5. "Dziwny przypadek z Franklinem nocną porą"

15 0 0
                                    

- O jaki rodzaj roboty ci chodzi? - zapytała dawnego znajomego, gdy tylko usiedli. - Jeśli masz na myśli to, co pomyślałam sobie jako pierwsze to zapraszam do klubu Vanilla Unicorn i nie marnuj swojego i mojego czasu. Został mi jeszcze jakiś szacunek dla samej siebie.

- Nie, jesteś w błędzie.

- W takim razie muszę przyznać, że intryguje mnie, co to takiego.

- Przydałby mi się ktoś taki jak ty. Dokładniej nie mnie, ale mojemu przyjacielowi - kontynuował Franklin. Skinął na barmana i nie zważając na protest Tosi, zamówił dla niej kolejnego drinka.

- Do rzeczy, Clinton.

- To nie jest idealne miejsce na takie rozmowy. Chciałem się po prostu dowiedzieć, czy jesteś chętna do współpracy.

Kobieta uśmiechnęła się szeroko, ale nie był to zwykły uśmiech. Nie trzeba było być specjalistą od mowy ciała, żeby wyczuć w nim ogromne stężenie drwiny. Dwudziestoośmiolatek uniósł brwi ze zdziwienia.

- Teraz mi to proponujesz, tak? Teraz, kiedy już udało mi się przeżyć trzy lata bez grosza przy duszy? - zapytała z wyrzutem. - Bawi cię to, Clinton? Lubisz rzucać nowicjuszy na głęboką wodę i patrzeć, czy się nie utopią? A gdy przetrwają, przypominasz sobie o nich i wyciągasz do nich pomocną dłoń? Niestety nie tym razem, nauczyłam się świetnie dryfować po wzburzonych falach zalewających LS.

- Nie jesteś zainteresowana?

- Jakoś przez trzy lata udawałeś, że nie istnieję. Musiałam napatoczyć ci się na drogę, żebyś sobie o mnie przypomniał... Ostatecznie moja odpowiedź jest oczywista. To zależy, co dla mnie masz.

- Nie zgrywaj cwaniary. Wiem, że potrzebujecie pieniędzy. Mój człowiek płaci konkretnie - przyciszył głos i pochylił się nad nią. Dziewczyna wyczytała z niego ogromną pewność siebie, jednocześnie robiła wszystko, co w jej mocy, by zachować kamienną i niewzruszoną twarz.

Przez chwilę znosiła jego palące spojrzenie. W końcu odwróciła wzrok, w poszukiwaniu Freddiego. Ich oczy spotkały się po chwili. Starała się mu zakomunikować, by do niej przyszedł.

- Znacie się? 

- Przyszłam z nim, ale musiałeś przecież postawić na swoim i pociągnąć mnie w wybrane przez ciebie miejsce.

Blondyn zrozumiał wysyłane sygnały i podniósł się ze stołka barowego. Za moment stał już obok nich. Dziewczyna szybko zapoznała ich ze sobą. Niemiec, jako ogromny miłośnik uprzejmości i savoir-vivre'u wyciągnął do niego natychmiast dłoń.

- Friedrich Zeiger. Lider "LS Jerks". Miło mi.

- Co stało się z Wilsonem? Czy to on nie sprawował tej funkcji?

- Muszę pana bardzo zmartwić, panie Clinton, ale Wilson już od dwóch lat leży w ziemi. Przejąłem po nim ten zaszczyt.

- Właśnie rozmawiam z Franklinem o nowej robocie. Przekażę ci wszystkie informacje, jak tylko coś uzgodnimy, obiecuję.

- Nie będę wam wobec tego przeszkadzać. Zrób, co uważasz za rozsądne, Tosiu - to powiedziawszy, momentalnie się wycofał. - Dziękuję za miły wieczór. Wspaniale było pana poznać.

Antonina odprowadziła go spojrzeniem dopóki nie zniknął jej w tłumie, wcześniej pożegnawszy się z nim uśmiechem. Zwróciła się w stronę czarnoskórego i podparła głowę na łokciu.

Freddy wcale nie wrócił jednak do kamienicy na Ontario Street. Usiadł nad pustym kieliszkiem, który przed chwilą tu zostawił i poprosił barmana o dolewkę. A ponieważ nie lubił pijać w samotności, wyciągnął telefon i zadzwonił do Eliota. Mężczyzna odpowiedział po czterech sygnałach, kiedy Niemiec właśnie zamierzał się rozłączyć. Nie uznawał bowiem dzwonienia dłuższego niż na pięć sygnałów, byłoby to sprzeczne z jego poglądami, podobnie jak zostawianie po sobie dwóch nieodebranych połączeń. Zawsze porównywał to do oblepiania czyichś drzwi kilkoma kartkami. Jego koledze bardzo spodobała się możliwość oddania obowiązku pędzenia bimbru w czyje inne ręce i udania się do klubu. Natychmiast udał się do wyjścia i najszybciej jak to było możliwe dotarł na miejsce. Sprawnie odszukał go w tłumie i przysiadł się.

Trzech Wspaniałych (GTA V)Where stories live. Discover now