2. To nie tak mialo się skończyć...

39 6 1
                                    

************ przypomnienie *************

I pewnego złotego ranka
Gdy obudziłem się po nocy z przyjacielem
Na miejscu nie było już tego chłopaka,
Co wczoraj leżał na pachnącym ziele

***********    Następna część     *************

To nie było nic dziwnego
Wszak dość często tak znikał
Bo przecież musiał chodzić do szkoły
Uczyć się pieśni i języka

Lecz wielka pustka zawładnęła mym sercem,
Bowiem kochałem chłopaka wielce
A nagle zniknął, jak ryba znika w potoku
Nagle, po prostu, pod osłoną mroku

Ma dusza jakby wraz z nim powędrowała
Sama, bez niego już żyć nie chciała
Zamarłem zastając w rozterce niemej
I tkwiłem bez uczuć pod błękitnym niebem

Nie miałem co począć, jak zatrzymać agonii
A mój sens poczciwy na kawałki się kroił
On był aniołem, co spadł na ziemię
Tak po prostu, tak nagle, przy tak zwykłym drzewie

A ja wciąż wpatrywałem się w chaszcze
Może znalazł skrzydła, czy zniknął na zawsze?

I rzeczywiście nie powracał latami
Do mojej starej poczciwej polany
Zapomnieć jakoś o nim zdołałem
I żyłem z dnia na dzień nad szumiącym stawem

A dnia pewnego w skwarze słońca upału
Przybył leśną drogą kulejąc pomału
Potykając się o każdy napotkany kamień
Wielce złą nowinę próbował mi zanieść

Dotykając mej suchej zmarzniętej kory
Upadł puszczając dzierżone toboły
Chwytając me liście, wyrywając kępami
Jakby chciał rzec, że skrywa w sobie zawiść

Jam wtedy przyglądał się mu wnikliwie
Tak, mój stary przyjaciel powrócił
Naiwnie myślałem, że los zły mi skrócił
Lecz po tym co później się stało
Me serce w kawałki po prostu się krajało

Bo wnet zauważyłem, co dzierżył w tobole
Siekiery i piły – śmiercionośnie bronie
Wtem żem zrozumiał jego zamiary
Bo mój przyjaciel planował mnie zabić...

Żałość i lament żelazną ręką
Pochwycić za kołnierz mnie zapragnęły
Wraz z strachem złem i miłością
Miłością co w grób wpędza tu na ziemi...

Willow || WierzbaWhere stories live. Discover now