Sierpień 1980, "Proszę Cię, Zamilcz!"

646 28 1
                                    

Teraźniejszość
Ostatnia z fotografii przedstawiała Zakon Feniksa. Ten, za który walczyła. Który walczył za nią. Wielu członków już nie żyło. Alice, Frank, Marleene, a nawet Lily i James. Oddali życie, walcząc za Zakon. Evangeline stała pomiędzy Potterem a Blackiem, który obejmował ją ramieniem. Jednak patrzyła na zdjęcie ze smutkiem. Mimo, że to Syriusz nakłonił ją, żeby dołączyli. Wtedy pierwszy raz zaczęli się kłócić...

"...Pamiętam, kiedy postanowiliśmy dołączyć do zakonu. Pamiętam wszystkie misje. Niestety pamiętam, że wtedy coś zaczęło się psuć... jednak próbowaliśmy to naprawić..."

Sierpień, 1980

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Sierpień, 1980

Z płonącego budynku wybiega mały chłopiec, przytulając się do matki, która ze łzami w oczach patrzy na całą sytuację. Ich dom został zaatakowany przez śmierciożerców.

Na piętrze mała dziewczynka stoi przy ścianie, patrząc z przerażeniem na postać przed nią. Ubranego na czarno mężczyznę z parszywym uśmiechem.

- Spokojnie, nic nie poczujesz - prychnął, celując w nią różdżką.

- Drętwota! - Krzyknęła Evangeline, dzięki czemu potencjalny przeciwnik od razu wyleciał poza budynek, tworząc nową dziurę w ścianie.. Brunetka podbiegła szybko do dziecka, by czym prędzej zabrać je z budynku.

- Pomogę ci, zaufaj mi - Klęknęła, by spojrzeć prosto w oczy małej istotce. Gdy ta pokiwała głową, kobieta chwyciła ją w pasie by wynieść ją na powietrze. Zdążyła tylko wstać i odwrócić się w stronę wyjścia, kiedy poczuła ukłucie w szyi. Powoli cofnęła lewą stopę w tył, patrząc prosto w oczy zamaskowanego mężczyzny, trzymająego różdżkę tuż przed jej szyją.

- Puść dziecko - polecił śmierciożerca, ciągle wpatrując się w oczy Evangeline. Ta przęłknęła ślinę i powoli postawiła małą blonndynkę, która zaraz schowała się za nogami członkini Zakonu Feniksa. - Już kolejny raz wchodzisz mi w drogę - zaczął mówić - Tylko czekałem, żeby cię zabić, ale teraz... wiesz, to chyba będzie za proste - powiedział przez zaciśnięte zęby, dociskając różdżkę na szyi czarodziejki - Może wyrzucę cię przez ścianę, jak ty poprzednio? A może cię oślepię i pozwolę spłonąć żywcem? - mówił już spokojniej, cofając rękę do siebie - A może po prostu... Crucio! - krzyknął, a Angel jak na zawołanie upadła na podłogę, wijąc się z bólu. Każda sekunda była dla niej wiecznością spędzoną w agonii. Zamaskowana postać napawała się jej wrzaskami, mając w pamięci wszystkie misje zakończone niepowodzeniem.

Nagle wszystko ustało... zostało przerwane głośnym hukiem, spowodowanym uderzeniem mężczyzny o ścianę. Minęło może siedem sekund. Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu w ogniu, a jej wzrok spoczął na znajomej postaci w drzwiach. Próbowała wstać, każdy ruch powodował falę bólu, ale on pomógł jej stanąć na nogi. W jej oczach widać było cierpienie, w jego... wściekłość.

- Miałaś się nie oddalać! - powiedział z wyrzutem, pozostawiając partnerkę w zakłopotaniu.

- Jakbyśmy wlekli się wszyscy razem, nic by się nie udało - odpowiedziała, denerwując się jego postawą.

- Czemu zawsze musisz zgrywać bohaterkę?! Prawie cię już zabił - Black podniósł głos, wskazując ręką na nieprzytomnego śmierciożercę pod ścianą.

- Zgrywać?! Kiedy ja... - przerwał jej krzyk dziewczynki. Oboje spojrzeli za siebie, widząc jak ogień pochłania resztę budynku - Pogadamy później - rzuciła i pobiegła po dziewczynkę i biorąc ją na ręce biegła za Syriuszem w stronę wyjścia.

Ogień był już tak rozproszony, że lepszą opcją było uciec, niż bawić się w ugaszanie go. Spadające co chwila cząstki gruzu i drewna potęgowały przerażenie dziewczyny, a panoszący się dym dosłownie zaczynał ją dusić. Teraz dom wydawał się być ogromny.

- Czemu nie możesz rozwalić którejś ściany?! - krzyknęła z wyrzutem, powstrzymując kaszel.

- Bo nie chcę mieć stropu na głowie! - odpowiedział wyraźnie poirytowany, nerwowo rozglądając się za przejściem.

- Gdzie reszta? - wysapała. Uznała, że mówieniem upewni się, że jest świadoma, kiedy już kręciło jej się w głowie.

- Eva, proszę zamilcz! - krzyknął, odwracając się w jej stronę. W tej chwili między nich runęła już płonąca drewniana kolumna. Oboje odskoczyli w tył.

- Syriusz!

- Skacz przez okno! - odkrzyknął

- Ale co z to...

- Skacz powiedziałem! - krzyknął, krztusząc się dymem.

Kobieta postawiła dziecko, wzięła stojące obok krzesło i z całej siły uderzyła nim o okno. Na podłodze leżały już miliony odłamków szkła.

- Nie bój się - szepnęła do dziewczynki i w mgnieniu oka wyskoczyła z drugiego piętra. Brunetka zdążyła tylko szepnąć "protego" by złagodzić upadek. Gdy znalazła się już na ziemi, poczuła, jak dziewczynka wstaje i odbiega w stronę rodziny. Prawdopodobnie rodziny, gdyż Evangeline podpierając się na łokciach, widziała jeszcze rozmazane kształty. Wzrok polepszył się, gdy zamrugała kilka razy. Ujrzała przed sobą Moddy'ego.

- Żyjesz, Walters? - zapytał, podając towarzyszce rękę. Wtedy kobieta się ocknęła. W jednym momencie wstała i pobiegła na przód domostwa, lekko się kołysząc. Dziewczynka była cała, ale co z Blackiem? Wbiegła do budynku przez drzwi, wołając go po imieniu, jednak za każdym razem, gdy nie słyszała odpowiedzi, wbiegała głębiej.

Zauważyła mężczyznę zbiegającego ze schodów. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa.

- Black! - krzyknęła Eva. Ulżyło jej, kiedy spojrzał na nią... jednak kiedy zaraz jego oczy się zamknęły a ten upadł, zapomniała jak się oddycha. Pobiegła w jego stronę i z trudem próbowała go wynieść. Oparła go o swoje ramiona i szła wprost do wyjścia. Odeszła kilka metrów i padła na zielony trwanik. Ostatnimi resztkami sił odwróciła się, by patrzeć jak ogień powoli gaśnie.

In Another Life - A Sirius Black story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz