja naprawdę zdążyłem się w ciągu czterech dni zakochać do szaleństwa w chłopaku, którego nie znałem, który jakby nie patrząc, wykorzystywał mnie? Który ma delikatną urodę, piękne ciało, jest inteligentny, miły, seksowny i uroczy? Który cudownie całuje, od którego dotyku dreszcze przechodzą po kręgosłupie? Który jest po prostu idealny? Potrząsnąłem głową, by wyrzucić z niej te myśli i oparłem ją o kaloryfer za mną, cicho jęcząc.

- Nie możesz mu powiedzieć? Przecież teoretycznie jesteście parą...

- Głupi jesteś, Kunpimook? Daj mu czas.

Zamknąłem oczy, chciałem już wrócić do domu i się położyć. Albo nie. Pograć w coś, by przynajmniej na chwilę zapomnieć o kwadratowym uśmiechu i błyszczących ciemnych oczach. A najlepiej zapomnieć o nim na zawsze.

[4/4]

Ha jednak się udało, co prawda trochę krótszy, ale jest, nie chciałam bardziej ciągnąć rozdziału

Podobał się maraton?

Będziecie chcieli ich więcej?

❞ғaĸe love❝ ❧ тaeĸooĸ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz