rozdział 1

121 5 0
                                    

Jak głupia pędziłam ulicami Manchatanu i próbowałam zachowywać względny spokój. Szkoła sama się nie zda prawda?? Dzisiejszy dzień był dla mnie naprawdę ważny bo miałam zaliczyć swój pierwszy rok studiów. Pomijając fakt że prawie się spóźniłam było nadzwyczaj dobrze.

Zadania nie sprawiały mi problemu i śmiało mogę rzec, że teraz czekają mnie dosyć długie wakacje. Wkońcu przerwę od czerwca do września ma się tylko raz.

Postanowiłam, że zadzwonię do Agnes i tak jak miałyśmy w planach umówimy się do klubu. Ostatecznie stanęło na tym że Morgan przyjedzie pod mój dom i z tamtąd pojedziemy do centrum.

Ponieważ była siedemnasta, a umówiłyśmy się na dwudziestą, miałam na przygotowanie około dwie i pół godziny. Pewnie jak zwykle trzydzieści minut zajmie mi dotarcie z pod uczelni do domu, więc nie tracąc czasu ruszyłam w stronę Greenwich Street.

Kiedy nareszcie znalazłam się w mieszkaniu, dość radośnie przywitał mnie mój szesnastoletni brat stojący przy kuchence.

— Co gotujesz? — zagadnęłam odkładając torbę na fotel w salonie

— Stwierdziłem że zrobię Ci przyjemność i ugotuje twój ulubiony makaron że szpinakiem. W końcu zdałaś ten cholerny pierwszy rok.

— Nie przekinaj — upomniałam go po czym posyłając w jego stronę wdzięczny uśmiech podeszłam do blatu i nabrałam trochę szpinaku na łyżkę

— Max on jest świetny, ty jesteś świetny!! — kluski były naprawdę dobre, więc kiedy tylko dostałam propozycje skosztowania ich jako oficjalnego obiadu byłam bardzo zadowolona.

— Jak u Sydney? — zapytałam kiedy  usiedliśmy przy stole.

— Wiesz Mad ostatnio nie najlepiej, cały czas ma do mnie pretensje i serio ciężko ją rozgryźć — Sydney była dziewczyną Maxa i naprawdę ją lubiłam, ale zupełnie nie rozumiałam co miał na myśli mówiąc, że ciężko ją rozgryźć przecoaz tak ma każda dziewczyna.

— Kobieta jak kobieta, wszystkie się obrażają o byle co. — wzruszyłam tylko ramionami wstałam i zasunęłam za sobą krzesło — posprzątaj i dzięki za jedzenie , było pyszne.

Teraz pozostało mi już tylko wybrać coś odpowiedniego na wieczór, a jako że ten wypad nie był jakoś bardzo zobowiązujący postawiłam na czarne rurki, białą obcisłą bluzkę z długim rękawem, dżinsową kurtkę z futerkiem na kołnieżu i parę zwyczajnych vansów. 

Włosy związałam w kucyka, i zaczęłam się malować. Nie chciałam wyglądać wyzywajaco więc powieki pomalowałam delikatnie brzoskwiniowy cieniem, a na rzęsy nałożyłam maskare. W momencie kiedy spakowałam kosmetyki zadzwonił mój telefon. Na jego wyświetlaczu można  dostrzec roześmianą buzię z podpisem Age. Szybko odrzuciłam połączenie i wkładając komórkę do kieszeni zbiegłam na parter.

— No choć już , napewno wyrwiesz jakiegoś przystojniaka — moja przyjaciółka zaśmiała się okropnie wsiadając do auta. Kierunek The Copacabana Tim Squere!! Gwałtownie wcisnęła pedał gazu i z pieskiem opon oddaliłyśmy się od mojego bloku.

— To będzie nie zapomniana noc!!

Dojechałyśmy już na miejsce, ale Agnes nie mogła znaleźć miejsca parkingowego.

—Boże jest!! — pisnęłam wskazując na kawałek wolnej przestrzeni, dziwne było to że znajdowało się niemal na przeciwko wejścia a nikt tam nie zaparkował.

— Naprawdę jesteś głupia — skrzywiłam się tylko nie wiedząc o co jej chodzi — dla niepełnosprawnych, chociaż biorąc pod uwagę twoje rozgarniecie możemy tu zaparkować..

darkness overwhelms usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz