Cały dzień, mija mi spokojnie. I to mnie niepokoi. Ale wiem też, że na pewno coś dzisiaj się spieprzy. Ale jeszcze nie mam pojęcia, co takiego.
O czternastej jednak się przekonuję. Aż za bardzo.
Ostatnią lekcją jest wf. Jak zwykle, wchodzę do szatni pierwszy. Kilka minut przed innymi.
A przynajmniej tak mi się zdawało.- Hej, pedałku - słyszę głos jednego z chłopaków, z równoległej klasy. Patrick Odell. T e n Patrick Odell. Cholera.
Patrzę w jego stronę. Jest dwa razy większy ode mnie i silniejszy. I, nie ma dobrych zamiarów. Za każdym razem, gdy jakimś cudem jesteśmy gdzieś sami, gdzie inni nie będą nas widzieć. Nie jest delikatny. Mam obiekcje nawet co do tego, że jest człowiekiem- kto normalny robi takie rzeczy bliźniemu?
Mój wyraz twarzy musi być chyba naprawdę żałosny, bo szesnastolatek śmieje się pod nosem.
Pierdol się. Po prostu stąd odejdź i zostaw mnie w spokoju...!
- Musisz się pospieszyć, zaraz tutaj przyjdą - stwierdza, a ja kompletnie nie wiem, o co mu chodzi. Co chce zrobić?
Normalnie, bym się wycofał. Ale ostatnim razem, gdy tak uczyniłem, chłopak nieźle mnie urządził. Wrócilem do domu z siniakami i złamaną ręką. Mama się wtedy strasznie o mnie martwiła.
A ja nie chcę jej ranić kolejny raz. Zasłużyłem sobie, na takie traktowanie. Mogłem chociaż udawać normalnego.
Nie orientuję się dokładnie kiedy, ale Odell zmusza mnie mocnym uderzeniem w policzek i pociągnięciem za ramię do uklęknięcia na dwa kolana. Potem widzę, jak rozpina rozporek swoich spodni, a zza ich materiału wyłania się czlonek nastolatka; krzywię się i czuję łzy w oczach, gdy Patrick chwyta mnie za włosy i szarpie w stronę swojego krocza.
Nie mam wyjścia- jego kolejne uderzenie wydziera ze mnie cichy stęk bólu, a nastolatek wykorzystuje to do wsunięcia swojego przyrodzenia między moje wargi.
Mam ochotę mu odgryźć tego kutasa, naprawdę. Jest skończonym chujem. Zabiję go, jak tylko skończymy tę szkołę. Pójdę do więzienia, ale pomszczę wszystko to, co on mi zrobił.
- Bierz się do roboty - warczy, zaciskając palce w moich włosach i dociskając głowę do jego członka co skutkuje tym, że zaczynam płakać, dławiąc się nim. Pat jednak nie zwraca na to uwagi.
Zaczyna poruszać biodrami, a ja zaciskam jedynie palce i powieki, czekając, aż skończy. Hamuję szloch, ale nie mogę powstrzymać fali obrzydzenia, jaka mną wstrząsa w tej chwili.
Oprawca wykonuje jeszcze kilka pchnięć. Ohydnych, towarzyszących obleśnemu sapaniu, pchnięć, aż w końcu jego penis zaczyna pulsować, a ja jeszcze mocniej zaciskam oczy i staram się odsunąć; ten jednak mi to uniemożliwia.
Czuję słony smak spermy na języku; Patrick odsuwa się, a ja wypluwam nasienie na podłogę, z grymasem na twarzy. Gdy drugi tylko to zauważa, obrywam kopniaka w brzuch. Niezbyt lekkiego.
Potem, wymierza mi siarczysty policzek.- Bądź grzeczny, a ja będę delikatniejszy. Musisz jeszcze poćwiczyć. Nie skończymy tylko na tym, Rudy - posyła w moją stronę szeroki, obleśny uśmiech. Podnoszę na niego wzrok i jedynie zaciskam szczęki. Szybko wstaję z kolan, biorę plecak i wybiegam z szatni, kierując się do szkolnej ubikacji; kucam przy sedesie i wymiotuję, płacząc przy tym chaotycznie.
Uspokajam się względnie dopiero po kilku minutach. Ocieram twarz i usta papierem toaletowym i wstaję. Zarzucam plecak na jedno ramię, prawie od razu po tym wychodzę ze szkoły.
Nie obchodzi mnie to, że mam lekcje.Muszę wrócić do domu.
Czuję łzy w oczach i wsuwam słuchawki w uszy, wcześniej podpinając je pod telefon; następnie włączając muzykę.
Podtrzymajcie, podtrzymajcie mnie,
bo jestem trochę niestabilny,
trochę niestabilny.***
Do domu docieram pół godziny później; od razu idę do swojego pokoju i wiedząc, że jestem sam, zaczynam płakać, kurczowo przytulając się do pościeli i nie dbając o to, czy robię to dostatecznie cicho.
Mam prawo do płaczu, prawda? Mimo tego, że to moja wina. Mam prawo płakać.
- Tato... - łkam cicho, zagryzając dolną wargę.
Tata.
Tata.
Tata wiedział o mnie więcej, niż ktokolwiek inny. Pomagał mi, zawsze. Jemu jako pierwszemu powiedziałem o tym, że jestem gejem. Dwa lata temu.Cztery miesiące temu odebrał nam go nowotwór. Nie mogliśmy mu już pomóc.
Obiecywał nam, że nie będziemy sami.Myśląc o słowach, które w ciągu całego życia od niego słyszałem, zaczynam jeszcze bardziej płakać.
Po kilkunastu minutach słyszę dźwięk wiadomości. Na początku to ignoruję, ale przychodzi kolejna. I kolejna. I dwie następne.
Podnoszę urządzenie z poduszki.
Henry Bell
14:53Cześć, Conne
14:53
Widziałem dziw jak płaczesz. Coś się stało?
14:53
dziś*, sorry. Zmartwilem się o ciebie.
14:54
Hej, naprawdę, nie ignoruj mnie. Proszę /^\
Marszczę brwi.
Bell był jednym z pierwszych, którzy mnie zaczęli gnoić.Henry Bell
14:54czesc. czego ode mnie chcesz? nie plakalem, a nawet jesli, nie powinno cie to interesowac. skonczyly ci sie powody do mieszania mnie z blotem? a to ciekawe. kazdy wymysla codziennie cos innego.
14:54
inaczej. pierdola o tym samym, tylko maja inne sposoby znecania sie nade mna.
wiec, czego ty chcesz? juz slyszalem ze nie mam prawa zyc i zatruwam tylko wasze powietrze, wiec sobie daruj.11:56
O czym ty gadasz, Claude? Pytam co się dzieje, bo...
11:56
Bo mi się podobasz
Co?
Przepraszam, co?c o ?
Niemal się śmieję. Normalnie, kabaret na żywo.
Henry Bell
14:56skoncz z zartami, bell. obrazales mnie tak jak robia to inni teraz, tyle, ze ty byles pierwszy.
14:57
Proszę cię. Spotkajmy się, jutro o piętnastej?
Nie mam siły, ani ochoty się z nim kłócić. Odpisuję krótkie "ok" i z wściekłością ciskam telefonem w poduszkę.
CZYTASZ
soft boy 📌
Teen FictionMama mówiła: Dziwacy zawsze mają pod górkę. *uwaga! W opowiadaniu mogą pojawiać się niecenzuralne słowa i brutalne sceny; czytasz na własną odpowiedzialność*