4

85 11 7
                                    

Wchodzę do domu. Słyszę dochodzące z salonu głosy mamy i jej dwóch koleżanek- Cassidy i Molly. Wzdycham cicho, odwieszając płaszcz na haczyk w ścianie korytarza, służący za wieszak po czym przechodzę do kuchni połączonej z salonem półścianką.

— Dzień dobry — witam się z "zebraniem czarownic",  jak nazywał to  w żartach mój tata jeszcze,  gdy żył. No, może miał trochę racji.

Molly- pani doktor, Thompson - odwraca głowę w moją stronę i posyla mi szeroki, przyjazny uśmiech, w odpowiedzi na powitanie kiwnąwszy glową.
Odwzajemniam ten gest i zaczynam sobie robić herbatę miętową widząc, jak Cassidy (Stone, jej nazwisko cholernie pasuje do jej osobowości- twarda z niej sztuka) także się odwraca. Lustruje mnie wzrokiem i uśmiecha się delikatnie.

— Matko Boska, Claude, jak ty wyrosłeś! Ledwie dwa miesiące cię nie widziałam, a ty już taki duży... — kręci głową z zadumą. — I jaki przystojny...! Na pewno masz już jakąś dziewczynę, co? — pyta, a ja potrząsam glową i śmieję się cicho.

— Jakoś nie bardzo, ciociu. Staram się skupić na nauce. Wiesz, dobre studia, dobra praca, wyprowadzka z domu, i tak dalej — mówię. Patrzę na mamę i uśmiecham się do niej, porozumiewawczo puszczając w jej stronę oczko, co ta odwzajemnia.
Kocham ją za to. Zawsze mogę mieć pewność, że ta niczego o mnie nie powie swoim koleżankom, gdy ja nie wyrażę na to zgody.

Moja mama to jedyna kobieta jaką znam, a jaka potrafi utrzymać sekret w tajemnicy, serio. Dotąd trafiałem na same plotkary.
Nawet ciocia Molly i Cassidy do takich należą...

— Kochana! — woła Stone, patrząc na moją rodzicielkę. — Mogę pożyczyć go na jakiś czas? — pyta, żartując z uśmiechem. — Gdyby mój Sebastian miał takie podejście...! Może się od niego czegoś nauczy, to byloby dobre — stwierdza.

A ja krzywię się delikatnie. Sebastian Stone, huh.
Kiedyś przychodzil do nas z ciocią Cassidy, a czasem nawet i bez niej. Do mojej mamy, albo do mnie. Bylem w nim nawet przez jakiś czas głęboko zauroczony, ale przeszło mi, gdy dowiedziałem się, że jest hetero; znalazł sobie dziewczynę i wkurzało mnie to, że ciągle o niej gada a ja jestem zazdrosny, więc już nie spotykałem się z nim więcej.
Ale nie każdy facet w końcu, który mi się podoba lub się w nim zakochuję, jest homo.
Och, to bylaby dopiero kraina marzeń!
Chociaż... Stop. Moje marzenia są odrobinę bardziej... perwersyjne niż przerzucanie ludzi na homoseksualizm, jeśli mam być szczery.
Używając usprawiedliwienia owych marzeń według mojej mamy- dojrzewam i to normalne, że zaczynam interesować się seksem i wszystkim co z tym związane.

Zalewam herbatę wrzątkiem i słyszę mimochodem jak kobiety wracają do wcześniejszych rozmów.

— Idę do siebie — mówię. — Bawcie się dobrze — dodaję w stronę kółka adoracji i biorę kubek w dłoń, zakładając plecak na drugie ramię. Zgodnie z rzuconymi slowami, idę do swojego pokoju.
Odstawiam plecak na łóżko, a herbatę na biurko, po czym wzdycham cicho i opadam na materac, twarzą do pościeli.

Po dłuższym czasie, biorę w dłoń telefon i przeklinam cicho, pod nosem, widząc kilka wiadomości od Henry'ego.

Przepraszam, jeśli dzisiaj zrobiłem coś nie tak. Na prawdę nie chciałem zrobić nic, przez co mogłeś poczuć się urażony...

mogę ci coś powiedzieć? to bardzo ważne.

??? Śmiało, pewnie, że możesz.

a wiec, naprawdę*
tego się nie rozdziela, na przyszlosc

Niemal widzę, jak ten wywraca oczami.
Nie lubi jak ktoś go poprawia i bardzo dobrze o tym wiem...

soft boy 📌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz